Samolot zostawiliśmy na małym, prywatnym lotnisku należącym do Tarczy. Stamtąd udaliśmy się wypożyczonym samochodem do mojego mieszkania oddalonego trochę od centrum.
— Witajcie w moich skromnych progach — powiedziałam wchodząc do lokum na pierwszym piętrze osiedlowego bloku. — Trzeba przewietrzyć.
Nie było mnie zaledwie miesiąc, a śmierdzi stęchlizną jakby przez rok co jakiś czas wlewano tu wodę. To zapewne sąsiadka z góry po raz kolejny zapomniała wytrzeć porządnie podłogę po kąpieli w wannie. Wiele razy już jej tłumaczyłam, jakie szkody u mnie tym powoduje.
— Rozgośćcie się — mruknęłam czując, że Natasha i James nie wiedzą, co ze sobą zrobić. Otworzyłam na oścież okna pozwalając świeżemu powietrzu wlecieć do środka. — Na prawo łazienka, dalej korytarzem dwa pokoje.
— Co zamierzasz teraz zrobić? — zapytała Wdowa.
— Najpierw pójdę włączyć prąd i zrobić zakupy — odpowiedziałam. — Potem się ogarnę i pójdę w jedno miejsce, żeby dowiedzieć się, gdzie jest teraz Harry.
— Zaraz będzie noc — zauważył świetny detektyw James Barnes. — Chcesz iść teraz? Nie jesteś wyczerpana lotem?
— Wszystko, co nielegalne rozkwita nocą. To najlepszy moment, żeby coś załatwiać — zawołałam ze schowka, gdzie mieścił się włącznik prądu. — Chcecie coś konkretnego ze sklepu?
— Kawę — powiedziała Wdowa.
Wpatrywałam się wyczekująco w Bucky'ego.
— Myśl szybciej. W osiedlowym i tak nie ma rarytasów — rzuciłam z przekąsem.
— Cokolwiek — odparł Barnes.
I ja mam z nim wspólną misję... Ten człowiek nawet nie wie, co chce zjeść! Zdusiłam w sobie chęć mordu na nim i z frustracją wyszłam z mieszkania zgarniając po drodze portfel. Sam sklep był oddalony o dwieście metrów od klatki schodowej. Zrobiłam większe zakupy biorąc również to, o co prosiła Romanoff. Dwie minuty po wyjściu ja i zakupy byliśmy w domu. Postawiłam torby na blacie z nadzieją, że rozpakuje i schowa je ktoś inny.
Ze swojej torby wyciągnęłam świeże ubrania i żel pod prysznic. Do łazienki zabrałam także kosmetyki, żeby odwalić się jak na rozdanie Oskarów. Faceci spojrzą przychylniejszym okiem, a ja dostanę tego, czego chcę, czyli informacje o miejscu pobytu Harry'ego Millera. Wzięłam jeden z najszybszych pryszniców w swoim życiu, a po założeniu na siebie ubrań przystąpiłam do okupacji lustra.
Bitą godzinę później wyszłam z łazienki zadowolona efektu. Miałam na sobie czarne spodnie typu rurki, białą zwykłą koszulkę oraz czarną skórzaną kurtkę. Zostało mi jeszcze założenie czarnych botek i wyjęcie z torby broni.
— Idziesz kogoś poderwać, czy zdobyć informacje? — usłyszałam od Wdowy, która siedziała na kanapie w małym salonie.
— To i to — odpowiedziałam. — Większość tutejszych bandziorów to całe szczęście mężczyźni, od których łatwiej wyciąga się informacje — dodałam. — Gdzie są te buty? — fuknęłam pod nosem. Westchnęłam, gdy nie znalazłam pożądanej rzeczy. — Wzięłaś jakieś botki? — zwróciłam się do Natashy.
— Nie, dlaczego miałabym je wziąć? — odpowiedziała. — Są strasznie niewygodne na misje.
— Dobra, założę trampki — mruknęłam wyciągając wspomniane buty i zakładając je. — Gdzie Bucky?
— Uznał, że prześpi się kilka godzin, zanim wrócisz z miasta — wyznała Romanoff.
— Ty też powinnaś. To trochę mi zajmie — stwierdziłam wyciągając broń w kaburze z torby.

CZYTASZ
Ready For Anything 1,2,3
FanfictionCZĘŚĆ 1 Będąc nastolatką nie wiesz, czego się spodziewać od losu. Ja, jak to ujmują dorośli, zeszłam na złą drogę. Po śmierci matki, która była jedną z agentek Hydry, musiałam wiać, by organizacja mnie nie dorwała, ale ja wiedziałam. Wiedziałam, że...