Rozdział 38

180 16 0
                                    

Londyn, Savile Row, 6 marca 2002 r., godzina 9:44

Zgarbiony i stłamszony. Postać, którą stworzył do bólu przypomina historyczne maski aktorskie, tak popularne w starożytności. Ta cała farsa jest raz komedią, raz tragedią. Wszystko to plącze się niczym średniej jakości sznur, który wrzyna się w życie tak bardzo, że nie wiadomo już czym ono dokładnie jest. Są dwa wyjścia. Grać, albo się poddać. Blondyn doskonale wie, że poddawanie się, jest wbrew jego naturze. Nigdy nie kapituluje, chociaż podświadomie łatwiej byłoby pozwolić postaci umrzeć. Ale to niemożliwe. Stworzył idealną kreację w perfekcyjnej masce. Nie powinien nigdy odrzucać tego co powstało, ze względu na wątpliwą miłość. W końcu jeżeli uczucie byłoby obustronne, Potter stanąłby u drzwi Sarge'a. Ale go nie ma. A nawet gdyby stanął, to... co wtedy? 

- Co ty wygadujesz? - pyta szatyn, powoli zsuwając się z łóżka. Valian ewidentnie pyszni się bliskością szefa, którego oplótł wokół swojego małego palca. Draco wyczuwa wielką zazdrość mężczyzny, gdy Sarge staje naprzeciw niego zupełnie nagi. Ale nagość ta nie wzbudza w nim niczego poza znużeniem. Wielokrotnie widział jego wyrzeźbiony brzuch i żywego skorpiona na piersi. Nie krępuje go widok umięśnionych nóg, ani stojący na baczność penis, zwiastujący jego podniecenie. Ten schemat nie wzbudza już niczego poza zmęczeniem. To były naprawdę dobre miesiące, ale to już ponad jego siły. Po prostu okazały się go przerastać. Zbyt długo zagościł w tym miejscu, skoro czuje się aż tak wyczerpany. To utwierdza go w jego postanowieniu. Odejście okazuje się być najlepszym rozwiązaniem.

- Byłeś postacią drugoplanową w moim życiu... - rzuca sucho, trawiąc słowa smakujące goryczą. A razem z nimi ciało wydaje się wydawać swoje ostatnie, żegnając wizerunek, który stworzył. Valian wydaje się szczerze ubawiony zaistniałą sytuacją. Najwidoczniej cieszy go widok nieporadnego Malfoya, ze łzami spływającymi martwo po policzkach. W końcu udało mu się dopiąć swego i pozbyć blondyna, a co za tym idzie, schwytać Sarge'a. Draco nigdy nie sądził, że aż tak bardzo stoi na jego drodze do szczęścia. Nie musiał tutaj być. Po prostu... Nie oglądał się za siebie, mogąc mieć wszystko, czego aktualnie chciał. To cecha Malfoyów, branie wszystkiego, na co ma się ochotę. Tego nie da się wyplenić. Tak jak ich naturalnego piękna. Nie bez powodu jego przodkowie zawsze zagrzewali wysokie miejsca w rankingu najpopularniejszych czarodziejów.  Prycha pod nosem, pakując kufer podróżny.

- Zaczekaj Blondie, zatrzymaj się! - oświadcza hardo szatyn, łapiąc go za przedramię. Jasnowłosy wstrzymuje cierpliwie oddech, wyszarpując się z objęć mężczyzny. Nie da się zatrzymać dwóch osób jednocześnie. Mieszkanie wydaje się być już istotnie za małe na ich dwoje, a co dopiero na troje. Poza tym, jaki sens jest zostawać w takim miejscu? Valian znów wyczuwa zagrożenie w osobie blondyna. Zrywa się do siadu, owija kołdrą, a następnie zsuwa z łóżka, by stanąć obok szatyna. Oplata go ramieniem, przysłaniając intymne miejsca wspólnym okryciem. Stara się zwrócić na siebie jego uwagę, ale zostaje brutalnie odepchnięty.  

- Zostaw go, Sarge. Czy to, że ja cię kocham, nie wystarcza? - rzuca niedbale, próbując ukryć swoje odrzucenie. Nie wydaje się być osobą, która godzi się z odmową. Słowami nieświadomie uderza w najczulszy punkt blondyna. To fakt, że żaden z mężczyzn, z którymi sypiał dotąd go nie kochał. Tak było. Był tylko idealnym ciałem. Nikt dotąd nie traktował go jak potencjalnego partnera. Może szatyn faktycznie starał się być dla niego dobrym, ale jednocześnie był jednym z wielu. Znowu Draco nigdy go nie kochał i nie pokochałby, skoro nawet mimo satysfakcjonującego seksu, nie umiał złamać bariery strachu. W końcu gdyby go chciał, czas już dawno złamałby jego silną wolę. Ale tak się nie stało. Dotąd nikt poza... Ugh! Pieprzony Potter wiecznie w jego głowie. Kiedy wreszcie zniknie?! Znikaj! No już! Nie może pozwolić sobie na histerię. Ociera łzy, zaciskając zęby ze złości, która rośnie na samą myśl o czarnowłosym. Co za żałosny obraz człowieka, walczącego z samym sobą. 

Fałszywa gra cieniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz