Fala gorąca uderzyła mnie w twarz. Adrenalina rozszerzyła moje źrenice. Wyjęłam jedną ze strzał. Nałożyłam ją na cięciwę. Naciągnęłam. Wciągnęłam powietrze i powoli je wpuściłam razem ze strzałą. Strzała przecinała powietrze mknąc ku mojemu celowi. Trafiony. Agent Hydry upadł na ziemię, ale nikt nie zwracał na niego uwagi. Ruszyłam dalej. Do uczniów, którzy byli uwięzieni. Strzały raz po raz trafiały w nieprzyjaciela. Poczułam pieczenie na ramieniu. Spojrzałam na nie. Z rany postrzałowej powoli sączyła się krew. Rozejrzałam się. Błysk na dachu szkoły wskazywał na snajpera. Skupiłam się na celu. Ostatni raz wymierzyłam punkt, w który chciałam trafić. Strzeliłam, ale nie jestem pewna, czy go przypadkiem nie zabiłam. Na moim koncie chciałam mieć, tylko jedno morderstwo. Tak, do tej pory nie zabiłam jeszcze nikogo.
Odwróciłam się i pobiegłam dalej w kierunku uczniów. Przy takiej ilości napastników, którzy mnie atakowali ciężko było używać łuku, więc jedynym wyjściem była walka wręcz i sporadyczne używanie łuku jako takiego miecza, czy coś w tym stylu. Poczułam, jak zwilgotniały mi oczy. Łzy, które pojawiły się w kącikach moich oczu od razu odgoniłam. Nie mogłam być słaba. Nie po to tyle przeszłam, by teraz to wszystko stracić. Nie po to walczyłam tyle czasu, nie po to cierpiałam, nie po to liczyłam te wszystkie rany, których się nabawiłam w czasie poszukiwań Zimowego Żołnierza, żeby teraz przegrać.
Krew pulsowała w moich żyłach. Czułam, jak płynęła. Moje spocone ciało wręcz domagało się tego, żeby przestać. Ale nie mogę. To jeszcze nie koniec. Napięłam wszystkie mięśnie. Wir walki szalał dookoła mnie, a ja i tak biegłam w ich stronę. Omiotłam ich wzrokiem, by sprawdzić, czy nie są ranni. Dwójka miała rozwalone łuki brwiowe, trójce leciała krew z nosa, a dwie dziewczyny były tak przerażone, że gadały coś pod nosem i wyglądały całkiem jak wariatki, które uciekły z psychiatryka.
— Wstawać! — Krzyknęłam do nich przy okazji odparowując ataki agentów Hydry, ale oni nic, siedzieli jak wmurowani. — Czy ja mówię, do cholery, po chińsku? Wstawać albo ja was zastrzelę.
A tak na serio, to bym tego nie zrobiła. Chciałam po prostu, żeby ruszyli te swoje cztery litery szybciej. Nie zamierzam dostać ponownie kulką przez nich. Wiecie, jak nie po dobroci to siłą... albo groźbą śmierci.
Kilka minut później uczniowie zniknęli za drzwiami szkoły. Gdybym nie chciała mieć na koncie, tylko jednego morderstwa, to Fury już dawno byłby martwy. Przysięgam.
Energia nadal we mnie buzowała. Spostrzegłam, że jednej z agentów Hydry próbował zaatakować Czarna Wdowę od tyłu, którą była właśnie zajęta innym agentem. Potrząsnęłam głową, by dogonić zmęczenie. To jeszcze nie koniec, powtarzałam sobie. Nałożyłam strzałę na cięciwę. Wypuściłam ją. Trafiła w agenta prosto w krzyż. Cóż, nie będzie mógł chodzić, ale będzie przynajmniej żył. Sekundę później Wdowa obróciła się i zobaczyła nieprzytomnego napastnika. Rozejrzała się. Gdy mnie zauważyła, skinęłam głową i ona również jakby w podziękowaniu. Potem w końcu przyjechali agenci T.A.R.C.Z.Y. i zajęli się pozostałymi agentami Hydry. Usiadłam pod ścianą szkoły. Byłam zmęczona. Płuca paliły mnie żywym ogniem. Ciężko oddychałam. Chciałam położyć się w łóżku i odpocząć.
Przyjechały karetki i policja, jakby ci drudzy byli potrzebni teraz. Jeszcze nigdy tak bardzo się nie zmęczyłam podczas walki. W sumie to już dawno nie brałam udziału w takiej walce. W tej chwili zdałam sobie sprawę, co razem z Avengersami zrobiłam. Zamknęłam oczy, a promienie słoneczne padały na moją twarz. Kilka kosmyków moich włosów przykleiło mi się do twarzy. Błogie chwilę odpoczynku coś przerwało, a raczej ktoś. Otworzyłam lekko jedno oko.
— Blondyn z młotkiem, weź się trochę przesuń, słoneczko mi zasłaniasz — powiedziałam nie otwierając oczu. — Jak Barton? Będzie żył? — Zapytałam delektując się słońcem.
CZYTASZ
Ready For Anything 1,2,3
FanfictionCZĘŚĆ 1 Będąc nastolatką nie wiesz, czego się spodziewać od losu. Ja, jak to ujmują dorośli, zeszłam na złą drogę. Po śmierci matki, która była jedną z agentek Hydry, musiałam wiać, by organizacja mnie nie dorwała, ale ja wiedziałam. Wiedziałam, że...