Rozdział 41

176 15 3
                                    

Opustoszały Zakątek, Londyn, 8 marca 2002 r., godzina 3:14

Zaklęcie, jakie na niego nałożono, zostaje zdjęte dopiero, gdy Nott ma pewność, że mu się nie wymknie. Zdezorientowany blondyn rozgląda się wokół, jednak wzrokiem napotyka tylko ciemność. Sięga palcami do powiek, nie mogąc rozpoznać żadnego kształtu w pomieszczeniu. Wszystko wydaje się mętne i szare. Jakby zamazane. Przeciera powoli oczy, z nadzieją na odzyskanie zmysłu. Nie przynosi to żadnego efektu. Nie rozumiejąc niczego, bada powierzchnię, na której siedzi. Jest to wygodny, może trochę twardy materac, pokryty jakimś dziwnym, delikatnym materiałem. Chrząka znacząco, próbując podkreślić swoją obecność w pomieszczeniu, jednak odpowiada mu wyłącznie cisza. To wzmaga niepokój. Wydaje się być sam, w obcym pomieszczeniu, nie znając rozmieszczenia mebli, zupełnie ślepy. Wciąż próbuje odzyskać wzrok, jednak na próżno. 

- Jest tu ktoś? - rzuca głucho, nie tracąc nadziei. Jego słuch się wyostrza. Dziwny szelest zaczyna przykuwać uwagę. Odwraca głowę w stronę źródła dźwięku, a przed oczami jawi mu się rozmazany kształt jakiejś postaci. Nie umie rozpoznać twarzy. Ledwie wychwytuje zarys sylwetki nieznajomego. Im usilniej mruga, tym bardziej jego oczy łzawią. Próbując nie wpadać w histerię, mocno zaciska dłonie na materiale okrycia łóżka. - Co mi zrobiłeś? - pyta, próbując nie zdradzić swojego zdenerwowania. Jest w obcym miejscu, ślepy i słaby. Idealny cel. Wystawiony na każdy cios. Próba rzucenia jakiegokolwiek zaklęcia spełza na niczym. Nie pozostaje mu nic innego, jak czekać. 

- Środki ostrożności, nie chcę byś próbował znów się wymknąć - oznajmia obecny w pomieszczeniu mężczyzna. Jego głos dobiega gdzieś zza pleców blondyna, przez co chłopak traci całkowicie orientacje. Najwidoczniej pomieszczenie jest dużo większe niż je ocenił. - Nie żebyś miał w ogóle możliwość, jednak ostrożności nigdy za wiele, czyż nie? W końcu dorastałeś wśród hien. Jesteś wystarczająco przebiegły - ciągnie żartobliwym tonem. Draco natychmiast go rozpoznaje. Mimo przytłumionego wzroku, wie z kim ma do czynienia. Spina się, czując znajomy dotyk na swoich ramionach. Dopiero teraz odczuwa jak bardzo jest obolały. Jego pierś jest naga, wyraźnie wyczuwa szorstką fakturę dłoni mężczyzny. Zaciska szczękę, hamując narastający w nim strach. Przełyka głośno ślinę, zamykając oczy. Wzrok nie jest mu potrzebny, skoro i tak nie może zrobić z niego użytku. Może to i lepiej. Nie będzie musiał widzieć ohydnej twarzy dawnego mentora. 

- Co mi podałeś? - rzuca głucho, gdy Edward przesuwa palcem wzdłuż jego napiętego niczym struna kręgosłupa. Obrzydzenie jakie w nim wzbudza, sprawia, że zaczyna mu się kręcić w głowie. A może to kolejny środek, mający na celu unieszkodliwienie? To by wyjaśniało ograniczenie przepływu magii w jego organizmie. Nie mogąc jej odebrać, próbuje go osłabić. Sprytnie.   

- Same naturalne składniki. Muszę dbać o to, żebyś się za szybko nie zużył - mruczy wprost do jego lewego ucha, przygryzając je z fałszywą ckliwością. Malfoy nie umie powstrzymać pisku, zdradzając pierwsze oznaki słabości. Jego ciało wbrew błaganiom umysłu, zaczyna drżeć. Mimo chwilowej ślepoty, doskonale wyczuwa smród perfum Notta, które kiedyś wydawały mu się najpiękniejszą wonią na świecie. Palec starego przesuwa się wzdłuż wypukłości jego żeber i bioder, badając wystające kości. - Bardzo schudłeś, ale to nic. Otworzysz mi bramy do wielkiego bogactwa, dzieciaku. Wreszcie się na coś przydasz, ale najpierw...

- Odgryzę ci rękę, jeżeli tylko mnie dotkniesz. Może jestem ślepy, ale nadal mogę się bronić - szepcze nieprzekonany blondyn, ale jego słowa wydają się odbijać od ściany. Wścibska ręka bez słowa rozpina pas jego spodni. Draco chociaż zbyt słaby, próbuje walczyć z mężczyzną. Mimo przewagi w siłach, udaje mu się zostawić kilka zadrapań na rękach Edda. Czuje jego naskórek pod paznokciami i wie, że zabolało go to równie mocno. Mimo jawnych protestów zostaje pozbawiony reszty ubrania. Natychmiast dostrzega chłód panujący w pomieszczeniu. Jego skóra pokrywa się gęsią skórką.

Fałszywa gra cieniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz