Płomienie buchały ponad budynek. Tańczyły zgrabnie na powietrzu umilając mi widok z dachu budynku na przeciwko. Ładunki wybuchowe zrobiły swoje. Zapach palonych narkotyków poniesie się aż do miasta. Będzie zabawnie. Dobra, trzeba się zbierać, bo będzie tu zaraz pełno policji i straży pożarnej, a ja nie mam ochoty tłumaczyć, co robię na miejscu pożaru nielegalnego magazynu narkotyków. Teraz niech Angelo się martwi.Wróciłam do wieży zadowolona z siebie. Weszłam do salonu, ale nikogo nie zastałam. Wzięłam głęboki wdech. Co oni zdążyli zrobić w ciągu tych trzech godzin?
— Jarvis – zawołałam — gdzie jest mój brat? I ojciec? A najlepiej powiedz mi, gdzie są wszyscy.
Naprawdę starałam się powstrzymać myśl o wytarganiu brata nawet do Europy, byleby go nie było w Ameryce.
— W sali treningowej numer osiem Sky – poinformował Jarvis.
Trzy godziny… tylko trzy godziny, a on dał się zaciągnąć do ósemki. Westchnęłam. Tylko spokojnie. Wcale nie chciałam w tej chwili zabić Zachary'ego. Weszłam z powrotem do windy i zjechałam nią na piętro minus cztery. Całe piętro było niewielkie, ale zrobione na polecenie Fury'ego całkiem niedawno. A to wszystko, by najlepszych agentów sprawdzać przy drobnej pomocy Avengers. Mieściła się tutaj mała siłownia z workami treningowymi. Jednak większość sali, główną rolę pełnił ring. Dwieście dziewięćdziesiąt pięć cali na dwieście dziewięćdziesiąt pięć cali z podestem o wysokości trzydzieści dziewięć cali. W samym ringu zobaczyłam Zachary'ego i naszego ojca, którzy wymieniali się ciosami. Cała reszta wiwatowała. W końcu Zach nie zdołał uniknąć ciosu i z impetem poleciał na matę.
— Czy was już do reszty powaliło?! – krzyknęłam na co wszyscy spojrzeli w moją stronę.
Ich miny wskazywały, że miałam się o tym nie dowiedzieć. Podeszłam do ringu.
— O co żeście się założyli? – zapytałam spoglądając na wszystkich poza osobami na ringu. Cisza. Dorośli się znaleźli. — No, dalej, niech ktoś odpowie.
— To nie był do końca zakład Sky. Wszyscy chcieliśmy przekonać się w jakim stopniu Zachary jest wytrenowany – odpowiedziała Romanoff.
— No i co? Jak oceniacie? – zapytałam.
— Mógłbym rzec, że mocno średni, jak na nasze standardy – oznajmił pewny siebie Clint.
Mocno średni? Zdziwiłam się lekko. Czyżby Zachary ukrywał to, co naprawdę potrafi?
— Bez przesady Clint – powiedział tata. — Zachary daje radę.
— Kilka treningów i mógłby zostać agentem – powiedziała Natasha.
— Po moim trupie – powiedziałam.
— Ona tylko żartuje Sky. Nie mamy zamiaru wciągać Zachary'ego w to wszystko – powiedział tata.
Ulżyło mi na sercu. Choć z nimi to nigdy nic nie wiadomo.
— Zejdź tato, ja wejdę teraz za ciebie – powiedziałam.
Ściągnęłam bluzę i założyłam ochraniacze na dłonie, po czym weszłam na ring.
— To co? Ja też zejdę, zmęczyłem się trochę – powiedział Zach.
— Zejść możesz z tego świata – powiedziałam przechodząc między linami. — I to za sto lat. Muszę sprawdzić, czy nie straciłeś formy.
— Boże dopomóż mi – powiedział Zachary wznosząc spojrzenie ku górze.
Zaśmiałam się krótko.
***
Zachary według mnie zbyt teatralnie umierał po naszej walce. Nabierał powietrza w płuca jakby dnia miało zabraknąć, a jego pozycja ciała wskazywała na przejechanie przez ciężarówkę. Ja natomiast piłam sobie spokojnie wodę z butelki w jednym z rogów ringu.
CZYTASZ
Ready For Anything 1,2,3
FanfictionCZĘŚĆ 1 Będąc nastolatką nie wiesz, czego się spodziewać od losu. Ja, jak to ujmują dorośli, zeszłam na złą drogę. Po śmierci matki, która była jedną z agentek Hydry, musiałam wiać, by organizacja mnie nie dorwała, ale ja wiedziałam. Wiedziałam, że...