Szczęście.

605 30 1
                                    

W końcu nadszedł przez wszystkich ten upragniony dzień.
Michasia kończy dziś dwa latka. Mój sens życia, moja miłość.
Nie sądziłam że spędzimy ten dzień w tak licznym gronie, razem. Przyszedł mój brat z Olą, w końcu jest chrzestnym Michasi, przyszła też Marta, z którą się zaprzyjaźniłam i która została z kolei mamą chrzestną. Oczywiście  Tymek też został zaproszony. W końcu jest jej ojcem, nie mogłam zrobić inaczej.

Pogadaliśmy jeszcze raz, na spokojnie. Wyjaśniliśmy sobie wszystko i póki co jest okej. Zadeklarował się że od teraz chce brać czynny udział w jej życiu. Pogodził się też z faktem że wybrałam Sebastiana. Odziwo jest mu nawet wdzięczny za to że gdy siedział, to on był przy mnie w tym czasie i mi pomagał.

Ustaliliśmy że nikt nikomu nie będzie wchodził w życie.
Ja mam swoje życie a on swoje. O ile można to nazwać życiem, mieszka z mamą, nie ma pracy. Co mnie wcale nie dziwi bo żaden normalnie myślący pracodawca nie zatrudni narkomana, który wyszedł z więzienia. No ale cóż, jak już wcześniej mówiłam, sam wybrał sobie takie życie. Więc niech teraz sobie radzi.
Ja go prosiłam, miał się ogarnąć. Obiecał, a że zrobił inaczej no to już nie jest moja wina. Trzeba brać odpowiedzialność za swoje czyny.

Co do Michasi, to przyzwyczaiła się do tego że Tymek bierze czynny udział w jej życiu. Powiedziałam jej prawdę, że to on jest jej prawdziwym tatą, a Sebastian to tylko wujek, co nie oznacza że jest gorszy bo kocha ją bardzo mocno i ona jego też. To w końcu on był z nią od początku i jest z nią do teraz, codziennie. Tymek może ją odwiedzać kiedy tylko chce. Raz w tygodniu bierze ją na cały weekend do domu.
Pomimo takiego słabego początku, teraz Tymek nie widzi świata poza małą. Kocha ją najbardziej na świecie.

Skoro nie było go wcześniej to chociaż w taki sposób będzie mógł nadrobić ten stracony czas.
Nie wiem jak Michasia zareguje gdy będzie już większa, na to że jej tata siedział zamiast zajmować się nią od początku.
Mam nadzieję że go nie znienawidzi. Oby tylko nie miała jego charakteru.

Pani Żaneta, razem z mamą Sebastiana zrobiły dla Michasi piękny tort z jednorożcem. Aż żal go jeść. No ale, przecież nie postawie go na półce jako ozdobę. W końcu nie po to go zrobiły.
Włożyłam w środek tortu świeczkę z cyferką dwa. I uśmiechnęłam się pod nosem.

Posadziłam Michasie na honorowym miejscu, którym było pomarańczowe krzesełko przyozdobione balkonami. Za to na ścianie tuż nad nią wisiał ogromny napisał "dwa latka Michasi" oraz wielki balon w kształcie dwojki. Za to sama solenizantka ubrana była w małą, różową sukienke w baloniki.
Normalnie nic tylko robić zdjęcia i wstawiać w ramki.

Położyłam tort przy małej, podpaliłam świeczkę  i kazałam jej czekać. Ustałam się tak, aby było wszystko dobrze widać i włączyłam nagrywanie w telefonie.

Dałam jej znak że może już może dmuchać, gdy już to uczyniła a świeczka już zgasła, nagle w całym pokoju rozbrzmiało głośne sto lat. Śpiewane przez wszystkich gości.
Miśka zapewne nie wiedziała dokładnie co się dzieje, ale chyba jej się podobało bo śmiała się jak nigdy.

Po skończonym sto lat pokroiłam tort i rozdałam wszystkim. Z racji tego, że z Michasi był straszny głodomorek dostała kawałek jako pierwsza, i oczywiście największy. Później będę się martwić o to, że pobrudzi sukienkę jak i zapewne siebie też. Najważniejsze że jest szczęśliwa, no i że my jesteśmy szczęśliwi.
Lepszego szczęścia jak i zakończenia chyba nie mogłam sobie wymarzyć. Jest tak jak to sobie wyobrażałam. I mam nadzieję, że bedzie tak już zawsze.

Amore // Zakończone Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz