34. "Normalny Draco Malfoy..."

470 29 2
                                    

Granger nie dała się przekonać nawet propozycją nauki, byliśmy skazani na oglądanie tych krwiożerczych ludzi.

— Granger, na pewno nie chcesz uczyć się transmutacji albo eliksirów? — zapytałem, przy tym przeciągając litery.

— Nie namawiaj, wytrzymasz te kilka odcinków — powiedziała, a ja zakląłem cicho pod nosem. Owinąłem się kocem i położyłem na kanapie, nie kombinowaliśmy z nimi, żeby stworzyć jakieś wymyślne łóżka czy coś i tak mieliśmy obejrzeć maksymalnie cztery odcinki. Słabo wierzyłem w przekonania, że na tym się skończy. Hermiona położyła się obok mnie i przytuliła, jak zawsze, owinąłem ją kocem, po czym zaczęliśmy oglądać serial. Szczerze? Wolałem już stworki Blaise'a.

***

Właśnie skończyliśmy oglądać ten koszmar. Mieliśmy iść jeszcze razem na obiad, by później rozdzielić się do swoich dormitorium. Westchnąłem cicho na myśl o powrocie do Wielkiej Sali, po tym, co odpierdoliłem rano, nie chciałem tam wracać.

— Dasz radę — Granger, jak w większości przypadków paradowała z uśmiechem, przetarłem twarz rękoma, po czym podążyłem za przyjaciółmi w stronę dziury w ścianie.

— Wiesz Weasley, nie mam ochoty dzisiaj znów obijać swoich biednych kostek — powiedziałem, gdy zauważyłem śmiercionośne spojrzenie rudego. Mruknął coś pod nosem w stylu "i tak byś przegrał" — możemy umówić się na kiedy indziej, co ty na to? Sprawdzisz swoje umiejętności.

Mówiłem spokojnie, ale i tak z lekkim zażenowaniem i śmiechem.

— Daj już spokój — usłyszałem głos Granger, spojrzałem w jej stronę.

— Znowu zabierasz mi to, co najlepsze — powiedziałem przygnębionym głosem. Diabełki już tłumiły wybuch śmiechu.

— Sama siebie nie zabiorę, przykro mi — powiedziała i zaczęła się cicho śmiać. Diabełki zaczęły mówić ciche "uuu", przy tym prawie dusząc się od śmiechu.

— Zamawiam — podniósł rękę Diabeł, a my spojrzeliśmy na niego ze zdziwieniem — bycie ojcem chrzestnym waszych dzieci. Ruda, ty też sobie lepiej zamów — po chwili ręka Gryfonki podniosła się, a ona sama przez łzy powiedziała krótkie "zamawiam".

***

Wracaliśmy właśnie do siebie, gadaliśmy o tym, kiedy pójdziemy do Hogsmeade, a ja przy tym wypytywałem Granger o jej rodziców, by dowiedzieć się, co mogę kupić im na święta.

— Zrób coś oryginalnego — powiedziała, gdy miała dość moich pytań, spojrzałem na nią niedoinformowany — wierzę, że dasz radę — zaśmiała się, gdy zauważyła moją minę.

Powiedziałem hasło i przepuściłem Granger jako pierwszą. Podszedłem do naszej mini kuchni, która była ukryta za ścianą, wystarczyło stuknąć delikatnie różdżką w odpowiednie miejsce. Prawdę mówiąc, odkryliśmy to niedawno, dyrektor nie zechciał nas o tym poinformować albo sam o tym nie wiedział. Zrobiłem dwie herbaty i zerknąłem na plan patroli, westchnąłem cicho. Dzisiaj była nasza kolej.

— Granger, mamy dzisiaj patrol — musiało być to akurat dzisiaj? Zapytałem siebie w myślach, nienawidzę tej osoby, która to układała.

— Tylko nie to... — powiedziała i podeszła się upewnić, czy mówię prawdę, westchnęła cicho.

— Komuś tu się nie chce wypełniać obowiązków Prefekta — powiedziałem ze śmiechem — nie ładnie, nie ładnie... — powiedziałem cicho i przygarnąłem rozchichotaną Gryfonkę w ramiona.

— Idziemy się uczyć? Mamy do napisania kilka esejów — powiedziała, po dobrych pięciu minutach samego przytulania. Mruknąłem ciche "jak musimy", po czym puściłem Gryfonkę.

Hermiona poszła do pokoju po książki, po chwili stania, wziąłem z niej przykład i ruszyłem w stronę godła Slytherinu wiszącego na drzwiach do mojej sypialni. Szybko przebrałem się w dresy i luźną koszulkę, po czym zwinnym ruchem sięgnąłem po torbę i wyszedłem z pokoju. Moim oczom ukazała się ciemnoszara kanapa, na której siedzi Gryfonka wertująca książkę do Transmutacji. Wywróciłem oczami, a pod moim nosem pojawił się mały uśmieszek, ona nigdy się nie zmieni. Pomyślałem, po czym usiadłem na kanapie i sam wziąłem się za pisanie eseju na eliksiry.

***

Wyszliśmy ubrani w grube, jak się okazało moje bluzy, był środek Grudnia, więc wieczorami było naprawdę zimno. Po mojej głowie krążyło jedno szczególne pytanie "ile Granger ma moich bluz w swojej szafie?", bo u mnie jakimś sposobem dużo ich zniknęło.

— Przyznaj się, ile moich bluz jest w twojej szafie? — zadałem dręczące mnie pytanie Gryfonce, która właśnie przegryzła dolną wargę — przecież nie rzucę na ciebie Avady, po prostu jestem ciekawy — powiedziałem, gdy zauważyłem zakłopotanie na jej twarzy.

— Yyy... tak jakoś... z dziesięć? Lub więcej? — powiedziała niepewnie, znów zagryzając wargę, mój uśmieszek zniknął z twarzy, na której teraz malowało się zdziwienie.

— Aż tak ci się spodobały? — zapytałem i spojrzałem na nią, kiwała potwierdzająco głową. Zaśmiałem się cicho — już się nie dziwię, że mam tak pustą szafę.

***

Opadłem właśnie na kanapę, nic ciekawego się nie działo. Przez całe trzy godziny złapaliśmy może kilku pierwszorocznych czy drugorocznych, te dzieci nigdy się nie nauczą. Zaśmiałem się z ich głupoty, zarabiają tylko minusowe punkty dla swojego domu. Po co im to do życia? Gryfonka widząc moją reakcję, spojrzała na mnie pytająco.

— Śmieje się z małych dzieci, które złapaliśmy w trakcie patrolu — powiedziałem i zacząłem się śmiać, a dziewczyna pokręciła tylko głową i cicho się śmiejąc, usiadła na fotelu. Zrobiłem obrażoną minę.

— No co? — zapytała ze śmiechem na widok mojej miny.

— Nie chcesz się przytulić? — zapytałem i otworzyłem ramiona, brunetka wstała z fotela i podeszła do mnie.

— Ty byś się tylko przytulał — przytuliła się do mnie, wcześniej okrywając nas kocem, faktycznie w ciągu ostatnich dni obstawiam, że przez połowę z nich tylko się przytulałem, ale kto mi zabroni? Mam z kim się przytulać to się przytulam. Zaśmiałem się cicho, po chuja o tym myślę? — co ci?

— Śmieje się z samego siebie, dałaś mi temat do dyskusji z samym sobą — powiedziałem i zaśmiałem się znowu na widok jej miny — wiesz, normalny Draco Malfoy się nie przytulał.

— Normalny Draco Malfoy nie prosił o tyle buziaczków — zaśmiała się Gryfonka, miała rację. Gdybym się nie zmienił, to nie mam pojęcia, jakbym się zachowywał i co by się wydarzyło, gdybym wtedy nie zaczął jej gilgotać. Znów się zaśmiałem.

— Czy to nie jest śmieszne, że zaczęliśmy inaczej się wobec siebie zachowywać przez gilgotki? — zapytałem, a później zamiast odpowiedzi usłyszałem tylko śmiech dziewczyny, sam wziąłem z niej przykład i zacząłem się śmiać. Czy my jesteśmy normalni?

«Dark Side | Dramione»Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz