-18-

249 14 8
                                    

!! Uwaga!! Rozdział zawiera elementy związane z przemocą wobec dzieci!!!

Byeongkwan wszedł do archiwum i
westchnął cicho. Spraw, które były prowadzone w kierunku przemocy było dużo. Każdego roku przybywały kolejne osoby, które trzeba było ratować z rąk  kata. Wiele dzieci trafiało do domów dziecka, rodziny zastępczej, do adopcji lub, niestety, na ulicę. Starali się uratować jak najwięcej osób. To była ich praca. Szukali przestępców, tych, którzy zagrażali innym... Zaczynając szkolenie do służby myślał o tym, że chce walczyć o bezpieczeństwo ludzi. Wiedział, że nie zawsze się udaje. Miał wyrzuty sumienia za każdym razem gdy widział, że zawiódł. Pracował dopiero od sześciu lat więc nie miał możliwości znać sprawy Kim Taehyunga. Gdzieś w pamięci miał urywki rozmów o tym chłopcu. Jego starsi koledzy co jakiś czas wspominali te wydarzenia ale rzadko mówili o szczegółach, a Byeongkwan był zbyt zajęty bieżącymi sprawami by zwracać na to uwagę. Wydawało mu się, że była to standardowa interwencja w wyniku której dziecko zostało odebrane rodzicom.
Podszedł do komputera i wpisał dane chłopaka, jakie zdobył od Nam Yoondo. Na początek sprawdził czy dane, które dostał są prawidłowe. Być może był przewrażliwiony, ale musiał mieć pewność. Współczuł dzieciakowi, ale to nie zmieniało tego, że jego reakcja nadal była dla niego dziwna i niezrozumiała. Może dlatego, że nigdy wcześniej nikt nie reagował tak gwałtownie, mocno. Nigdy na niego.
W końcu zaczął szukać spraw w jakie był zamieszany chłopak. Były tam informacje o przekazaniu opieki nad chłopcem, o odebraniu praw do niego jego matce, o morderstwie jego ojca, kilka raportów od psychologa o postępach dzieciaka... Postanowił przejrzeć wszystko co było związane z sądem. Z psychologii znał jedynie podstawy, które były potrzebne w codziennej pracy.

To, co zobaczył, sprawiło, że ręce trzęsły mu się z nerwów.
Najpierw sprawdził papiery dotyczące przekazania opieki. Już wtedy był przerażony. Chłopiec na zdjęciu w aktach był zbyt niski jak na swój wiek, zbyt chudy, blady, nie patrzył w stronę aparatu, jego postawa była skulona, obronna. W ogóle nie przypominał tego chłopaka, którego widział poprzedniego dnia. W jego pamięci Taehyung był wysoki, szczupły, miał zdrową cerę. Nie mógł też zapomnieć tego przerażonego spojrzenia, ale zanim wzrok Kima skierował się na noego, Tae wydawał się całkowicie normalnym, pewnym siebie, niecierpliwym dzieckiem. Wziął głęboki wdech i zaczął czytać opinie psychologa. ~"(...) Chłopiec ma stany lękowe. Nie pozwala się dotknąć. Nie odzywa się zbyt dużo. Przeżywa głęboką traumę. Jest opóźniony w rozwoju co zostało wywołane zaniedbaniem rodziców. Wysoce prawdopodobne jest, że gdy dziecko otrzyma odpowiednią opiekę, będzie w stanie funkcjonować na poziomie swoich rówieśników. (...) W momencie, gdy udało się porozmawiać z chłopcem, mówił o tym, że chce mieć bohatera, który go uratuje. Powtarza, że tylko gdy pojawi się bohater, on będzie bezpieczny. Mówił o tym, że się boi. Zapytany o to czy prosi o coś jeszcze, znów zaczął panikować, z czego może wynikać, że za każdą prośbę był atakowany. Zaleca się nie pojawianie się w jego obecności w mundurze policyjnym. Z zeznań świadków wynika, że jego ojciec cały czas udawał, że nadal pracuje w policji i często chodził w swoim mundurze. Reakcje chłopca to potwierdzają. (...) Kim Taehyung wydaje się ufać Nam Yoondo. Uspokaja się w jego obecności, wyczekuje spotkania z nim. Wydaje się traktować go jak swojego obrońcę. Nie jest to jednak relacja niewłaściwa. Nie widzę zastrzeżeń do powierzenia opieki nad chłopcem Nam Yoondo. Zdaję sobie sprawę z tego, że zalecane jest powierzenie opieki nad dzieckiem związanej parze, ale stan psychiczny chłopca nie pozwala na jego bliski kontakt z kobietami. Z jakiegoś powodu bardziej boi się kobiet niż mężczyzn. (...)"~Zamknął oczy i westchnął cicho. Spojrzał na raport z zeznania jednej z opiekunek w domu dziecka, w którym umieszczony został Taehyung na kilka miesięcy ~" (...) Taehyung jest bardzo cichym chłopcem. Potrafi się ukryć i wtopić w otoczenie tak dobrze, że można byłoby zapomnieć, że w ogóle tam jest. Bardzo trudno zmusić go do jedzenia. Jeśli zjadł więcej, od razu chorował, chciało mu się wymiotować. Lekarze mówią, że te reakcje są na tle nerwowym. Do tego ta anemia... Rodzice nie dawali mu zbyt dużo jedzenia... Nie potrafi się bawić. Wydaje się, że nigdy wcześniej tego nie robił lub tego nie pamięta. Obecność innych dzieci go stresuje. W ogóle obecność ludzi. Tylko w pobliżu wybranych osób zachowywał się swobodniej. Mi zaufał tylko dlatego, że od początku do końca mówiłam mu co zamierzam robić. Obserwował mnie przez cały czas. Nadal chce mi się płakać na myśl o tym przerażonym spojrzeniu gdy robiłam coś zbyt gwałtownie. Nigdy nie zapomnę widoku tego małego, słodkiego chłopca, płaczącego na widok zabieranej z jego pokoju bluzy. Chcieliśmy ją tylko wyprać, a on był pewien, że już jej nie odzyska. Kilka godzin zajęło przekonanie go, że to nie jest kara i że ją zwrócimy, a w szafie ma inne bluzy więc będzie mu ciepło (...). Panu Nam Yoondo długo zajęło zdobywanie zaufania chłopca. Do tej pory nie rozumiem co skłoniło go do decyzji o przejęciu opieki nad nim... On w tamtym czasie przychodził co jakiś czas pomagać przy dzieciach, ale nigdy do żadnego nie przywiązywał się za bardzo. Miał już dwójkę przygarniętych dzieci, a u nas był tylko wolontariuszem... Jednak tych dwoje połączyła wyjątkowa więź. W pewnym momencie, nawet jeśli widać było, że mały Taehyungie się boi, pozwalał się dotknąć panu Yoondo. Każdy lekarz badając go spotykał się z paniką i cichym płaczem, a pan Nam... Tae po prostu na niego patrzył, obserwował ze strachem i jakby czekał na błąd (...) "~Wszystko się zgadzało. Z opowieści Jungkooka wiedział, że Taehyung unika kontaktu z dziewczynami, raczej nie chodzi nigdzie bez jednego ze swoich braci, nie wdaje się w kontakt ze zbyt dużą ilością osób. Nie przepadał też za dotykiem, a zbliżenie się do niego zajęło Kookowi sporo czasu, szczególnie jeśli liczyć krążenie wokół Kima w poprzednich latach.
Wziął do ręki akta sprawy matki Taehyunga. Sapnął w szoku, gdy zobaczył załączone zdjęcia. Kobieta była wymęczona, ale zadbana. Nie było widać na niej żadnych śladów przemocy. Bardziej wykończyły ją używki. Dziecko zaś miało widoczne, nadal gojące się rany. Był jeszcze szczuplejszy niż na poprzednim zdjęciu i przez to Byeongkwan bał się zajrzeć do akt związanych z okresem tuż po zabraniu chłopca z miejsca zbrodni. Z duszą na ramieniu zaczął czytać zeznania dotyczące kobiety. Sąsiedzi wypowiadali się o tym, że często było słychać krzyki i płacz dziecka. Chcieli to zgłaszać, ale przecież Kim był policjantem, ufali mu. No i krzyki po jakimś czasie ustały, więc uznali, że dzieciak miał okres buntu, może rodzice nie chcieli mu czegoś kupić. W końcu nie byli jakoś bardzo zamożni. Martwili się, gdy chłopiec przestał wychodzić z domu, gdy coraz częściej w ich domu odbywały się pijackie imprezy, ale nie wtrącali się. Z zeznań wynikało też, że pani psycholog nie mogła nawet wejść do pomieszczenia żeby chłopiec z nią porozmawiał. Gdy zaś zajął się nim mężczyzna, ten chował się, kulił, ale nie uciekał. Nie wpadał w panikę. Byeongkwanem wstrząsnęła wzmianka o dziecku kulącym się w kącie, w pozycji chroniącej jego narządy wewnętrzne, obserwującym innych jak spłoszona zwierzyna.
Yoondo miał już pod opieką dwóch chłopców, którymi zajmował się jeszcze zanim zmarła jego żona. Miał doświadczenie, więc Byeongkwan rozumiał dlaczego był jednym z kandydatów. Z analizy wynikało, że chłopak uważał kobietę za powód jego bólu. Bał się ojca, ale to matka dawała powody do kary, wskazywała miejsce, w którym się ukrywał. Chłopiec uznał, że dostawał karę za mamę... W jego młodym umyśle nie było innego rozwiązania. Sam był grzeczny, starał się unikać kłopotów. Nie chciał bólu. Robił wszystko żeby zadowolić ojca, a i tak obrywał. Kolejne informacje były równie przerażające. Opisywano dokładnie jakie obrażenia miał chłopiec. Liczne ślady po poparzeniach, źle zrośnięte kości, mnóstwo obić, siniaków, nowych i starych blizn, nieleczona wada wzroku, anemia,... A to był dopiero początek...
Ze łzami w oczach sięgnął po akta z morderstwa. Nie chciał czytać o szczegółach. Chciał tylko zobaczyć w jakim stanie znaleziono ciało i przeczytać raport z akcji. Był wykończony psychicznie po przeczytaniu tamtych informacji. Nie był w stanie poznawać wszystkich szczegółów. Było mu żal Taehyunga. Współczuł mu.
Skrzywił się widząc zdjęcia skatowanego ciała mężczyzny. Widać było, że napastnicy długo się nim bawili. Co dziwne, nie zabezpieczono żadnych śladów. Podejrzewali jakąś grupę przestępczą. Szczególnie, że mężczyzna był policjantem i nawet jeśli został zwolniony dyscyplinarnie za picie alkoholu na służbie, nadal mógł mieć wielu wrogów.
Kobieta miała sporo siniaków i rozciętą wargę. Widać było, że nie skupiali się na niej. Poza tym po samym zdjęciu było wiadomo, że była pijana i być może naćpana. A dziecko... Nie było go w ogóle widać. Chłopiec był skulony ukrywał twarz w dłoniach, ramionach lub między kolanami. Nie dawał zrobić sobie zdjęć. Dopiero późniejsze fotografie załączone do akt wskazały skalę problemów chłopaka. Na jego ciele praktycznie nie było miejsca, na którym nie byłoby świeżych blizn, siniaków, ran... Nie miał za dużo tkanki tłuszczowej, jakby w ogóle nie jadł, albo jadł tylko tyle żeby przeżyć. Wzrok miał rozbiegany, usta popękane, poranione. Sięgnął po raport z interwencji po zgłoszeniu o morderstwie. ~(...) W domu zarejestrowano obecność dwóch osób. Martwego mężczyzny i półprzytomnej kobiety. Z badań wynikało, że kobieta miała w sobie 2,5 promila alkoholu we krwi. Dopiero po wywiadzie z sąsiedztwem funkcjonariusze przeszukali dom dokładniej chcąc odnaleźć dziecko (...). Chłopak ukrył się pod łóżkiem, w najbardziej zacienionym miejscu. Pod łóżko zaglądało wcześniej dwóch funkcjonariuszy i nie zauważyło go. Godzinę zajęło przekonanie chłopca do wyjścia z ukrycia (...)."~ Zamknął akta i pozwolił sobie na łzy. W takich chwilach stwierdzał, że nie nadaje się do tej pracy. To dziecko przeżyło za dużo. Tak naprawdę nie miało dzieciństwa. Zastanawiał się jakim cudem teraz w miarę normalnie funkcjonował... Podziwiał jego determinację do walki.

Taehyung wszedł do domu Jeonów niepewny. Umówił się z Jungkookiem, ale nie rozmawiali ze sobą zbyt dużo. Nie martwiłoby go to gdyby od związku z Jeonem nie zależało powodzenie całej akcji. Musiał mieć pretekst żeby tu przychodzić. A opinia innych nie bardzo go obchodziła. Trzymał się kurczowo tych osób, które o niego dbały. To ich chciał zadowolić, to oni mieli być z niego dumni. Reszta się nie liczyła. Reszta mogła nim gardzić, nienawidzić, kochać, cokolwiek, ale ich zdanie nie miało zbyt wielkiego znaczenia. Tylko, że w tym przypadku chodziło o misję więc tą opinią się przejmował.
Zesztywniał gdy zobaczył chłopaka kierującego się w jego stronę. Skrzywił się gdy zobaczył, że ten zachowuje się jakby miał do czynienia z jakimś dzikim zwierzęciem. Nie lubił gdy ludzie traktowali go wyjątkowo. Od dawna nad sobą pracował. Nauczył się funkcjonować w społeczeństwie.
Pozwolił się objąć, ukrył twarz w bluzie Jungkooka i zmusił się do płaczu. Nie lubił tego, ale musiał odegrać swoją rolę. Na szczęście to nie było trudne. Czuł się upokorzony, nadal miał w głowie wspomnienia z przeszłości i bał się o swoje życie. Nie w kontekście tego czy przeżyje. Bardziej w kwestii jego przyszłości.
Jungkook tulił go, samemu nie mogąc sobie za bardzo poradzić ze zdobytymi informacjami. Nie myślał jednak o tym jak o przeszkodach. Już wcześniej wiedział, że ten chłopak nie miał łatwo. Że relacja z nim będzie trudna. A teraz jeszcze bardziej chciał go chronić. Nie potrafił jednak nie myśleć o tym jak bardzo jego ukochany cierpiał. Bolało go to. Gdyby mógł, wskrzesiłby jego ojca i zabił ponownie. Byle tylko ukarać za wyrządzone krzywdy.
- Przepraszam Cię, Jungkookie. To miała być cudowna randka a ja...
Kook uspokajał go i tulił drżące ciało. Da niego było cudownie. Bo był z ukochanym. Wszystko inne były tylko niewielkimi komplikacjami w jego oczach.
- Dzień dobry, panie Kim.
Usłyszeli głos Byeongkwana. Tae zesztywniał, wyrwał się z objęć Jungkooka. Ukłonił się głęboko i zaczął przepraszać za całą sytuację. W środku chłopiec drżał ze złości - musiał kłaniać się przed policjantem... Był wściekły na siebie, że doprowadził do tej sytuacji.
- Nic się nie stało, chłopcze. Rozumiem...

_____Ps

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

_____
Ps. Zdaje sobie sprawę, że w raportach nie użyłam właściwego języka. Nie lubię jednak za bardzo tego urzędowego 🙈

Przepraszam za blady, starałam się wszystko poprawić, ale no... Wiecie jak to bywa 😈👼🐯

Anything you want ~ Taegi/VkookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz