Dni mijały mi ostatnio bardzo szybko. A to zapewne przez pracę jak i przez to że Seba stał się codziennym gościem w kawiarni. Czyli jest tak jak wcześniej przypuszczałam. Seba codziennie przychodzi nam pomagać. Mało tego, codziennie mnie też podwozi i odwozi. Normalnie jakbym miała godzinę pieszo do pracy. A to przecież tylko dziesięć minut.
Niestety, jest tak uparty, że nie udało mi się go przekonać aby odpuścił i że będę chodzić pieszo.
Także można powiedzieć, że mam swojego prywatnego szofera.– Cześć Marta. Jak się czujesz z faktem, że dzisiaj jest już piąteczek? - zwróciłam się do dziewczyny z uśmiechem.
Bo ja czuję się wręcz znakomicie. W końcu trochę odpocznę od tego biegania i klientów.
Żeby nie było, bardzo lubię tą pracę, ale jak zapewne sama rozumiesz z czasem człowiek zaczyna być trochę zmęczony.
Nie oszukujmy się, ale to wbrew pozorom jest dosyć ciężka praca. No i nie dla każdego. Mój braciszek, na przykład by się tu nie sprawdził. Dla niego wizja biegania cały dzień wokół klientów i usługiwanie im jest dla niego niepojęta i męcząca.
Jedyna praca jaką mógłby wykonywać to siedząca, a najlepiej żeby to była praca w domu. Oj tak zdecydowanie to praca dla niego.– To widzę że niezły leniuch z tego twojego brata.
Chociaż widzisz, Seba jakoś daje radę i widać że bieganie i usługiwanie klientom to dla niego nie problem. Chociaż to pewnie dlatego, że już wcześniej musiał tu pomagać, więc jest do tego przyzwyczajony. Zapewne pierwszy dzień tutaj, był dla niego niezłą męką. No chyba, że on akurat lubi taką formę pracy w co wątpię.– Nina co jest?. Momentalnie jakoś zbladłaś. Wszystko dobrze?. - spytała wyraznie zaniepokojona Marta.
Niestety, nie było dobrze. Momentalnie zrobiło mi się jakoś nie dobrze.
Nic jej nie odpowiedziałam tylko od razu poleciałam do łazienki gdzie zwymiotowałam.– Co jest grane?. - powiedziałam do siebie.
Przecież nie jadłam niczego takiego żeby mogło mi zaszkodzić.
Chyba że to przez pracę, w końcu nigdy wcześniej nie dawałam z siebie aż tyle i nie pracowałam tyle. Ba, ja nigdy nie pracowałam. Zawsze tatuś zarabiał u nas pieniądze.
Nawet po tym jak wyjechał do tej pieprzonej Norwegii i stworzył tam sobie nową rodzinie to przysyłał nam, a raczej Dominikowi pieniądze. Zawsze najbardziej faworyzował Dominika, ja byłam ta gorsza. On zawsze był najlepszy, we wszystkim. Idealny synek. Zapewne do teraz przesyła mu pieniądze, w końcu w przeciwnym wypadku ten już dawno wylądowałby na ulicy. A tak to sobie mieszka w domu i nic nie musi robić, kasa jest, za rachunki płaci tatuś. Jedynie co to musi sobie kupować jedzenie. O ile jedzeniem można nazwać pizzę i żarcie z macdonalda.Ogarnęłam się w miarę w łazience po czym wróciłam do Marty.
– Jestem już, sorki nie chciałam Cię wystarczyć. Nie wiem co mi jest. Nagle zrobiło mi się nie dobrze. Może zjadłam coś ciężkiego po prostu, a że mam delikatny żołądek to takie rzeczy często się zdarzają. - uśmiechnęłam się do niej aby dać jej do zrozumienia, że wszystko jest okej.
– Skoro tak mówisz. A może jesteś w ciąży?. - spytała nagle tym samym sprawiając że zaniemówiłam.
Nie, nie, nie. To nie może być to. To nie może być prawda.
Jaka ciąża do cholery?. I to jeszcze z nim?!.
Co prawda nie ogarnęłam wtedy czy miał przy sobie zabezpieczenie. Z resztą był naćpany, więc nie sądzę żeby myślał o takich rzeczach. Cholera.Co jeśli okaże się że faktycznie to jest to?. Będę w ciemnej dupie. Będę skończona. Wyrzucą mnie z pracy i moje dotychczasowe życie pójdzie się jebać. Bo jeden, jedyny raz chciałam go uszczęśliwić i odpuściłam. Głupia idiotka.
– Zrób test a się upewnisz. Może akurat nie jesteś w ciąży, więc nie zadręczaj się tym niepotrzebnie. Będziesz się martwić jak już się potwierdzi. - rzekla w moją stronę Marta.
CZYTASZ
Amore // Zakończone
Novela JuvenilNina, wracając z koncertu do domu, musi przejść przez park. Zostaje tam zaczepiona przez kilku chłopaków. Wokół nie ma żywej duszy. Tylko oni, park i światła latarni. Nagle znikąd pojawia się chłopak i postanawia pomóc dziewczynie.