Krótki, ale w końcu, po długim czasie, publikuję ten rozdział. Mam nadzieję, że wam się spodoba.
Nie rozumiałam, dlaczego to zrobili. Ojciec doskonale zdawał sobie sprawę, że nienawidzę tego człowieka całym sercem i ciałem. Więc, dlaczego sprowadzili go do miejsca, które dosyć często odwiedzam? Po śmierci matki obiecałam sobie, że go znajdę i zabiję. Początek końca mojej obietnicy zaczął się, gdy po raz pierwszy zobaczyłam Avengers w szkole, w której tymczasowo się uczyłam. Definitywny koniec był zaledwie kilka godzin temu.
Szare ściany baru, w którym popijałam alkohol, odbijały od siebie światło rzucane przez niewielkie lampy rozstawione w kilkunastu miejscach. Bar ten był bardziej na uboczu przeznaczony nie dla ludzi prawych i uczciwych. Dym papierosowy wyraźnie czuć było w powietrzu. Spojrzałam na barmana. Czyścił właśnie szklanki po poprzednich klientach. W pewnej chwili nasze spojrzenia skrzyżowały się, a ja niosłam palec wskazujący. To był znak dla niego, aby ktoś mi przyniósł jeszcze jedną butelkę. Zdecydowanie nie mam najmniejszego zamiaru wyjść stąd trzeźwa. Nie wiem, w jaki sposób dotrę do domu, ale w tej jednej chwili zupełnie mnie to nie obchodziło.
Przede mną pojawiła się alkohol. Otworzyłam ją. Nie nalewałam do kieliszka, tylko jak zwykły alkoholik zaczęłam pić prosto z butelki.
— Przestań — powiedział ojciec i zabrał mi tą cudowną buteleczkę z cudownym napojem.
Odstawił ją na stolik.
— Dlaczego? — Zapytałam cicho. — Wracaj do tego mordercy.
— Nie nazywaj go tak — powiedział spokojnie.
— A jak?! — Krzyknęłam spoglądając na ojca. — Jak mam go nazywać?! Zabrał mi wszystko.
— Nie był wtedy sobą. Był pod rozkazami Hydry — oznajmił ojciec zupełnie jakbym tego nie wiedziała.
— Co mnie to obchodzi — rzuciłam. — Mógł się opamiętać. Już nie raz mu się to udało.
Zapadła cisza. Wszyscy, prócz obsługi, ulotnili się z lokalu. Przez mojego wspaniałego ojca tracą zarobek...
— Odejdź. Na zawsze — powiedziałam. — Nigdy nie byłeś mi potrzebny do życia.
Już otwierał usta, by coś powiedzieć, ale go ubiegłam.
— Odejdź! — Krzyknęłam wstając.
Nie dbałam w tej chwili o jego uczucia. Chciałam, by w tej chwili cierpiał tak, jak ja cierpiałam, gdy jego najlepszy przyjaciel mordował mi matkę. Kiedy ja musiałam patrzeć jak z martwych oczu mej matki wypłynęły ostatnie łzy. Ojciec patrzył na mnie ze łzami w oczach.
— Odejdź! — Powtórzyłam.
Wyszedł nic więcej nie mówiąc. Usiadłam z powrotem na fotelu. Przeczesałam dłonią włosy. Spojrzałam na barmana. Wyciągnęłam kilka banknotów i rzuciłam koło butelki. Wstałam, po czym wyszłam z baru. Nigdzie nie zauważyłam ojca. Wziął chyba sobie do serca moje słowa i odszedł.
Ruszyłam chwiejnym krokiem w stronę... w sumie nie wiem. Po prostu szłam chcąc w jakikolwiek sposób uporządkować swoje myśli, które przez dzisiejszą sytuację pędziły z prędkością światła. Jedno wiedziałam, nie wrócę teraz do swojego mieszkania, które obserwują cały, pieprzony, czas. Ani do Axe. Tak, o nim też wiedzieli.
Szłam już kilka minut. Zaczęło mi się kręcić w głowie. Skręciłam w jedną z bocznych uliczek. Musiał przysiąść na sekundę. Oparłam się o ścianę. W pewnej chwili poczułam się naprawdę źle. Miałam mroczki przed oczyma.
— Witaj Aido — usłyszałam.
Zobaczyłam mężczyznę w garniturze.
— Kim pan jest? — Zapytałam przymykając oczy.
Czy to był tylko alkohol?
— Daliśmy ci ostrzeżenia — mówił facet.
W tej chwili zdałam sobie sprawę, że to koniec. Moje dni były policzone. Los zdecydował, że nie będzie to już takie proste, jak się kiedyś mi wydawało. Życie mej matki i moja przeszłość dopadła mnie właśnie w tej jednej chwili.
CZYTASZ
Ready For Anything 1,2,3
FanfictionCZĘŚĆ 1 Będąc nastolatką nie wiesz, czego się spodziewać od losu. Ja, jak to ujmują dorośli, zeszłam na złą drogę. Po śmierci matki, która była jedną z agentek Hydry, musiałam wiać, by organizacja mnie nie dorwała, ale ja wiedziałam. Wiedziałam, że...