Yoondo obserwował swojego podopiecznego marszcząc lekko brwi. Jedli śniadanie, starając się opóźnić moment pójścia do warsztatu by pracować nad autami. Obecnie nie mieli żadnych zleceń. Żadnego samochodu, który trzeba było wyczyścić z dowodów zbrodni, żadnego przemytu przedmiotów ukrytych w tapicerkach lub innych miejscach, żadnej przeróbki. Mieli się po prostu zająć najzwyklejszą naprawą zleconą przez randomowego gościa. Nudna praca, przynajmniej dla nich. Ale nic nie mogli na to poradzić. No i czasem dobrze było zająć się czymś "normalnym".
- Stało się coś?
Spytał w końcu, zaniepokojony. Beomgyu dawno nie był aż tak markotny. Jasne, była przed nim perspektywa kilku dni bez kontaktu z Soobinem, ale to nie był pierwszy raz. Szczególnie, że były wakacje i obaj mieli zarówno obowiązki wobec grupy jak i rodzinne wyjazdy. Gyu miał jechać z Tae i Jiminem na weekend do domku w lesie żeby spędzić wspólnie czas jako bracia, a Soobin jechał gdzieś na kilka dni z rodzicami. Poza tym, zbliżał się też czas gdy chłopcy mieli iść do wojska, ale mieli starać się o to żeby pójść w tym samym czasie. Mimo wszystko nie było to takie trudne. Nie widział więc powodu żeby chłopak był smutny. Tae i Yoongi się pogodzili, przynajmniej w jakimś stopniu. Jimin i Hoseok mieli się dobrze. Z pieniędzmi też nie mieli problemów. Nie słyszał też żeby coś się działo w grupie. Mógł się jednak mylić.
- Spotkałem matkę... Znowu chce kasy...
Powiedział cicho, grzebiąc w jedzeniu. Czuł się źle. Miał wrażenie, że dla swojej rodzicielki jest jedynie skarbonką.
- Porozmawiaj o tym z Jinem albo RM. Ostatnio zaczęła się bardzo panoszyć. Chcę więcej niż inne, a że ma więcej klientów to ma też pieniądze... Więc albo się zadłużyła u kogoś albo chce uciec albo bierze... Muszą wiedzieć co się dzieje.
Beomgyu westchnął i odsunął od siebie talerz. Wiedział co powinien zrobić. Bał się jednak, że coś jej zrobią. Nie znosił jej. Ale to nadal była jego pieprzona matka. Mimo wszystko miał przed tym mniejsze opory niż Taehyung przed laty.
- Porozmawiam z nimi...
Powiedział cicho. Obserwował jak Eric sprząta po śniadaniu. Gdzieś w głębi siebie wiedział, że nie powinien przejmować się tą kobietą. Że nie powinien się czuć tak bardzo źle. A jednak... Mimo wszystko... Chciał być kochany przez własną matkę.. Przez kobietę, dla której był jedynie wpadką i źródłem pieniędzy...
- Możesz sobie dziś odpuścić... Poradzę sobie z tym autem... Korzystaj z wakacji...
Powiedział w końcu starszy. Spojrzał na Gyu z lekkim uśmiechem. Nie chciał go męczyć. To było w końcu jego dziecko. Nawet jeśli nie biologiczne, to przecież on go wychował.
- Nie... Muszę oderwać myśli, a najlepiej się wtedy czymś zająć... No i... Chcę spędzić z tobą czas... Jesteś jedynym rodzicem jakiego mam...
Poszli do warsztatu. Obaj nie bardzo wiedzieli jak się zachować. Rzadko mówili sobie o uczuciach. Zwykle coś się działo. Pocieszali się.
- Zrobiliśmy się sentymentalni, co?
Mruknął Beomgyu, gdy zaglądał pod maskę samochodu. Yoondo zaśmiał się cicho.
- Zastanawiam się czyja to wina... Chyba się starzeje...
Powiedział Nam, rozbawiony. Zajęli się pracą, Gyu już w lepszym humorze, a Eric co jakiś czas zerkając na chłopca zmartwiony.Soodam uśmiechnęła się do swojego odbicia. Wyglądała dobrze, nawet jeśli jej lata świetności już mijały. Miała przecież pieniądze na to żeby o siebie dbać. A gdy tylko tu wróciła, zafundowała sobie regenerację. Chwilami aż żałowała, że nie wróciła wcześniej. Mogłaby żyć w większych luksusach no i nie musiałaby się ukrywać. Nawet jeśli udawała przez lata kogoś innego, często łapała się na tym, że chciała zdradzić kim naprawdę jest. Jedynie brak zasad grupy jakoś ją od tego powstrzymywały.
Teraz jednak te zasady nie wydawały się już aż takie straszne. Teraz żyło jej się lepiej. No i nie musiała non stop siedzieć z własnym dzieckiem bo miała od tego ludzi. Największym problemem okazał się być Yoongi. Facet, dla którego nigdy nie liczył się związek. Który nie wierzył w miłość i wolał romanse. Dlatego kiedyś tak dobrze się dogadywali. Z jednej strony pogodzili ze sobą dwa wrogie gangi, z drugiej dobrze się bawili. Po latach jednak Suga zmienił zdanie. Znalazł sobie kochasia, dla którego był w stanie zdobyć wszystko. A ją chciał pozbawić przywilejów i okryć hańbą. Gdyby pozwoliła na rozwód, wszyscy wiedzieliby, że jest to jej wina. To ona uciekła, to ona ma dziecko z innym, i to tego całego Taehyunga wszyscy tu uwielbiają.
Miała jednak nadzieję na sojusz z Min Jinwoongiem. Mężczyzna miał w końcu na celu prowadzenie interesów i chciał żeby członkowie jego gangu byli zadowoleni. Wątpiła żeby chciał pozwolić na wojny. To by im zaszkodziło.
Wyszła ze swojej sypialni, którą zabrała Yoongiemu, i skierowała się do jadalni. Witała się z każdą mijaną osobą, ale ci ledwo mruczeli pod nosem. Denerwowało ją to. Do tej męskiej kurwy krzyczeli z daleka. Weszła do pomieszczenia i ukłoniła się przed teściem z uśmiechem. Była pewna, że zaraz zaczną się pytania ale była na to przygotowana. Mężczyzna dopiero wrócił z wakacji i nie był na bieżąco z najnowszymi informacjami. To Yoongi kierował teraz większością spraw grupy, nawet jeśli nie miał jeszcze pełnej władzy. Zastanawiała się dlaczego nadal nie chce być szefem, ale nie chciała jeszcze na to naciskać. Najpierw musiała mieć pewność, że tu zostanie.
- Witaj, Min Jinwoong-ssi.
Powiedziała, starając się mówić swoim słodkim głosem. Wiedziała, że ludzie to uwielbiają. I przed laty ten mężczyzna uważał to za urocze.
- Jasne, witaj... Ale nie masz już nastu lat. Zachowuj się normalnie...
Powiedział oschle. Zastanawiała się dlaczego ma zły humor.
W końcu przyszedł Yoongi, ukłonił się i usiadł obok swojego ojca, w oczekiwaniu na posiłek.
- Spóźniłeś się...
Powiedział Szef, krzywiąc się przy tym lekko. Najwyraźniej to jego syn był źródłem jego złości. Soodam uznała to za dobry znak. Mogła to wykorzystać dla swoich celów.
- Przepraszam, rozmawiałem z Taehyungiem...
Jinwoong prychnął i skinął na służbę ręka, żeby jeszcze nie podawali jedzenia, co zaskoczyło dziewczynę. Najwyraźniej czekali na kogoś jeszcze.
- Gdzie on jest?
Yoongi spuścił wzrok jak karcone dziecko. Soodam starała się nie uśmiechać. Czyżby V coś przeskrobał i miał dostać karę?
- W swoim apartamencie, ojcze... Nie chce tu na razie mieszkać ze względu na Soodam...
Jinwoong zmierzył kobietę wzrokiem, a potem spojrzał w stronę drzwi.
- Ale przyjdzie?
Yoongi skinął twierdząco głową. Soodam zaś skrzywiła się brzydko. Nie chciała jeść pierwszego rodzinnego posiłku z tym... Kimś.
W końcu drzwi otworzyły się, a w nich pojawił się chłopak. Ubrany cały na czarno, z lokami i delikatnym uśmiechem wyglądał jednocześnie niewinnie i groźnie. Zastanawiała się jak ktoś taki mógł spojrzeć na o tyle lat starszego faceta. Ale w sumie... Nie miała do niego żadnego szacunku więc nawet nie próbowała się nad tym zastanawiać.
Jinwoong podniósł się i rozłożył radośnie ramiona, podczas gdy Taehyung wykonywał swój ukłon powitalny. Po chwili chłopiec znalazł się w ramionach starszego mężczyzny. Yoongi uśmiechał się, obserwując ich, a Soodam była wyraźnie w szoku.
- TaeTae, synu... Gdzie byłeś jak Cię nie było. I zasługujesz na karę za ucieczkę z tego domu.
Taehyung zaśmiał się cicho i odsunął od Szefa. Zbliżył się do niego po tym jak się tu wprowadził, choć nikt nie był w stanie zastąpić Yoondo, jego też zaczął traktować trochę jak ojca.
- Nie uciekłem. Wybrałem spokój...
Powiedział rozbawiony i usiadł obok Sugi, pocałował go w policzek. Podano jedzienie, a cała uwaga skupiona została na opowieściach Taehyunga na temat wojska, jego nowego mieszkania, planów na studia i przemyśleniach. Tylko od czasu do czasu skupiano się na Soodam. A to zdecydowanie się jej nie podobało.Poprawie błędy, ok?
Znajdę na to siły i czas, ok?Postaram się też publikować częściej... Ale nic nie obiecuje 🙈🤷♀️💜
Purple you 💜 💜 💜 💜 💜 💜 💜
CZYTASZ
Anything you want ~ Taegi/Vkook
FanfictionTaehyung od 8 roku życia jest zafascynowany Min Yoongim. Mężczyzna jest jego bohaterem, który uwolnił go z rąk kata. Nie zdaje sobie sprawy z tego, że został wciągnięty w świat przestępczy, a potem było już za późno. Paring Taegi / Vkook Jihope Nam...