Rozdział 30

226 20 5
                                    

Dolina Godryka Gryffindora, Dom Pottera, 3 marca 2002 r., godzina 18:17

Życie nauczyło mnie nie tylko walki z tym co konieczne. Nauczyło mnie przede wszystkim cierpliwości i rozwagi. Draco Malfoy pojawił się na mojej drodze znikąd, zupełnie inny niż dotąd był mi znany. Zagubiony i nieszczery, ale przede wszystkim nieszczęśliwy. Gdy go spotkałem, sądziłem, że jestem obsesyjnie podejrzliwy, skoro widziałem go w kimś takim jak tamten człowiek. Ale on stopniowo wskazywał na siebie palcem i błagał mnie o uwagę. Gdy dotarło do mnie, że osoba, którą się brzydzę, jest kimś, kogo znam, poczułem się złamany. Wykorzystał to. Dotknął, powąchał, a potem wgryzł się w moje serce. Wykradł je, jak prawdziwe zwierzę. Nienawidzę go. Jednocześnie, stawiając krok za krokiem po schodach, czuję, że tak właśnie powinno być. Skoro potrzebuje drogowskazu, będę nim. Słyszę odgłosy jego wewnętrznej walki w mojej sypialni. Niemal mogę wyczuć bicie jego serca pod stopami, gdy ta silna, tak dawno nieużywana magia daje o sobie znać. Biorę głęboki wdech, a potem wsuwam się niespiesznie do pokoju. Siedzi sztywno na łóżku, pośród bałaganu jaki stworzył, a jego oczy wlepione są w martwy punkt na ścianie. Cicho zamykam drzwi, odbierając mu możliwość ucieczki przed ogniem pytań, jakie kłębią się w mojej głowie. Prawie uderzam bosą stopą o przewrócony fotel, tuż przy wejściu. Wzdycham ciężko, uświadamiając sobie, że to może być trudniejsze, niż się spodziewałem.

- Draco Malfoy! - zaczynam surowo, kładąc dłoń na biodrze. To wyrywa go z lekkiego letargu. Przenosi na mnie swoje chmurne spojrzenie, zaciskając złowrogo usta. Mięknę, pod wpływem tego wyrazu twarzy. Jak zwykle oczarowuje moje serce, nawet nic nie robiąc. To wszystko wydaje się z dnia na dzień coraz cięższe. 

- Muszę iść do Pansy - automatycznie unosi się z brzegu materaca, po czym rusza jak kukła w moją stronę. Zatrzymuję go, kładąc dłoń opiekuńczo na jego ramieniu. 

- Wyjaśnij mi - proszę dobitnie. Zamyka oczy, obracając lekko głowę w bok. Milczy, co tylko bardziej mnie irytuje. - Nie możesz być tak nieprzystępny w stosunku do wszystkich. To jak się zachowałeś w obecności Rona i jak potraktowałeś Ginny, zasługuje na karę - syczę, wciskając mocniej palce w jego rękę. Krzywi się, jednak nie próbuje wyrwać z mojego uścisku. 

- I co? Dasz mi... - niespodziewanie wymierzam mu policzek, zanim powie coś, co zupełnie mnie rozjuszy. Milknie ponownie, przybierając postawę obronną. Wygląda na szczerze urażonego tym desperackim aktem sprowadzenia go na ziemię. Może to przesadna reakcja, szczególnie, że nie zachowywał się w żaden sposób agresywnie, ani niewłaściwie. Jednak mam wrażenie, że dzięki temu uczy się do mnie szacunku. Chociaż trochę. Zazwyczaj nie jestem zwolennikiem takich rozwiązań, mimo to, jeżeli nie mam innego wyjścia... Mnie również to nie cieszy, ale jest spokojny.

- Zamilcz - proszę dobitnie, przecierając twarz dłonią. - Ginny będzie tu z samego rana. Przeprosisz ją, ale najpierw wytłumaczysz mi... - wyrywa mu się ostrzegawczy syk, a potem odpycha mnie rękami. Robię krok w tył, przyjmując do wiadomości, że po raz kolejny nie podda się tak łatwo. Nie znoszę z nim walczyć. Jestem już na to za stary. Ale nie mogę mu wiecznie ulegać. 

- To nie jest twoja cholerna sprawa! Weasley jest żałosna, jeżeli myśli, że Blaise jest z nią z miłości! Jest idiotką, dlatego zasługuje na wszystko co ją spotyka! - wrzeszczy opryskliwie, otwierając drzwi. Uderza łokciem pod moje żebro, a potem wybiega z sypialni. Zginam się w pół, zaskoczony tak nagłym i silnym ciosem. Szybko jednak otrząsam się z pierwszego szoku i ruszam za nim po schodach. W pośpiechu wkłada buty, kucając by zawiązać sznurówki, gdy chwytam go za włosy. 

- Siad, Malfoy! - prycham, ciągnąc go w dół. Upada na podłogę, jęcząc z bólu.

- Puszczaj! - krzyczy, szarpiąc się coraz mocniej. Niemal słyszę jak wyrywa sobie włosy, tylko by ode mnie uciec. Jest nieugięty. Przeraża mnie jego waleczność. Zawsze miałem go za wystraszonego chłopca. Draco Malfoy był od zawsze tchórzem. Kiedy stał się tak zacięty? 

Fałszywa gra cieniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz