29. "...jak zareagują jej rodzice na ciebie, jako Ślizgona?"

524 20 0
                                    

[w czasie gdy dziewczyny były w dormitorium i miały swoje piżama party, perspektywa Draco]

— Nie mogliśmy lepiej trafić — usłyszałem głos Zabiniego.

— Stary, kiedy powiedziałeś Ginny, że jesteś śmierciożercą? — spojrzałem na przyjaciela, interesowało mnie to. Gdy mieliśmy noc filmów, nie mieliśmy koszulek i doskonale było widać nasze znaki.

— Po tym, jak przyszedłeś po rzeczy, bo przenosiliście się z Hermioną tutaj. Stwierdziłem, że lepiej powiem jej od razu. Gdy skończyłem jej tłumaczyć całą sytuację, ona powiedziała, że to akceptuje — skończył swój monolog i spojrzał w stronę płomyków ognia. Zastanawiałem się nad całą sytuacją, usłyszałem głos Zabiniego — a ty? Kiedy powiedziałeś Hermionie?

— Po tym, jak dostałem list od mamy, że jest w szpitalu, na następny dzień wyrwałem ją ze śniadania. Powiedziałem jej o mojej mamie i o tym, że jestem śmierciożercą, w sumie to nie powiedziałem, tylko odsłoniłem lewe przedramię — zaśmiałem się cicho na ostatnie słowa. Posłałem Diabłowi jedno spojrzenie, które wystarczyło, by zrozumiał, o co mi chodzi. Sięgnął po butelkę ognistej i rozlał do dwóch wyczarowanych przeze mnie szklanek. Wziąłem jedną do ręki i upiłem trochę alkoholu.

— Jedziesz na święta do Ginny? — zapytałem, by rozluźnić atmosferę, która nie była taka napięta, tylko trudna do przejścia.

— Tak, będę miał na oko łasice — powiedział z lekkim śmiechem, zawsze śmiał się z tego przezwiska.

— Jak myślisz, jak zareagują jej rodzice na ciebie, jako Ślizgona? — dodałem syk węża, przy wypowiadaniu dwóch ostatnich słów, Zabini od razu się zaśmiał.

— Myślę, że trochę dziwnie. Chociaż po opowieściach Gin, mogę stwierdzić, że jej mama na pewno przytulnie — zaśmiał się — gorzej może być z jej ojcem, wiesz, pracuje w Ministerstwie —  ponowił swój śmiech, stwierdziłem, że nie przejmuje się tą sytuacją. Sam się z niej śmiałem.

— Wiesz, co kupisz im na święta? — Zabini od razu zamarł.

— Cholera — przeklął, a ja wybuchnąłem śmiechem. Miałem tę samą trudność, co on.

— Śmieszku! A ty jedziesz do Herm, co nie? — krzyknął to tak głośno, że zagłuszył mój śmiech.

— Jadę, jadę. Moja mama już tam jest i po ostatnim liście mogę stwierdzić, że długo tam będziemy — powiedziałem, przebijając swój śmiech.

— Jaki list? — zorientowałem się, że jeszcze nie powiedziałem Zabienimu o liście.

— Zaraz ci pokaże — wstałem z kanapy i podszedłem do drzwi Hermiony.

— Hermiona, otwórz na chwilę! — walnąłem kilka razy pięścią w drzwi, które chwilę później się otworzyły.

— Co się stało, że tak walisz w te biedne drzwi? — powiedziała z lekkim śmiechem.

— Dasz mi list, który dostaliśmy? — zapytałem, Gryfonka nic nie odpowiedziała, tylko zniknęła za drzwiami, a za chwilę wróciła z listem w ręku. Nic nie powiedziałem, tylko musnąłem lekko jej usta.

Podszedłem do kanapy i dałem Blaise'owi list, powiedziałem krótkie "czytaj", a on zagłębił się w tekst.

— Smoku, nie ukryjesz przede mną, że nic później się nie stało — powiedział z miną detektywa. Westchnąłem, ewidentnie za dobrze mnie znał.

— No dobra, może powiedziałem kilka rzeczy, przez które Hermiona zaczęła płakać — mina Zabiniego typu "i tak się dowiem" dała mi do zrozumienia, że mam mu wszystko powiedzieć — no dobra, po przeczytaniu listu milczałem, a gdy Herm to zobaczyła, zaczęła się mnie pytać, co się stało i że nie muszę się bawić w detektywa, żeby odczytać jej emocje. Później powiedziała mi, co moja mama jej powiedziała i się zapytała, czemu jej nic nie powiedziałem po przeczytaniu listu. Powiedziałem, że nigdy nie myślałem, że usłyszę tyle dobrego o mojej rodzinie, a zwłaszcza o mnie, i że nie zasługuje na nią, ciebie, Ginny, Salfiego i ogólnie wszystkie osoby, które mnie otaczają i na szczęście, które mam. Stwierdziłem, że powinienem rzucić na siebie jakąś klątwę, która sprawiałaby mi ciągły ból — napiłem się ognistej ze szklanki, obrzuciłem Blaise'a spojrzeniem, on po prostu siedział i milczał — ona zaczęła mówić, że wszystko, co jest w liście, jest prawdą napisana w dużym skrócie i żebym nie mówił, że nie zasługuje na nią i innych. I że nie mogę rzucić na siebie klątwy, bo wtedy ty stracisz najlepszego przyjaciela, ona straci chłopaka, Ginny to samo, bo wie, jak jej na tobie zależy. Powiedziałem, że jestem śmierciożercą i że cholernie się boję, co się stanie, gdy Czarny Pan dowie się, że ja i ona jesteśmy magami i jak będzie chciał nas wezwać. Że boję się stać jego prawą rękę i że jej coś zrobi. Ona powiedziała, że to, że jestem śmierciożercą, nie ma znaczenia i że cieszy się, że byłem z nią szczery wtedy przed pójściem do szpitala. Powiedziałem jeszcze, że ty tak samo jesteś śmierciożercą i tak samo boisz się o Ginny — skończyłem na tym, że wypiłem cały alkohol ze szklanki. Nie wiedziałem, czy Zabini ogarnął moja wypowiedź, ale po jego minie wiedziałem, że w jakimś stopniu zrozumiał.

— Miała rację — upił trochę alkoholu — Stary, przeszliśmy tyle razem, że oboje na siebie zasługujemy. Jakbyś rzucił na siebie klątwę, to, nie wiem, co bym ze sobą zrobił, pewnie to samo. To, że się o nie boimy, jest naturalne, a my w takim razie jesteśmy nadnaturalni, bo boimy się o nie bardziej niż o siebie. W każdym razie Hermiona miała we wszystkim rację.

_____

Dzisiaj trzy rozdziały!!
Ogólnie jakbym dodawała każdy z odstępem czasowym nie miało by to większego sensu i wiele osób mogłoby się pogubić. Dlatego wstawiam wszystkie od razu!

«Dark Side | Dramione»Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz