Po kolacji ruszyliśmy z Blaise'em do naszego dormitorium, konwersowaliśmy i śmialiśmy się po drodze. W trakcie naszej wędrówki trafiliśmy na grupkę Puchonów na korytarzu, jak gdyby nigdy nic przeszliśmy obok nich, ale im ewidentnie się nudziło.
— Co Malfoy, od dzisiaj jesteś obrońcą szlam? — zapytał szyderczym głosem McLaggen, jedyny gryfon wśród tej grupki.
— Co ty pieprzysz? — odpowiedziałem z pogardą.
— Co ja pieprze? Chyba, co ty odwalasz? Od kiedy czysto–krwiści bronią szlam, hm?
— A co, tobie się nie znudziło zachowanie twojego ojca? Bo mi tak — odpowiedziałem, gdyż wiedziałem, że ojciec McLaggena jest szanowany w Ministerstwie, i że jest taki sam, jak mój ojciec – nienawidzi szlam do szpiku kości.
— Ja przynajmniej nie daje się poniżać tak, jak ty.
— Kiedy ja się niby poniżyłem, hm?
— Co już nie pamiętasz, jak broniłeś tej szlamy Granger na korytarzu? Jak złamałeś Weasleyowi nos?
— A co, ty wielkim przyjacielem Weasleya jesteś? A poza tym, co z tego, że Granger jest mugolakiem? Co według ciebie i twoje rodziny oni dalej mają "brudną krew"? — odpowiedziałem mu ze złością i zażenowaniem.
— Co już nawet nie umiesz powiedzieć szlama? Miękniesz, Malfoy — odpowiedział i ruszył w stronę błoni.
— McLaggen! — zawołałem go, a on się odwrócił i znów podszedł do mnie.
— Co? — nic nie odpowiedziałem, tylko przywaliłem mu w twarz, a on się przewrócił.
— Jak widzisz, ja nigdy nie mięknę — już miałem odejść, ale sobie coś przypomniałem — a jeszcze jedno, jak usłyszę, że nazywasz Granger szlamą, to dostaniesz dwa razy mocniej zrozumiano? — zapytałem, chociaż nie czekałem na odpowiedź, ruszyłem z Blaise'em do dormitorium. Gdy przeszliśmy zakręt niedaleko naszej "pogadanki" z McLaggenem, spotkaliśmy Granger opartą o ścianę i ze łzami w oczach.
— Hermi, co się stało? — zapytałem, nie zwracając uwagi na Blaise'a. Granger nic nie odpowiedziała, tylko momentalnie się we mnie wtuliła, a ja zamknąłem ją w uścisku.
— Dziękuję — Hermiona powiedziała to tak cicho, że tylko ja mogłem to usłyszeć, wtedy zrozumiałem, że słyszała moją rozmowę z McLaggenem, nie kontrolując tego, co się dzieje, wziąłem Gryfonkę na ręce.
— Powiesz nam drogę do wieży Gryffindoru? — zapytałem.
— Malfoy, co ty wyprawiasz? — zapytała, lekko się śmiejąc.
— Ej, ej, na coś się umawialiśmy.
— Dobra, dobra. Draco, co ty wyprawiasz?
— Zamierzam zanieść cię do dormitorium. To co, zaprowadzisz nas? — zapytałem znowu, a ona ze śmiechem zaczęła nas kierować. Gdy doszliśmy, postawiłem Granger na nogach, a ona jeszcze raz się uśmiechnęła i wyszeptała hasło. Wchodząc, jeszcze nam pomachała, gdy odwzajemniliśmy ten gest i sami ruszyliśmy w stronę lochów.
— Stary, co to była za akcja? O czym mówił McLaggen? — zapytał z ciekawością Blaise. Stwierdziłem, że opowiem mu wszystko, co się działo, jak szliśmy z Hermiona na błonia, "bójkę" z Weasleyem, bo inaczej nie da mi spokoju. Gdy doszliśmy do dormitorium, skończyłem swój monolog, momentalnie po przejściu przez drzwi rzuciłem się na łóżko i patrzyłem w sufit. W pewnej chwili zauważyłem lewitującą szklankę z bursztynowym płynem w środku, lewitowała nade mną, a ja uśmiechnąłem się pod nosem, sięgnąłem ręką po naczynie i duszkiem wypiłem palący w gardle napój.
— Dzięki, stary — powiedziałem, patrząc na Zabiniego.
— Dolewki? — zapytał, z charakterystycznym, jak dla niego ruchem brwi.
— Myślałeś, że odmówię? — powiedziałem ze śmiechem.
