DAMIAN:
Byłem zaskoczony jej prośbą.
-Chcesz sparingu?
-Co w tym takiego dziwnego?-Zdziwiła się.
-Jesteś w kiepskiej formie...-Zacząłem ostrożnie.
-Tak. A mogę być w jeszcze gorszej, jeśli odpuszczę sobie więcej treningów. A jeśli włączy się alarm?
-Wiesz że podoba mi się bycie twardym, ale Ty naprawdę nie musisz...-Przerwałem gdy zobaczyłem jej wzrok.-No dobra.-Poddałem się.
Poszliśmy na salę treningową i przyjęliśmy obronne pozycje.
-Na Twój znak.-Wyciągnąłem miecz.
Pół demon strzelił we mnie, a ja zrobiłem przewrót w bok i rzuciłem jej pod nogi bomby dymne. Wzbiła się w powietrze, by uniknąć spotkania z chmurą, cały czas miotając we mnie energią. Biegłem wzdłuż ściany, a za mną wybuchały kule energii. Gdy byłem blisko Roth wskoczyłem na ścianę, by odbić się od niej i chwycić za pelerynę Azaratki. Cisnąłem nią o pobliską ścianę, a sam wylądowałem na ziemi. Kruk uniósł się na ramionach, a jego skóra była czerwona.
-Rachel..?-Upewniłem się czy to wciąż ona.
Demon zamrugał parę razy i odzyskał swoją bladą cerę. Z zaskoczenia wleciała na mnie, przyciskając mnie do podłoża. Miecz wyleciał mi z ręki, a nad moją twarzą była zadowolona twarz Raven.
-Myliłem się.-Przyznałem.-Jesteś w dobrej formie.
-Tak myślisz?-Uśmiechnęła się zadziornie i mnie pocałowała.
Trwaliśmy w tym głębokim pocałunku naprawdę długo. Powinniśmy się spotkać poza Wieżą. Gdzieś, gdzie będziemy sami.
-Kolacja?-Spytałem, gdy już się oderwała. Była zaskoczona, ale skinęła głową.
-Kolacja.
CZYTASZ
|DAMIRAE| 2 Rachel Roth-Zła krew...
RomansaDruga część :) Ojciec Kruka jest uwięziony w krysztale. Nie oznacza to jednak że nie sprawia kłopotów. Roth czuje się coraz gorzej, często tracąc kontrolę nad sobą i mocą. Nie pomaga jej również napięcie między nią, a nowym nabytkiem drużyny - Tarą...