Rozdział 54

255 16 4
                                    

***
5 miesięcy później... no prawie

Dolina Godryka Gryffindora, Dom Pottera, 1 sierpnia 2002 r., godzina 6:12

Przesuwam ustami po skroni śpiącego obok mnie mężczyzny, czując jak stopniowo budzi się ze swojego snu. Uchyla chmurne, zaspane oczy, błyskawicznie wpychając się w moje ramiona. Wczepia paznokcie lewej dłoni w moją łopatkę, przeciągając nimi zwierzęco po skórze. Wzdycham ciężko, czując jak oplata mnie nogami w pasie, drugą dłonią grzebiąc w okolicy mojego kroku. Prycham w jego włosy, czując jego wzwód na swoim biodrze. 

- Harryyy... - przeciąga moje imię, ziewając uroczo. Przewracam ze śmiechem oczami, oplatając go dłonią w pasie. - Dzień dobry, dzisiaj też cię kocham - oświadcza składając władczy pocałunek na czubku mojego nosa jak co dzień. Uśmiecham się, mocno go do siebie przytulając. Odwzajemnia uścisk, układając policzek na środku mojej piersi. Wygląda niczym anioł, rozczulająco obejmując mnie, jakby zaraz miał utracić. Czuję się wyjątkowo każdego dnia. Jakby nie było świata poza nami.
Odkąd go odzyskałem, nasze poranki wyglądają codziennie tak samo. Każdego dnia budzi mnie w ten sam sposób, nawet wiedząc, że już nie śpię. To jego rutyna. Mam wrażenie, że dzięki temu uczy się nas na nowo. Cieszy mnie, że próbuje zapomnieć. Jednak chcę, by dziś było inaczej. Dotąd bałem się dotknąć jego ciała, poza wyznaczoną granicą, którą ustaliliśmy. Nie chciałem go krzywdzić i dodawać mu traumy. Pozwalałem mu na wiele, ale nie na więcej niż sam byłem w stanie znieść. Nie chciałem by czuł się odrzucony, ale nadal nie potrafiłem sobie wybaczyć, patrząc jak kuli się gdy sięgam po niego rękami. Nawet jeżeli mówił, że to nic, nie miałem odwagi. Dopiero od niedawna wysyła mi znaki, które świadczą, że mnie potrzebuje. Boję się, że znów się na mnie zamknie jeżeli będę zwlekał zbyt długo. Dlatego to właśnie dziś jest dzień, kiedy obaj decydujemy się spróbować. Nie muszę już martwić się jego bliznami czy też uszkodzonym zwieraczem. To wszystko mija, pozostawiając po sobie bolesne wspomnienia. Z dnia na dzień jest nam obu coraz łatwiej. Musimy uczyć się z tym żyć od nowa. Mimo bliskości, brakuje nam swobody i intymności. Żarty z braku seksu stają się nam kłodą u nogi. Wydaje się podniecać każdego ranka, jednocześnie dostrzegając moją bierność, po prostu odpuszcza. Nie chcę go odrzucać. Wiem, że te miesiące abstynencji były bolesne dla nas obojga. Dotąd pozwalałem mu wypoczywać, ale to trudne. Nie chce tego rozumieć. Obaj nie chcemy. Wprowadziłem go w stan zmartwienia. Coraz częściej przyłapuję go spoglądającego na siebie w lustrze i nie mogę znieść jego wzroku bez wyrazu. Nigdy się go nie brzydziłem. Kocham go. Nie chcę by dłużej myślał, że odrzucam go przez to co przeszedł. Jeżeli tylko on znów kocha siebie, nie chcę się powstrzymywać. 

- Draco - mruczę bezwiednie, sięgając ustami do jego szyi. Drga zaskoczony, spoglądając na mnie spod gęstej linii rzęs. Szybko wychwytuje moje spojrzenie, ciemniejące z każdą chwilą coraz bardziej. 

- Woah! Wyglądasz jakbyś zamierzał mnie pożreć! - śmieje się sztucznie, odpychając mnie taktownie dłonią. Mam wrażenie, że przez chwilę widzę nadzieję w jego oczach, która gaśnie tak szybko jak się pojawiła. Czyżbym pozwolił na to, że... jest już za późno? Nigdy. Cały czas pozostaje w moich oczach atrakcyjny. Nie mogę dłużej tak żyć. Muszę go dotknąć... Opada na plecy, spoglądając pusto w sufit. Boję się, żegnać z nim kryzys za kryzysem. Przez ostatnie miesiące było nam tak dobrze i nie chciałbym już nigdy tego zepsuć. Nie chcę, by to wszystko znowu pękło. W związku, który razem tworzymy, obaj musimy zachowywać równowagę. - Wiesz, ja też jestem głodny, ale...

- Pragnę cię - wyrzucam z siebie na wdechu, sprawiając, że znów powraca do mnie spojrzeniem. Uchyla lekko usta, wspierając się na łokciu. Peszę się, nie mogąc nie zauważyć jego głębokiego spojrzenia. Czuję się jak nastolatek przyłapany na czymś niewłaściwym. 

Fałszywa gra cieniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz