Rozdział 16

233 23 2
                                    

26 lutego 2002 r., "The Blacksite" godzina 03:14

Mam już dość. Sam nie do końca rozumiem co jeszcze tutaj robię. Jednak nie mogłem pozwolić mu tak po prostu odejść w swoją stronę. Jednak patrzenie jak płaszczy się na parkiecie i pozwala obmacywać obcym mężczyznom zupełnie mnie nie pociesza. Z jednej strony chcę odejść, z drugiej czuję, że muszę zostać. Dziwne przeczucie kieruje moim ciałem i zmusza do kupienia kolejnego drinka. Milczę, gdy znudzony jednym z mężczyzn, podąża za drugim do jego stolika.

- Sarge, jak ty to znosisz? - pytam mimochodem, gdy szatyn w roztargnieniu odgarnia spocone kosmyki z czoła. Nachyla butelkę z ognistą nad moją szklanką, serwując mi kolejną kolejkę. Kątem oka zerka na Draco, wesoło dokazującego na kolanach nowej zdobyczy. A ręce obłapiają nagi brzuch blondyna, badając fakturę delikatnej skóry. Malfoy wystawia język, gdy mężczyzna szepcze mu coś do ucha. Po chwili jego twarz rozświetla promienny uśmiech, a zęby obcego zaciskają się na jego ramieniu. Wygina się, ostro napierając plecami na tors mężczyzny. Wzdrygam się.

- Wolałbym, żeby już wyszedł - stwierdza z goryczą, mechanicznie napełniając kieliszki kolorowymi drinkami, jakiejś grupce młodych, na oko dwudziestoletnich chłopców. - Odliczam czas - przekrzykuje muzykę, niespodziewanie uderzając otwartą dłonią w blat. Po chwili wzdycha, przechylając się w moją stronę. - Nie znoszę jak go dotykają, więc nie patrzę. Pilnuję tylko, by nie dymali go na kanapach, bo to kiepska reklama - oznajmia z wyrachowaniem. Zaskoczony odwracam głowę w jego stronę, zapominając na chwilę o naćpanym Draco. - Liczy się klub. Nie jest moim facetem, nie mam prawa nim rządzić. Dał mi już to jasno do zrozumienia nie jeden raz - oświadcza chłodno, wzruszając ramionami. Ponownie zerka na jasnowłosego, który najwidoczniej zaczyna tracić kontakt z rzeczywistością, nieprzyzwoicie obejmując obcego nogami w pasie. Również przenoszę na niego swoje spojrzenie. Czarodziej dotyka jego pośladków, unosząc nieco w górę i błądząc ustami po odsłoniętej szyi. Widzę jak Malfoy uchyla błędnie usta, rumieniąc się wściekle. Niemal czuję zapach jego ciała i pożądanie rodzące się między nimi.

- Skąd biorą ecstasy? - pytam zainteresowany, gdy język nieznajomego wsuwa się prosto między uchylone wargi blondyna. W mojej głowie rodzi się myśl, że jeszcze kilka godzin temu, jego usta w taki sam sposób dotykały moich. Tym razem nie widzę nic z jego oczywistego blasku, tylko czystą nieświadomość i targające nim pragnienie. Praktycznie wcale nie reaguje, pozwala się obłapiać, co jakiś czas ratując szarpaniem mężczyzny za włosy. A jego klatka piersiowa unosi się i opada szybko w oczywistej ekstazie. Zaciskam pięść, ignorując sarkastyczny uśmiech barmana.

- Valian za dużo kombinuje z mugolskimi dilerami. Wydaje mu się, że to przede mną ukryje. Boi się zwolnienia. A ja niestety mam do niego słabość. Jak do każdego z nich. To dobre dzieciaki, tylko strasznie zagubione. Blondie jest najmłodszy i najbardziej niedoświadczony, dlatego próbuje się zaklimatyzować. Uwielbiam jego niewinność i bywa naprawdę uroczy. No i jest świetny w łóżku... Tylko jego strach przed byciem odrzuconym strasznie go gubi. Nie pozwala nikomu zbliżyć się do siebie dwa razy. Myśli, że nikogo nie potrzebuje i liczą się tylko pieniądze. Ze swoją potęgą, bystrością i urokiem osobistym mógłby być...

- Kimś wielkim, wiem - ucinam sucho, zerkając jak blondyn niemal pozwala pożreć się łapczywym ustom obcego czarodzieja. A jego twarz wyraża czyste, ekspresyjne podekscytowanie. Gdy ręka nieznajomego powoli wkrada się w jasne włosy, zmuszając by blondyn odchylił głowę , wzburzony Sarge przeskakuje przez bar. Obserwuję, jak w jednym susie zjawia się przy blondynie, odciągając go od nieznajomego. Prycham pod nosem, jednocześnie nie mogąc oderwać wzroku od różowych ust chłopaka, błyszczących od śliny. Czarodziej, z którego kolan został ściągnięty Malfoy, zaczyna się awanturować. Podrywa się z miejsca, łapiąc blondyna za przedramię. Patrzę jak usta jasnowłosego wykrzywiają się w grymasie nieskrywanego bólu. Opróżniam zawartość szklanki, obserwując to dziwne wydarzenie. Szatyn mierzy różdżką w gardło klienta, gdy blondyn wiesza się na jego ramieniu. Wysuwa koniec języka, dotykając nim kolczyka w uchu szefa, drażniąc go swoją bezpruderyjnością. Coś dziwnego każe mi zareagować, jednak nie ruszam się z miejsca. Patrzę jak szepcze mu coś do ucha, by zaraz uśmiechnąć się dwuznacznie w moją stronę. Mrugam dwukrotnie, czując nagłą suchość w gardle. Szybko upijam łyk whisky, delektując się goryczą na języku. Wtedy obcy łapie Malfoya w pasie, przyciągając do siebie zachłannie. Draco, który najwidoczniej stracił już cierpliwość, odpycha mężczyznę. Zdenerwowany barman bez słowa rusza w moim kierunku, popychając po drodze dwóch kolegów osiłka. Draco całuje obcego w policzek, po czym odsuwa się, ku jego niezadowoleniu. Już zaraz rusza w moim kierunku z gracją. Manewruje między zainteresowanymi nim mężczyznami, jakby płynąc nad podłogą. - Nawet nic nie mów - warczy w moim kierunku Sarge, a potem znika w pomieszczeniu za barem. Jestem niemal pewien, że wyszedł zapalić. Tymczasem Draco zjawia się tuż przy moim boku. Posyła mi drwiący uśmiech, wyplątując whisky z mojej dłoni. Obserwuję jak przykłada ją do ust, krzywiąc się przy tym nieznacznie. Po chwili znów rozpromienia się drwiąco, oblizując językiem krawędź szklanki.

Fałszywa gra cieniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz