168.

3.8K 249 138
                                    

- To nie mogło się udać... - Lena pochyliła się obejmując swoje nogi z całej siły. Była już zmęczona płaczem, który za żadne skarby nie chciał ustać.

Gwałtowna reakcja ciemnowłosej nie była powodem do nadmiernego optymizmu. Z jednej strony Lena nie mogła jej się dziwić, że nie przyjęła ze spokojem takich wiadomości i wyszła. Z drugiej strony, zielonooka miała cichą nadzieję, że Alex nie odsunie się od niej, przytuli ją raz jeszcze i swoją bliskością da jej nadzieję na to, że to co zrobiła jej nie skreśla. Wiedziała, że takie myślenie było żałosne i nie miała nawet prawa tego oczekiwać. Czuła się jednak tak słaba w środku, że potrzebowała chwycić się czegoś co nie pozwoli jej utonąć w natłoku swoich czarnych myśli.

Lena była tak skołowana, że nie miała pojęcia czy siedzi w pokoju sama kilka, kilkanaście minut, czy może jeszcze dłużej. Podskoczyła na łóżku gdy drzwi do pokoju zostały otwarte i Alex weszła do środka i usiadła na łóżku.

- Chodź tu do mnie... - Wyszeptała obejmując zielonooką. - Przytul się. Obydwie musimy się uspokoić. - Po tych słowach przyciągnęła ją do siebie i oparła się o poduszki.

Lena nie wzbraniała się. Była zaskoczona gestem niebieskookiej ale nie rozmyślała nad tym. Potrzebowała tego. Potrzebowała jej. Przylgnęła do dziewczyny i oparła głowę o jej klatkę piersiową. Wsłuchując się w przyspieszone bicie serca Alex zamknęła oczy.

- Przepraszam, że wyszłam. Musiałam, ale to nie dlatego, że zraziło mnie co powiedziałaś... - Alex głaskała ją po ramieniu. - Jeśli cokolwiek więcej chcesz mi powiedzieć, obiecuję, że wysłucham cię do końca i już nie wyjdę w trakcie.

- Zabiłam człowieka. Mam jego krew na rękach... - Powiedziała cicho Lena wtulając się w Alex jeszcze bardziej. - Gdy ocknęłam się w szpitalu byłam przerażona, że mój plan się nie powiódł. Świadomość tego, że żyję wcale mnie nie ucieszyła. Bałam się, że nie udało mi się i skoro ja żyję, to znaczy, że tobie nadal grozi niebezpieczeństwo. Tak bardzo się o ciebie bałam. Potem dotarło do mnie co ja tak naprawdę zrobiłam. Próbowałam się zabić aby tobie nic się nie stało. Zrobiłam coś czym mogłam zadać ci tak ogromny ból. Tego pierwszego dnia po przebudzeniu... Ja nawet nie potrafię nazwać tego wszystkiego co mnie wypełniało. Nie byłam gotowa, żeby zmierzyć się sama z tym co się stało a co dopiero powiedzieć wam cokolwiek. Zwłaszcza tobie, bo wiedziałam, że ciebie skrzywdziłam najbardziej. Dlatego nie chciałam, żeby ktokolwiek do mnie przyszedł. Nie umiałam stawić temu czoła.

Lena słyszała jak bicie serca ciemnowłosej znów się zmieniło. - Kiedy mama powiedziała mi, że Robert nie przeżył, coś jakby rozerwało mnie od środka. Załamałam się, że zginął z mojej winy a jednocześnie z mojej piersi spadł ciężar całego strachu, że tobie coś grozi z jego strony. Nie mogłam wybaczyć sobie tego, że go zabiłam, nadal nie mogę,  a z drugiej strony czułam ulgę, że jego już nie ma... Dotarło do mnie, że nie jestem dobrym człowiekiem. Dobrzy ludzie nie powinni czuć ulgi, że zabili kogokolwiek. Wtedy do tej ulgi dołączyła pogarda do samej siebie. Wszystko w środku zaczęło mi mówić, że nie zasługuję na to, żeby z tobą być. Ty jesteś tak dobra, zbyt dobra... Masz tak kochane serce, że nie powinnaś oddawać go komuś kto nie jest tego wart. Naraziłam cię na utratę życia i powinnam ponieść za to karę, którą sama sobie wymierzyłam. Uważałam, że zasługujesz na coś o wiele lepszego.

Lena otarła policzek. Czuła, że przez jej łzy koszulka Alex jest już mokra. - Mama mówiła mi jak przesiadywałaś przy moim łóżku, że tak się bałaś, nie jadłaś i nie spałaś czekając aż cokolwiek się zmieni. Każda taka informacja łamała mnie od środka. Czym więcej słuchałam o tym jaka cudowna byłaś i jak wszystko podporządkowałaś pode mnie, tym bardziej ten popieprzony głos w mojej głowie szydził ze mnie. Czułam się jak śmieć i w głowie rozbrzmiewały mi słowa, że poświęcałaś się dla mnie gdy to ja sprowadziłam na ciebie taki ból i powinnam zniknąć raz na zawsze, żeby uwolnić cię od marnowania życia na kogoś takiego jak ja. To przejmowało nade mną kontrolę. Tak jakbym wpadała w obłęd. Co noc dręczył mnie jeden i ten sam koszmar. Noc w noc moja podświadomość we śnie podsuwała mi obraz chwili w której Robert zabija cię na moich oczach. A ja nie mogę cię uratować. Nie mogę zrobić nic... Nie mogę nawet odwrócić wzroku. Muszę patrzeć na to co ci robi. Jakby niewidzialna siła trzymała moją głowę i pilnowała, żebym nie zamykała oczu. To było straszne. Bałam się zasypiać, bo nie chciałam widzieć tego po raz kolejny.

Wpuść mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz