-2-16-

139 13 3
                                    

Taehyung był zmęczony. Zmęczony tym, że facet podający się za jego ojca cały czas go obserwował. Zmęczony bólem. Nawet jeśli już powoli chodził, sprawiało mu to trudności. W końcu złamania, jakie miał, były dość poważne. Do tego czasem miewał silne bóle głowy, które na szczęście miały z czasem minąć. Wstrząs mózgu nie mógł tak po prostu przejść bez żadnego echa. Musiał dawać o sobie znać. Lekarze i tak twierdzili, że szybko się regeneruje, i ma silny organizm.
Położył się na łóżku i odetchnął z ulgą, gdy mógł się rozluźnić. Z drugiej strony nudził się tym całym leżeniem i miał nadzieję w końcu wrócić do normalności. Spojrzał na zegarek. "Ojciec" powinien niedługo iść do pracy, a "matka" raczej pojechała już po obiad dla nich. Od kiedy jego stan się polepszył, kobieta uznała, że jedzenie szpitalnego żarcia nie jest już konieczne. Szczególnie gdy sprawdziła zalecaną dietę i z wszystkich jej obliczeń wynikało, że może sama o niego zadbać. Uśmiechnął się lekko na tą myśl. Kobieta bardzo o niego dbała i aż żałował, że nie jest jego prawdziwą matką. Swoich rodziców jednocześnie kochał i nienawidził, choć tych negatywnych emocji zdawał się mieć więcej. Eric był jedynym prawdziwym rodzicem jakiego Tae uznawał dopóki nie poznał biologicznego ojca. Sam nie wiedział jak traktować myśl, że obecnie miał trzech ojców i macochę. Yoondo był najlepszym opiekunem, jakiego Tae mógł sobie wymarzyć. Pan Min, choć w jakiś sposób obcy, również był dla niego jak ojciec, do którego jednak trzeba czuć respekt. A biologiczny tata, Seung-heon stał się w ostatnim czasie bardzo bliski sercu Taehyunga, podobnie jak jego macocha i przyrodnie rodzeństwo. Teraz miał rodzinę. Nie bał się jej mieć i zaufać. Ale ta kobieta, która teraz podawała się za jego matkę przypominała mu, że mógł mieć rodzinę od zawsze. Że chciałby mieć taką mamę, która pilnowała na każdym kroku żeby wszystko było dobrze. Żałował tylko, że to wszystko jest grą.
Sięgnął po telefon i uśmiechnął się lekko, znów czytając wiadomość jaką dostał. Miał tylko nadzieję, że jego bliscy dobrze odczytali ukrytą wiadomość. Jeśli popełnili błąd, musiałby jeszcze trochę na nich poczekać. A miał dość czekania. Jeśli dobrze obliczył, chłopcy powinni tu być w ciągu kilku godzin... Mógł się więc zdrzemnąć. Chyba, że wiadomość dotarła do niego z opóźnieniem a chłopcy byli już blisko... Jego bliscy.. Nie mógł się już doczekać i nawet jeśli próbował odpocząć, podekscytowanie na myśl, że w każdej chwili mogli się tu pojawić, nie pozwalało mu spać.

Yoondo spojrzał na Jinwoonga smętnie. Nigdy raczej nie był blisko z szefem. Może przez respekt, a może strach. Był dobry w tym co robił więc był doceniany, ale więcej czasu spędzał z Yoongim. Relacja Eric- Szef opierała się głównie na wykonywaniu rozkazów i ewentualnym omówieniem planu działania. Pojawienie się Taehyunga, który spędzał w domu Minów sporo czasu sprawiło, że stali się bardziej kolegami niż znajomymi, ale dopiero teraz, gdy ich podopieczny zniknął, zrozumieli ile mieli ze sobą wspólnego. W końcu Eric nie raz pomagał Yoongiemu jak starszy brat. A Jinwoong dbał o Taehyunga jak o swojego syna. Zrozumieli również, że mieli podobne zainteresowania i poglądy, nie tylko związane z ich działalnością. Może dlatego teraz, gdy dotarła do nich wiadomość, że prawdopodobnie znaleźli Taehyunga, Yoondo przyszedł do Szefa z butelką drogiego alkoholu żeby porozmawiać. Bo obaj martwili się w podobny sposób. Martwili się o swoje przyszywane dziecko.

Beomgyu wpatrywał się w wiadomość od Taehyunga i myślał nad ewentualnymi pomyłkami. Bał się. Miał dziwne obawy, że im dłużej zwlekają tym Taehyung jest w większym niebezpieczeństwie. I nic dziwnego. W końcu chłopak został porwany i nie wiadomo jaki był tego cel. Chociaż wszyscy domyślali się, że chodziło o osłabienie ich grupy skoro nie było żądania okupu, to nadal nic nie było pewne. Dodatkowo niestety zabicie Taehyunga było najłatwiejszym sposobem dla porywaczy na osłabienie ich bo V był jednym z najlepszych, a sporo osób długo miałoby problemy z otrząśnięciem  się po jego stracie. Z drugiej strony zabójstwo było ryzykowne, bo niosło za sobą zemstę. To dawało nadzieję, że mimo wszystko Taehyung jest dobrze traktowany.
- Kochanie?
Soobin usiadł obok niego i podał mu kubek z gorąca czekoladą.
- Hm?
Spojrzał na ukochanego z obawą odbijającą się w tęczówkach. Strach nie minie dopóki nie dostaną potwierdzenia, że Tae jest z nimi.
- Może po prostu zapisz na kartce wszystkie lokalizacje, które ewentualnie mogłyby pasować... Znasz wasze kody doskonale. Będzie szybciej udać się do jednej z nich jeśli się pomyliliście, a będą gotowe do sprawdzenia.
Gyu kiwnął głową i z nowym zapałem zaczął łączyć wszystkie wskazówki by znaleźć inne ewentualne miejsca pobytu Taehyunga. I choć gdzieś w głębi siebie wiedział, że nie mogli się pomylić, teraz przynajmniej miał zajęcie i czuł się pożyteczny.

Mingi nie chciał wracać do domu. Miał wrażenie, że tam wszystko się zmieni. W końcu był tam ten chłopak... Ten, który zastąpił go w pracy... I ten, przez którego Mingi czuł się zagrożony. Bo to, że on należał tylko do Hoshiego nie znaczyło, że Soonyoung należał tylko do niego. Przerażało go to. I nawet jeśli jego narkotyk zapewniał go, że są tylko dla siebie, gdzieś w środku dręczył go strach.
Weszli do mieszkania i Mingi syknął cicho w szoku. Chłopiec leżał skulony na kanapie i płakał. Bielizna przesiąkła mu krwią więc Mingi domyślił się, że spotkał jakiegoś wyjątkowo brutalnego klienta.
- Zadzwonię po lekarza, zajmie się nim.
Powiedział obojętnie Soonyoung wnosząc ich walizki do środka. Mingi nie wiedział czy się cieszyć, że nie jest nim zainteresowany czy denerwować, bo chłopak jednak potrzebował uwagi i opieki.
- Nie, ja się nim zajmę. W końcu jest nasz.

Kobieta nie wiedziała co robić. Mąż codziennie planował zamknięcie Taehyunga w jakiejś piwnicy żeby nie mógł uciec. Chciał dostać pieniądze za tą akcję, nawet jeśli więcej mogli przez to stracić niż zyskać. Ona sama zaś wolała żyć w zgodzie z chłopakiem. Szczególnie, że zaczęła o niego szczerze dbać.
Weszła do pokoju, w którym leżał Taehyung i stanęła w szoku. Dookoła chłopaka było kilka mężczyzn, a wśród nich rozpoznała sławnego Suge. Ten uśmiechał się do niej groźnie i już sięgał po broń, kiedy Tae złapał go za rękę czym zdobył jego uwagę.
- Ona ma być traktowana łagodnie... Z resztą, jak zrobisz jej coś tutaj, będą problemy.
Powiedział spokojnie, a kobieta nie wiedziała jak się zachować. Miała wrażenie, że grunt jej się osuwa pod nogami.
- J.. Jak.. Od kiedy pamiętasz?
Taehyung uśmiechnął się lekko i ruchem dłoni pokazał żeby podeszła. Najpierw wziął od niej obiad i wyjął pudełeczka zachwycony. Był głodny. Dopiero oczekujące spojrzenia, które na nim zawisły, sprawiły, że się odezwał.
- Od kilku dni... Czekałem tylko na odpowiedni moment i was obserwowałem.

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Anything you want ~ Taegi/VkookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz