Na korytarzach zrobił się tłok. Wszyscy kierowali się w stronę sali gimnastycznej. Westchnęłam. Nie miałam najmniejszego pojęcia, dlaczego zostaliśmy wezwani. Może to coś w stylu jakichś ćwiczeń czegoś? Stanęłam w rogu sali, gdzie nie było zbyt dużo ludzi. Dlatego też miałam całkiem niezły widok na prawie całą salę. Na scenę wszedł dyrektor naszej szkoły wraz z Steve'em Rogers'em, Natashą Romanoff i Tony'm Starkiem. Na ich widok uczniowie zaczęli gwizdać, klaskać i wrzeszczeć. Powstała ogólna wrzawa. Z drugiej strony, ciekawe, dlaczego oni tu przyjechali? Przecież ta szkoła nie wyróżniała się niczym od innych. Chociaż... Mamy chyba jakieś tam osiągnięcia sportowe i literackie na poziomie całego kraju i tego, że ta szkołą leżała całkiem blisko Stark Tower.
Jonathan Swolley. Dyrektor Roosevelt High School. Facet z widoczną siwizną i brzuchem. Bodajże ma sześćdziesiąt dziewięć lat.
– Poproszono mnie o zwołanie tego apelu. Wszystko wyjaśni wam panna Romanoff – powiedział Swolley i odszedł na bok.
– Niezmiernie miło mi – uważajcie, bo uwierzę, że jest niezmiernie miło – poinformować was, że wasza szkoła wygrała konkurs, który zorganizowaliśmy. Placówki z całego kraju – chyba Nowego Jorku, bo im nie chciałoby się jechać gdzieś dalej – zostały wzięte pod uwagę. Od jutra przez trzy tygodnie – ile?! – grupa Avengers będzie prowadzić zajęcia. Nie wszystkie, oczywiście, bo aż tyle nas nie ma. Na koniec pomyślimy nad jakimś konkursem, w którym nagrodą będą trzy dni w wieży Starka.
Na całej sali rozbrzmiały brawa i gwizdy, a ja przewróciłam jedynie oczami. Po apelu udaliśmy się na następne lekcje, bo tego nam nie mogli odpuścić. Dzień minął mi szybko i wróciłam do mieszkania robiąc po drodze drobne zakupy w sklepie osiedlowym.
Kolejny dzień zapowiadał się spokojnie, gdyby nie to, że znalazłam nowe informacje na temat Zimowego Żołnierza. Hydra sprowadziła go do Nowego Jorku. Nie poszłam na dwie pierwsze lekcje, tylko po to, aby dowiedzieć się, dlaczego organizacja sprowadziła go tutaj. A wiecie, co jest najlepsze? Że niczego, absolutnie, nie dowiedziałam się. Pytałam trochę tu, trochę tam. Sprawdzałam różne informacje w sieci, ale nie było kompletnie nic, więc na moją mapkę mogłam dołączyć tylko informacje, że kolejny cel Zimowego Żołnierza znajduje się w NY.
Z jękiem weszłam do szkoły na pozostałe lekcje. Byłam wyczerpana poszukiwaniami. Założyłam okulary przeciwsłoneczne, aby zasłonić moje wory pod oczami. Zadzwonił dzwonek na trzecią godzinę, a ja nawet nie dotarłam do szafki. Przyspieszyłam trochę i po chwili byłam przed nią. Wyciągnęłam wszystkie potrzebne książki na pozostałe pięć godzin i ruszyłam do klasy. Miałam teraz godzinę wychowawczą, więc też zbytnio się nie spieszyłam. Po dwóch minutach byłam pod drzwiami od sali dwieście trzydzieści sześć. Zapukałam i weszłam do środka. Szybko rozejrzałam się.
Było to średniej wielkości pomieszczenie z trzema, dużymi oknami. Ściany były w pomarańczowym kolorze. Podwójne ławki stały w trzech rzędach po pięć w każdym. Uczniowie zajęli wszystkie miejsca, prócz pierwszej ławki przy biurku nauczyciela, która była przez nas nazywana ławką kujonów, ponieważ każdy kto tam siedział, musiał uważać na lekcji i nie mógł używać telefonu, ani ściągać na sprawdzianach. Moja wychowawczyni siedziała w ostatniej ławce z jednym z kujonów. Przy biurku nauczyciela, natomiast siedziała Natasha Romanoff. Z lekkim westchnieniem usiadłam w tej przeklętej, pierwszej ławce.
— Imię, nazwisko i powód spóźnienia — powiedziała kobieta. — I zdejmij te okulary.
— Natalia Alexandrova, sprawy osobiste — odpowiedziałam zdejmując okulary przy okazji ziewając.
Ruda wpisała mi spóźnienie do dziennika, a potem spojrzała na mnie jeszcze raz.
— Jesteś rosjanką? — Zapytała.
— W połowie, a co? — Odpowiedziałam śpiącym głosem.
— Twoje nazwisko mnie zastanowiło i twój akcent. Drugie pytanie. Dlaczego jesteś zmęczona? — Zapytała Romanoff.
— Sprawy osobiste — odpowiedziałam stanowczo dając do zrozumienia kobiecie, że to nie jej sprawa.
Agentka wróciła do prowadzenia lekcji, czyli opowiadania o swojej, jakże dla mnie, ciekawej pracy w Avengers oraz odpowiadania na pytania uczniów. Gdy zadzwonił dzwonek jako pierwsza wyszłam z sali zakładając na nos okulary i kierując się na lekcje chemii z Brucem Bannerem.
To będą długie trzy tygodnie.
CZYTASZ
Ready For Anything 1,2,3
FanfictionCZĘŚĆ 1 Będąc nastolatką nie wiesz, czego się spodziewać od losu. Ja, jak to ujmują dorośli, zeszłam na złą drogę. Po śmierci matki, która była jedną z agentek Hydry, musiałam wiać, by organizacja mnie nie dorwała, ale ja wiedziałam. Wiedziałam, że...