— Smoku, coraz bardziej mnie intrygujesz, nigdy bym nie pomyślał, że jeden z najsławniejszych chłopaków w Hogwarcie zakocha się w cichej dziewczynie z Gryffindoru — powiedział i zaklęciem posłał mi szklankę Ognistej.
— Diable, życie jest nieprzewidywalne, a poza tym zapomniałeś dodać, że najprzystojniejszym — powiedziałem ze swoim uśmieszkiem, wypiłem alkohol i wstałem z łóżka, zaklęciem przywołałem rzeczy. Posłałem Zabiniemu spojrzenie i ruszyłem w stronę łazienki.
— A poza tym ja się nie zakochałem — powiedziałem i wszedłem do łazienki.
— Wmawiaj sobie — powiedział Zabini, nic nie odpowiedziałem, usłyszałem tylko dźwięk stukającej butelki, co oznaczało, że Blaise zamierza wypić całą Ognistą. Gdy wszedłem do łazienki, rzuciłem na pokój zaklęcie wyciszające tak, aby Ślizgon nic nie słyszał. Stanąłem przed lustrem i pochyliłem się nad umywalką, pochlapałem twarz zimną wodą i spojrzałem w lustro.
— A może to prawda? Może faktycznie zakochałem się w Granger — powiedziałem, przy okazji ściągając swoją maskę, w mojej głowie krążył mętlik pytań, a zarazem zero odpowiedzi — co ja pierdole, przecież to niemożliwe — powiedziałem i machnąłem ręką przed lustrem, ściągnąłem ubrania i wszedłem pod prysznic.
Zimna, kojąca woda spływała po moim ciele, a małe kropelki osadzały się na ścianach kabiny, schyliłem głowę i pozwoliłem, aby strumienie wody opatuliły mój kark i wszystkie mięśnie. Gdy zauważyłem blizny od zaklęć, skrzywiłem się, przypominając sobie ból i obojętność ojca. Wciąż nie mogłem uwierzyć, że był taki bezuczuciowy w stosunku do swojego własnego syna. Szybko umyłem włosy i ciało, gdy wyszedłem spod prysznica, nie słyszałem stukania butelki o szklankę.
— Zabiniemu skończyła się Ognista — powiedziałem i zacząłem się śmiać. Ubrałem się i zdejmując zaklęcie, wyszedłem z łazienki, po drodze do mojego łóżka minąłem się z Blaise'em, który miał zamiar iść do łazienki. Szybkim krokiem podszedłem do mojego najlepszego przyjaciela, czyli łóżka. Rzuciłem się na nie i próbowałem uporządkować swoje myśli. Kilka szczególnych tematów krążyło bezustannie po mojej głowie "Czy Granger na pewno mi zaufała?" , "Ciekawe czy pogodzi się z Weasleyem" , "Ten rok będzie ciekawy", nie mogłem pogodzić się z tym, że Hermiona już w jakiejś części mi wybaczyła, ale też nie mogłem pogodzić się z tym, że mój ojciec może coś zrobić mojej matce. Po tej "wojnie" myśli w końcu udało mi się zasnąć.
Obudziły mnie ostre promienie słońca przebijające się przez zasłony, powoli otworzyłem oczy i usiadłem na łóżku. Rozejrzałem się po pokoju i zauważyłem, że Zabiniego też męczy słońce.
— Diable i tak nie zaśniesz, odpuść — powiedziałem zaspanym głosem.
— W sumie dla nas lepiej, unikniemy tłumów na śniadaniu — powiedział i też usiadł na łóżku, tak razem z Zabinim nie lubiliśmy przebywać w towarzystwie ludzi.
— Ile ty wczoraj wypiłeś? — zapytałem, gdy zauważyłem, jak Blaise łapie się za głowę.
— Trochę — powiedział i zdołał popatrzeć na mnie.
— Pff i to beze mnie — odpowiedziałem, udając obrażonego.
— Nie przesadzaj, kto pierwszy? — powiedział i pokazał na drzwi do łazienki.
— Mogę ja — powiedziałem i zacząłem powoli wstawać z łóżka, gdy wziąłem różdżkę, posłałem Zabiniemu fiolkę z eliksirem na kaca.
— Masz, przyda ci się — powiedziałem i wszedłem do łazienki.
CZYTASZ
«Dark Side | Dramione»
Fanfiction"they were the holders of extraordinary magical powers" Byli parą niezwykle zdolnych czarodzieji, która została obdarowana niecodziennymi magicznymi mocami, i która niespodziewanie szybko przestała się nienawidzić. Byli parą przeciwieństw i razem tw...