AidaStałam pod ścianą wpatrując się w chodzącego w tą i z powrotem generała. Wydawał się być bardzo zdenerwowany, choć nie wiem dlaczego. Misja przebiegła gładko i bez większych problemów. Avengers mieli mnie zobaczyć na kamerze, zobaczyli. Dowództwo chciało mojego pojedynku z nimi, dostali go. A jednak nadal coś im nie pasowało.
— Poznałaś kogoś z nich? — Zapytał generał momentalnie spoglądając mi prosto w oczy.
— W jakim sensie, generale? — Zapytałam.
Nie byłam pewna, o co im dokładnie chodzi, a nie chciałam popełnić żadnego błędu.
— Jakbyś znała kogoś z nich wcześniej? Spotkała kogoś z nich? — Doprecyzował mężczyzna.
— Nie — odpowiedziałam krótko zgodnie z prawdą.
Hopkins kiwnął jedynie głową i zasiadł za swoim wielkim, masywnym biurkiem.
— Jest wśród nich zdrajca — oznajmił. — Był naszym najlepszym żołnierzem, dopóki nie przystał do wrogów.
— Rozumiem. Mam go zabić? — Zapytałam.
— Nie, sprowadzić go do nas z powrotem, by Hydra stała się najpotężniejsza — odpowiedział generał.
— Kiedy i w jaki sposób mam to wykonać, generale? — Zapytałam będąc gotowa wyjechać nawet zaraz.
— Za kilka dni. Sposób sobie wybierz, tylko nie zabijaj. Sprowadź żywego — powiedział Hopkins. — Uważaj na Steve'a Rogersa, Kapitana Amerykę.
— Zrozumiałam. W razie konieczności, zabić?
Musiałam wiedzieć wszystko. Hydra musiała być ze mnie dumna. Pragnęłam zrobić wszystko by byli zadowoleni. Generał nie odpowiadał już dłuższy czas.
— Generale? — Powtórzyłam.
— Zabij — powiedział krótko.
— Przyjęłam. Wyruszam natychmiast — odpowiedziałam.
Jeśli żadna akcja nie była wcześniej zaplanowana, to najlepiej było ją wykonać od razu. Szybko i bez zbędnych problemów. Tak, aby wszyscy byli zadowoleni.
W przydzielonym pokoju przygotowywałam się właśnie do misji zleconej zaledwie godzinie wcześniej. W drodze do Nowego Jorku, w samolocie, miałam otrzymać informacje dotyczące aktualnego miejsca pobytu Zimowego Żołnierza. Nie rozumiem, dlaczego zdradził nas, zawdzięczamy Hydrze życie i dom, a on przeszedł na stronę naszego wroga.
Cierpliwie obserwowałam siedzibę główną Avengers z dachu budynku, który znajdował się w niewielkiej odległości od niej. Zbliżał się wieczór. Z tego, co mi przekazano, Zimowy Żołnierz miał gdzieś dzisiaj wyjść z wieży razem z Kapitanem Ameryką. Nie wiedziałam jednak, jaki jest ich cel. Nie było to jakoś wielką przeszkodą, tylko nie lubiłam czegoś nie wiedzieć. Godzinę później pojawili się. W mgnieniu oka zeszłam na dół z dachu. Trzymałam się od nich w pewnej odległości, ale tak, żeby nie spuścić ich z oczu. Kierowali się w stronę Central Parku.
Po co tam szli? Zresztą nie mój interes. Miałam tylko wykonać zadanie.
Zrobiło się już całkowicie ciemno na ulicach miasta. Jednym źródłem światła w parku były rozstawione co cztery metry lampy. Tutaj będzie łatwiej się ukryć i zdecydowanie lepiej ich obserwować. Nic nie mówili. Szli w ciszy jakby... wyszli tylko na spacer. Tylko.
Coś zaczęło mi nie pasować. Powiedzieli mi, jak oni się zachowują, a takie zachowanie do nich w każdym razie nie pasuje. Powoli wycofywałam się. Kiedy straciłam ich już z oczu, chciałam zawiadomić generała o przerwaniu akcji i odłożeniu jej, ale nie mogłam się z nimi skontaktować. Wszystkie urządzenia padły. Ot tak. Postanowiłam jak najszybciej wrócić do miejsca zbiórki. Przy wyjściu z parku napotkałam niemiłą niespodziankę. Grot strzały należącej do Hawakeye'a przystawiony był do skroni mojej głowy.
— Rusz się tylko, a strzelę ci w łeb.
Długo wyczekiwany, ale mam nadzieję, że się podoba. Przyznam Wam szczerze, że nie mam już zbytnio weny na ciągnięcie dalej tej opowieści, więc następny rozdział będzie już epilogiem.
![](https://img.wattpad.com/cover/189477623-288-k659713.jpg)
CZYTASZ
Ready For Anything 1,2,3
FanficCZĘŚĆ 1 Będąc nastolatką nie wiesz, czego się spodziewać od losu. Ja, jak to ujmują dorośli, zeszłam na złą drogę. Po śmierci matki, która była jedną z agentek Hydry, musiałam wiać, by organizacja mnie nie dorwała, ale ja wiedziałam. Wiedziałam, że...