18. "Jak ty... skąd ty wiedzia..."

675 31 0
                                    

Podszedłem powoli do ewidentnie zirytowanej Gryfonki z triumfalnym uśmieszkiem.

— Ej no, nie złość się na mnie — powiedziałem i spojrzałem w jej oczy, dziewczyna mnie wyminęła i poszła w stronę swojego pokoju — gdzie idziesz? — zapytałem, patrząc na nią.

— Wole iść spać, niż siedzieć z tobą całą noc -— powiedziała i już miała wchodzić na schody, które prowadziły do jej pokoju.

— Czekaj! — krzyknąłem, ale dziewczyna mnie zignorowała. Machnąłem różdżka, a na stoliku przed kanapą pojawiły się kubki gorącej czekolady i przysmaki, a na półce za nią projektor. Przeszedłem schody szybkim krokiem i zapukałem lekko w drzwi Gryfonki.

— Spierdalaj, Malfoy — powiedziała ewidentnie wkurzona, zapukałem jeszcze raz, dostałem tylko cisze, za trzecim razem nie zapukałem, tylko walnąłem kilka razy pięścią w drzwi, a po chwili usłyszałem, tylko dźwięk klamki — czemu nie dajesz mi spać, człowieku — powiedziała, stojąc w przejściu.

— Bo całą noc miałaś spędzić w moim towarzystwie, nie pamiętasz? — powiedziałem spokojnym tonem.

— A co niby, masz zamiar robić, o prawie drugiej w nocy? — zapytała, z lekko nienawistnym spojrzeniem.

— Zamknij oczy — powiedziałem i uśmiechnąłem się sprytnie.

— Po co miał...

— Po prostu zamknij — przerwałem jej w połowie zdania — zaufaj mi — szepnąłem, tuż przy jej uchu. Hermiona zamknęła oczy, a ja wziąłem ją za rękę i powoli poprowadziłem do kanapy, posadziłem ją i sam usiadłem obok niej — możesz otworzyć — Gryfonka niepewnie uchyliła powieki i od razu zasłoniła swoje usta rękoma, była pod takim wrażeniem, gdy przed sobą zobaczyła mnóstwo swoich ulubionych słodyczy i przekąsek oraz kilka kubków gorącej czekolady z piankami, którą tak uwielbiała, wpadła w jeszcze większe osłupienie, gdy spojrzała na ścianę nad kominkiem. Obraz z projektora wyświetlał jej ulubioną bajkę z dzieciństwa – Króla Lwa.

— Jak ty... skąd ty wiedzia... — nie skończyła żadnego pytania, tylko z łzami w oczach rzuciła się na mnie — dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, jesteś najlepszy — tylko tyle była w stanie powiedzieć, obstawiam, że zawsze marzyła o takiej niespodziance.

Gdy dziewczyna opanowała swoją radość, zeszła z moich kolan, mi uśmiech nie schodził z twarzy... jej szczęście dawało mi niesamowitą siłę, zgasiłem światło i wyczarowałem kilka grubych kocy i poduszek, po czym totalnie pochłonęliśmy się filmem. Gryfonka leżała w moich objęciach, z jej twarzy od czasu do czasu spływały łzy, wtedy mocniej przytulałem ją do siebie. Nim się obejrzeliśmy, jedzenia już nie było, a my słodko spaliśmy w swoich ramionach.

***

Gdy uchyliłem powieki, do moich tęczówek dotarły ostre promienie słońca, które wywołały skrzywioną minę, po której od razu zamknąłem oczy, usłyszałem cichy śmiech Gryfonki.

— Nie śmiej się ze mnie, Granger  — powiedziałem zaspanym głosem.

— Jesteś taki słodki — powiedziała ledwo słyszalnie i przez śmiech, uśmiechnąłem się pod nosem, a gdy poczułem, że dziewczyna wstaje, od razu jej to uniemożliwiłem i przyciągnąłem do siebie, przy tym zamykając w żelaznym uścisku.

— Nigdzie nie idziesz — powiedziałem i miałem już iść dalej spać.

— Draco, zaraz będzie śniadanie — powiedziała Gryfonka i spojrzała na mnie z dołu, jej głowa znajdowała się przy moim torsie.

— Musimy wstawać? — zapytałem dziewczyny, która była do mnie przytulona.

— Przydałoby się — szepnęła cicho, nie chciało mi się wstawać.

— Merlinie, niech będzie noc — błagałem, ale coś nie poszło, dziewczyna wstała i poszła się ogarnąć.

***

— Co robisz? — usłyszałem pytanie dziewczyny, a później poczułem uścisk na brzuchu i plecach.

— Wypatruje Salfiego — powiedziałem, po czym obróciłem się w stronę Gryfonki, ta z chęcią przytuliła się do mnie, a ja z uśmiechem pod nosem oddałem uścisk, Hermiona podniosła głowę i spojrzała mi w oczy, stanęła na palcach i złożyła krótki, czuły pocałunek na moich ustach, a później szyi.

Gdy się ogarnęliśmy, wyszliśmy z dormitorium, po czym ruszyliśmy w stronę Wielkiej Sali, gdy weszliśmy była połowa śniadania, udaliśmy się do stołu Gryffindoru, jak zawsze, gdzie Weasley chciał zabić mnie i Diabła wzrokiem. Usiadliśmy naprzeciwko przyjaciół i zagłębiliśmy się w rozmowie, po mniej więcej dziesięciu minutach do sali wleciało tysiące sów. Razem z Gryfonką zaczęliśmy wypatrywać małej czarnej sówki, która chwilę później usiadła na moim ramieniu. Granger odwiązała list z nóżki naszego zielonookiego przyjaciela i rzuciła mu przysmak.

— Rozpieszczasz go, Granger — powiedziałem z sarkazmem.

— A ty nie? — zapytała, przy tym patrząc na mnie lekko zabawnym wzrokiem.

— Ja mogę, ty nie — odpowiedziałem, a ona wywróciła oczami i odpieczętowała kopertę.

— Malfoy, od kiedy ty masz sówkę? — usłyszałem głos Ginny.

— Dostałam ją na piątym roku — powiedziałem i zobaczyłem, że Gryfonka czyta już list, próbowałem zabrać jej pergamin, lecz nic z tego, widziałem tylko, jak dziewczyna uśmiecha się do kartki, a w jej oczach zaszkliły się łzy. Po chwili oderwała wzrok od kartki i spojrzała na mnie, uśmiech nie schodził z jej twarzy.

— No i jak? — zapytałem, gdy Hermiona nic nie powiedziała, podała mi list i czekała na moją reakcję.

Cześć kochanie!

Oczywiście, że zgadzamy się, by Narcyza przyjechała do nas wcześniej! Może nawet zamieszkać u nas razem z Draco, nie będziemy mieli nic przeciwko temu! Już nie możemy się doczekać! Wyślij do nas tę uroczą sówkę, jak mama Draco będzie miała przyjeżdżać!

Kochamy was, rodzice.

Spojrzałem na Granger z niedowierzającym uśmiechem, a Gryfonka niemal od razu się na mnie rzuciła. Hermiona rozpłakała się w moich ramionach na dobre, nasi przyjaciele nie wiedzieli, o co chodzi, patrzyli na nas pytającym wzrokiem.

Po chwili można było usłyszeć, jak od ścian Wielkiej Sali odbija się pisk Hermiony, która razem ze mną spadła z ławki, a później śmiejących się do utraty tchu naszych przyjaciół. Nauczyciele spojrzeli w naszym kierunku tak, jak wszyscy tu obecni, gdy opanowaliśmy swoją radość i podnieśliśmy się z ziemi, wybuchnęliśmy niekontrolowanym śmiechem, gdy spojrzeliśmy na swoich towarzyszy, Ginny i Blaise byli cali czerwoni ze śmiechu. Sówka siedziała na stole, a gdy zauważyła, że Diabeł leży głową na stole ze śmiechu, zaczęła stukać swoim dziobem w jego głowę.

«Dark Side | Dramione»Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz