Na początku chcę powiedzieć, że całym sercem jestem z Wuhanem. Wiem, że nie na tym polega pisanie na wattpadzie i naprawdę powinnam się skupić na dodawaniu rozdziałów, których ostatnio tutaj nie za wiele. Tylko mając możliwość powiedzenia kilku słów, chcę zauważyć, jak wiele złego dzieje się teraz na świecie. Dlaczego właśnie jakiś nieuleczalny wirus zabija ludzi w Chinach? Dlaczego Australia doszczętnie płonęła przez tyle czasu? Jest mi przykro, gdy widzę co dzieje. To tyle. Chciałam, żeby każdy czytający to opowiadanie, wiedział, że nie jestem tylko drugą stroną tekstów o drarry. Widzę jak zachowują się ludzie, w których otoczeniu przebywają Azjaci. Widzę jak wielka niesprawiedliwość szerzy się w Europie przez strach. Proszę, niech każdy z was postawi się na miejscu osoby przebywającej np. w Polsce, gdy w ich rodzinnym mieście panuje epidemia. Co wy byście zrobili? Przepraszam, że szerzę tu swój pogląd, ale to jest dla mnie istotne, szczególnie, że w moim otoczeniu jest mnóstwo takich ludzi i widzę jak się zachowują przeciw krzywym spojrzeniom innych studentów. Myślmy. Tylko tyle proszę.
Dolina Godryka Gryffindora, Dom Pottera, 4 marca 2002 r., godzina 10:13Atmosfera wydaje się nadto gęsta, kiedy jedyna osoba, zachowująca dotąd najwięcej zdrowego rozsądku, upada jak kukiełka na panele salonu. Pośród tego nagłego zgiełku czuje się niezwykle zmęczonym i zziębniętym. Zdezorientowani zebrani przyglądają się jego zgarbionemu ciału, wspartemu plecami o ścianę tuż za nim. Blondyn oddycha ledwie słyszalnie, trzęsąc się z zimna. Jego skóra robi się coraz bledsza, mimo potu, jaki spływa wzdłuż jego mostka. Ciemnoskóry mężczyzna ściska wiercącą się dziewczynkę, wgapiając pusto w przyjaciela. W pewnym momencie oczy małej robią się szkliste, by zaraz wypełnić nieproszonymi łzami.
- To wszystko twoja wina! - głuchą ciszę przerywa niezrozumiałe oskarżenie ze strony rudowłosej kobiety, stającej naprzeciw jasnowłosego. Draco nieprzytomnie przygląda się jej wypastowanym obcasom, uśmiechając cynicznie pod nosem. - Pojawiasz się znikąd, rujnując mój związek z Harrym... - zaaferowana do tej pory Parkinson, błyskawicznie staje przy Zabini, wyrywając córkę z jego rąk. Dziewczynka rozpaczliwie wtula się w matkę, rozpoczynając prawdziwy koncert, wśród wrzasku i wzajemnych oskarżeń.
- Pansy... - prosi Blaise, ignorując słabe warknięcie przyjaciela kierowane w jego stronę.
- Pupciu! - wrzeszczy dziewczynka, zalewając się łzami. Jej zawodzenie słychać już w całym mieszkaniu, mimo trwałej próby uspokojenia przez Parkinson. Malfoy zaciska mocno zęby, odpychając się sztywno od podłogi, a potem unosi chwiejnie na nogi. Chwilę zajmuje mu, zanim skupi całą swoją wewnętrzną siłę na powrocie do pionu.
- Wszystko gra, Penny - uspokaja ją, całując w zmarszczone czółko, a potem składa jeszcze dwa pocałunki, kolejno na jednym i drugim policzku. Dziecko niepewnie wyciąga rączkę, dotykając bladej twarzy mężczyzny.
- Drac...
- Milcz! - warczy ruda, zwracając się nienawistnie w stronę czarnowłosej. Parkinson obrzuca ją pogardliwym spojrzeniem, sugerując, żeby lepiej z nią nie zadzierała. Między nimi trwa niewypowiedziana walka o mężczyznę, który wygląda na szczerze oczarowanego własną córką. Dziewczynką, o której istnieniu do tej pory nie wiedział, ale niewątpliwie nie może się wyprzeć.
- Jesteś blady i... - szepcze Pansy, przykładając wierzch dłoni do czoła jasnowłosego. Zabiera ją jednak błyskawicznie, rażona przejmującym chłodem. Kiedy znów próbuje coś powiedzieć, mężczyzna syczy ostro, uciszając ją tym dobitnie.
![](https://img.wattpad.com/cover/202735076-288-k166659.jpg)
CZYTASZ
Fałszywa gra cieni
FanfictionW magicznym świecie poza wojną, której nieodłącznym elementem jest strach, jest jeszcze ciemność. Miejsce, w którym błądzą ludzkie cienie, dawno zapominając jak to jest naprawdę błyszczeć. Ci, którzy utracili swoje osobiste szczęście i zdecydowali s...