Taehyung od 8 roku życia jest zafascynowany Min Yoongim. Mężczyzna jest jego bohaterem, który uwolnił go z rąk kata. Nie zdaje sobie sprawy z tego, że został wciągnięty w świat przestępczy, a potem było już za późno.
Paring
Taegi / Vkook
Jihope
Nam...
Yoongi wpatrywał się w Jimina nie rozumiejąc dlaczego wiadomość iu nie wiedział mimo wielu lat bliskiej relacji, a potem związku. - Czego tu znowu nie rozumiesz? Jimin był już mocno zirytowany. Od pięciu minut tłumaczył Yoongiemu kod jaki dostał od swojego brata, a ten nadal patrzył na niego jak na idiotę. - Misia rozumiem, kod też, ale z jakiej niby racji jesteś pewien, że to ten konkretny szpital?! Jimin uderzył głową w stół załamany. Może to już nie było tak oczywiste, jak te dwie rzeczy, ale on i Tae mieli przecież swoje sposoby. - Tak w skrócie, bo wyjaśnianie wszystkich słów już mnie dobija - batman to superbohater, ratunek, dlatego ten konkretny miś. Oznacza szpital, połączyłeś fakty? Yoongi kiwnął głową. Był zły, bo akurat to było dla niego jasne. - Ale skąd wiesz, że ten konkretny?! Beomgyu westchnął zmęczony tą rozmową. Rozumiał Suge. Mężczyzna nie chciał marnować czasu na podróż w jedno konkretne miejsce bez pewności, że to tam jest Taehyung. Pewnie wolałby wysłać swoich ludzi do Tajlandii i przeszukać wszystko, podczas gdy Jimin upierał się na to jedno konkretne miejsce. Wręcz nalegał żeby najlepszych ludzi wysłać właśnie tam... - W każdym kraju jest miejsce, które chcemy zobaczyć. Pech dla porywaczy, że umieścili Taehyunga w mieście, w którym on już był. Pałac Nong Prachak to jedno z nielicznych miejsc, które Tae uznaje za zajebiste. A ten szpital jest najbliżej tego pałacu. Powiedział powoli Gyu, a Jimin pokiwał głową z entuzjazmem. Nie wpadł na to by wyjaśnić to w ten sposób. Może był za bardzo podekscytowany. - Ale w Udon Thani jest kilka szpitali... Jak niby miał określić, że to nie inny szpital? Gyu wywrócił oczami. - Dodałby liczbę po przecinku, gdyby to był szpital drugi w kolejności pod względem odległości od pałacu, dałby +66,2 Yoongi zmarszczył brwi. To było dla niego niebywałe. Jak te dzieciaki ogarnęły te wszystkie kody. - Ale czy to nie wyglądałoby podejrzanie? - Wiadomość sama w sobie jest dziwna, taka cyfra nic by nie zmieniła... Szykujemy się do drogi, a nie pierdolisz. Miasto jest pewne, jeśli chłopcy znają ten kod. A jeśli szpital się nie zgadza, sprawdzimy wszystkie inne. To nasz jedyny trop bo te z lotnisk się urwały. Powiedział Hoseok, który do tej pory milczał. Rozmawiał wcześniej z Gyu, który utrzymywał kontakt z Soobinem i był na bieżąco. Znał szczegóły. Sam rozgryzł o jakie miejsce chodziło bo wiele razy rozmawiali o tym, że chłopcy chcą tam jechać jeszcze raz. Zastanawiał się jeszcze nad Dong Phayayen-Khao Yai, ale szybko uświadomiono go, że to miejsce uznawane jest za "źródło energii". Dodatkowo przez to, że ten leśny kompleks zajmuje bardzo duży obszar, potrzebowaliby dodatkowych informacji o lokalizacji. - Dlaczego ja nie znam tych kodów? Spytał Yoongi trochę załamany. Miał wrażenie, że oddalił się od swojej miłości skoro nie wiedział takich rzeczy. - Nigdy nie zakładaliśmy porwania... Kody były przygotowane w razie odejścia z grupy i rozdzielenia się dla zmylenia was... Baliśmy się, że stanie się coś, co sprawi, że Tae będzie chciał od ciebie odejść... Większość stworzyliśmy, gdy dowiedział się o tym, że będziesz starał się o dzieci. Ty też pewnie masz z nim jakieś hasło... Yoongi prychnął cicho. Miał hasło. Musieli mieć. Ale Tae się z nim nie skontaktował. - Jakie ono jest? Wszyscy spojrzeli na Suge zaciekawieni. To mogła być dodatkowa wskazówka. Może Tae dał jeszcze jakoś znać, ale Yoongi to przeoczył zbyt zaślepiony strachem o niego. - Wiadomość w grze... Ale od dawna żadne z nas tam nie wchodziło. Nie myśleliśmy o zmianie kodu. Gyu spojrzał na niego zły. Podszedł do niego i uderzył go. - Loguj się tam, debilu! Warknął najmłodszy z ich grupki. Yoongi szybko usiadł przed komputerem i zalogował się na odpowiedniej platformie. Zauważył, że niewiele osób zostało w królestwie, na którym grali. Zajrzał do skrzynki odbiorczej, gdzie w jednej z ostatnich wiadomości były same liczby. - To jego lokalizacja...
Mingi usiadł na kolanach swojego ukochanego i uśmiechnął się szeroko. Zdobyli wszystkie informacje, jakie mieli znaleźć. Do tej pory czuł na swoim ciele brudne ręce gościa, który próbował przejąć ich teren handlu bronią i narkotykami. Do tej pory jego skóra paliła od jego ohydnych pocałunków. Na szczęście zdążył go zabić zanim mężczyzna chociażby pomyślał o zdjęciu spodni. Był zbyt zajęty zachwycaniem się chłopakiem i nie spieszył się. A Mingi zabił. Nie po raz pierwszy, ale tym razem nie czekał aż zostanie zaspokojony. Chciał zabić i wrócić w objęcia Hoshiego, który zmywał teraz bród swoimi pocałunkami. - Co teraz, kochanie? Sooyoung uśmiechnął się lekko i pogładził policzek swojego maluszka. - Teraz mamy chwilę wolnego. Spędzimy te kilka dni sami, na wakacjach.
Jungkook miał ochotę jechać z nimi. Miał ochotę wejść do tego odrzutowca i polecieć do Tajlandii. Znaleźć się tam, gdzie jest Taehyung by na własne oczy przekonać się, że on żyje. Że wszystko z nim dobrze. Już tam szedł, razem z Jiminem, Hoseokiem, Hyungsikiem, Yoongim i dwoma mężczyznami, których nie znał, gdy Mars złapał go za biodra i przyciągnął do siebie. - Kochanie, zobaczysz go niedługo... Wrócą z nim... Beomgyu też nie leci z nimi tylko czeka. Wytrzymasz...
Soobin objął swojego chłopaka i gładził uspokajająco jego plecy. Bali się. Jeśli wszystko źle rozszyfrowali, tracili kolejne minuty. Z drugiej strony, obie wiadomości wskazywały na ten jeden szpital. W kodzie wysłanym do Yoongiego był nawet numer sali, w jakiej powinien leżeć Taehyung. Ale jeśli coś źle odczytali. Jeśli choć jedna cyfra powinna być inna.. Jeśli Taehyung się pomylił... Albo ktoś dowiedział się jakie są hasła i to wykorzystywał... - Będzie dobrze, V tu wróci... Szepnął Bin i pocałował Beomgyu w czoło. Oni mogli teraz tylko czekać...
Taehyung jęknął z bólu gdy lekarz próbował ruszać jego kończynami. Zdjęli mu gips i musieli na nowo rozruszać jego mięśnie. Przez tak długie leżenie, nie miał w ogóle siły. A to, że nadal wszystko go bolało wcale mu nie pomagało. - Mamo, proszę... Już nie mogę... - Dasz radę, synku.. Mężczyzna, siedzący w rogu pomieszczenia, prychnął cicho. Nie podobało mu się to, że Tae wraca tak szybko do zdrowia. To było jak przyspieszanie nieuniknionego. Chociaż bardziej bał się powrotu pamięci, to możliwość poruszania się była równie niebezpieczna. V był niebezpieczny. I on aż za dobrze zdawał sobie sprawę. Miał jednak wrażenie, że jego żona ma to gdzieś. Ona zaczęła o niego dbać, a przecież mieli go tylko odizolować i dostać za to pieniądze. - Daj mu spokój, ma dość na dziś... Powiedział w końcu, zmuszając się do uśmiechu. Kobieta wywróciła oczami - No dobrze... Na dziś wystarczy, pójdę po coś do jedzenia... Taehyung kiwnął głową i z pomocą pielęgniarzy przeszedł na swoje łóżko. Zdrową ręka sięgnął po telefon. - moje DNA od początku chce ciebie... Szepnął chłopak i uśmiechnął się szeroko. - Co tam mamroczesz... Synu? Spytał mężczyzna, starając się być miłym. Musiał przynajmniej dobrze wypaść w jego oczach... Może wtedy przeżyje. - Nic, nic... Zobaczyłem zabawnego mema... Będzie Ci przeszkadzać jeśli włączę film? - Nie, możesz oglądać... Tylko nie horror, bo jak Twoja mama zobaczy to na zawał padnie.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.