Od pory obiadu ani na chwilę nie opuściliśmy skrzydła szpitalnego, to, że nasi przyjaciele byli ranni, nie przeszkadzało nam w ciągłym śmianiu się i rozmawianiu.
— Jak się czujecie? — usłyszeliśmy głos Pani Pomfrey, który przebił się przez fale naszego śmiechu.
— Dobrze — mówili przez śmiech, pielęgniarka chyba podłapała głupawkę od nas, bo też zaczęła cicho chichotać.
— Możecie iść na kolację — powiedziała i dalej chichocząc, poszła do swojego gabinetu, by później pójść do Wielkiej Sali na posiłek. Gdy wyszła, wymieniliśmy niepewne spojrzenia, by chwilę później ruszyć w stronę wyjścia.
***
— Ginny? Co ci się stało? — zapytali jednocześnie George i Fred, o dziwo znałem ich imiona.
— Ron zaatakował mnie i Blaise'a — powiedziała wrogim głosem, od razu przeszukali stół w znalezieniu swojego brata. Okazało się, że siedział niedaleko nas.
— Złapiemy Cię... — zaczął jeden, przy tym rzucając mordercze spojrzenie łasicy.
— ...w Pokoju Wspólnym — dokończył za niego drugi, tak samo mordując rudego wzrokiem.
— Będę dzisiaj u ślizgonów albo u Prefektów Naczelnych, jak się zgodzą. Nie zamierzam na niego patrzeć — rzuciła spojrzenie w stronę brata.
— Pewnie, że możesz — powiedziała Granger od razu, gdy usłyszała pytanie — jak będziecie chcieli z nią pogadać, to przyjdzie pod portret Flamela na czwartym piętrze.
— Dzięki, Herm — powiedzieli i poszli w stronę łasicy, widać było, jak zmniejsza się pod naciskiem ich słów i spojrzeń.
— Nie masz nic przeciwko, że się zgodziłam? — zapytała Gryfonka siedząca obok mnie, spojrzałem na nią niedowierzająco.
— Żartujesz sobie? — zapytałem, a on spojrzała na mnie przerażona — przecież mają darmowy wstęp.
Zaczęliśmy się śmiać, w ten sposób rozładowując napiętą atmosferę. Zjedliśmy swoje posiłki i rozdzieliliśmy się w osobne strony, ja z Granger poszliśmy po książki do dormitorium, a Blaise z Rudą do lochów.
— Jak myślisz, dlaczego on to zrobił? — zapytała mnie Herm, gdy byliśmy na pierwszym piętrze.
— Nie mam pojęcia, ale myślę, że ma na to wpływ jego dalsza nienawiść do mnie i Zabiniego, ogólnie do wszystkich Ślizgonów — powiedziałem zmieszany — albo to, że może dalej Cię kocha i że po prostu boi się o swoją siostrę.
Dziewczyna stanęła na jednym ze schodków i popatrzyła na mnie niedowierzająco, spojrzałem na nią z góry, bo stałem kilka schodków wyżej.
— Co? — wydukała zmieszana, przy tym dalej wbijając we mnie swoje zdziwione i niedowierzające spojrzenie.
— No co? Powiedziałem, że... — zacząłem, ale nie dane mi było skończyć, bo dziewczyna mi przerwała.
— Wiem, co powiedziałeś, chodziło mi o to, dlaczego tak myślisz? Ty mnie w ogóle kochasz? — ostatnie pytanie wymówiła drżącym głosem, dlaczego tak myśli? — Może to wszystko było tylko po to, żeby go wkurzyć? — z jej oczu popłynęły pojedyncze łzy, które spłynęły po jej policzkach, podszedłem do niej i chciałem ją przytulić, ale się odsunęła.
— Nawet nie wpadłem na to, żeby wykorzystać Cię tylko, po to, by wkurzyć Weasleya — powiedziałem spokojnym i ściszonym głosem, zawsze wątpiłem w to, że Granger może mi w stu procentach zaufać — Hermiona, mi naprawdę zależy — usiadłem na jednym ze schodków i schowałem twarz w dłonie — nie płacz, proszę — dodałem, gdy znów usłyszałem jej szloch. Dziewczyna milczała, przygnębiało mnie to coraz bardziej. Już wolałem, jak na mnie krzyczała niż jak milczała.
— Dlaczego myślisz, że Ron mnie dalej kocha? — po dłuższej chwili usłyszałem pytanie Gryfonki, zdziwiłem się na jej lodowatą barwę głosu.
— Widać było, że podobałaś mu się od dawna. Zresztą nie tylko jemu — powiedziałem i oderwałem głowę od rąk — po prostu, gdy widział, jak jakiś chłopak wlepiał w ciebie swoje spojrzenie, wzbierała się w nim złość, szczególnie, jak widział Cię ze mną. Zawsze reagował złością i agresją, ale praktycznie nigdy nie używał jej wobec ciebie tylko najbliższego chłopaka, którym najczęściej byłem ja. Dlatego tak myślę — przerwałem na chwilę, by zebrać myśli, po czym kontynuowałem — a jeśli chodzi o Ginny, to myślę, że po prostu trafił ją niechcący. Chciał, żeby Zabini przyjął te wszystkie zaklęcia, nie spodziewał się, że jego siostra przyjmie cokolwiek za Ślizgona.
Patrzyłem na dziewczynę, jej policzki dalej były mokre od łez pomimo tego, że już nie płakała. Byłem przygotowany na każdą możliwą odpowiedź, lecz na tę nie do końca.
— Przepraszam — szepnęła, po czym wyciągnęła różdżkę i skierowała w swoją stronę — sectum... — zerwałem się z miejsca i w ostatnim momencie skierowałem jej różdżkę w moją stronę. Poczułem przeszywający mnie ból i sączącą się krew, gdy dostałem tym samym zaklęciem od Weasleya, nie czułem praktycznie bólu, ale porównując jego magiczne umiejętności do umiejętności Hermiony, można było łatwo stwierdzić, w czym była różnica i jakiej wielkości. Nagle zapadła ciemność. Ostatnim słowem, które słyszałem, było "Hermiona?" mówione przez jakąś dziewczynę, która na pewno była Ginny, szloch i odgłosy butów. Po tym nie czułem już nic, ból ustał, a ja straciłem świadomość i nie wiedziałem, co się wokół mnie dzieje. Ostatnią moją świadomą jeszcze myślą było pytanie "po co mi to było?", nie dziwiłem się, biorąc pod uwagę, że ta kłótnia była niepotrzebna. Nie powstrzymało to jednak mojego umysłu i podświadomości, od której ścian odbijały się słowa: po co mi to było?
CZYTASZ
«Dark Side | Dramione»
Fanfiction"they were the holders of extraordinary magical powers" Byli parą niezwykle zdolnych czarodzieji, która została obdarowana niecodziennymi magicznymi mocami, i która niespodziewanie szybko przestała się nienawidzić. Byli parą przeciwieństw i razem tw...