Nagle salon wypełnił się ciszą, która była tak gęsta, że można ją było niemalże dotknąć. Widziałam w oczach Avengers mieszankę zdumienia, zaskoczenia, ale także i zrozumienia.— Przepraszam — spojrzałam na Dominica — że nic nie powiedziałam. Przepraszam.
— Nie powinnaś była przemilczeć faktu, że masz dziecko — powiedział poważnie Fury. — W jaki sposób Hydra zdołała go porwać?
— Nie wiem. Theo i jego ojca ukryłam w Setteville we Włoszech w porozumieniu z Federico Martinelli, drugim największym bossem mafijnym — odpowiedziałam szukając po kieszeniach telefonu, którego po chwili nie znalazłam. — Niech ktoś pożyczy telefon, zapodziałam gdzieś swój.
Tata rzucił mi swoją komórkę. Na pamięć znałam te dziewięć cyferek do Martinelliego. Wybrałam jego numer i ustawiłam na głośnik. Odebrał po trzecim sygnale.
— Jak? — zadałam jedno pytanie.
— Powiedz, że dzieciak cały.
— Cały, ale psychicznie słabo. Tobias?
— Przykro mi. Zasłonił Theo obrywając dziesięcioma kulami.
— Jakim cudem przeszli przez całą ochronę? — zapytałam.
— Wina leży po mojej stronie, Sky. Jeden z moich ludzi zdradził. Obecnie siedzi w piwnicy. Lorenzo zajął się nim.
— Lorenzo. Dobrze. Frederico, niech Tobias ma godny pogrzeb. Prześlij mi nagrania, zresztą sam wiesz, wszystko. Do zobaczenia.
Rozłączyłam się. Nie było już o czym rozmawiać. Oddałam telefon ojcu, po czym wstałam i podeszłam do śpiącego Theo.
— Pójdę go położyć do siebie. Dzisiaj i tak nie ma już o czym rozmawiać — powiedziałam biorąc ostrożnie chłopca na ręce. — Wzmocnijcie ochronę budynku. Da ktoś z was radę załatwić jeszcze jakieś ubrania i jedzenie dla małego? Rano będzie głodny.
— Poproszę Pepper, aby coś załatwiła. Rano pod drzwiami od pokoju będziesz mieć ubrania i jakieś zabawki, a jedzenie w kuchni — powiedział Stark.
— Dzięki — rzuciłam.
Przejście przez salon, pełen skupionych twarzy superbohaterów, było dla mnie jak chodzenie po cienkim lodzie. Każde spojrzenie, każda mimika mówiła więcej niż tysiąc słów. Czułam na sobie ich zainteresowanie i zaniepokojenie. Po wejściu do pokoju delikatnie położyłam Theo na łóżku i przykryłam kocem, gdyż kołdra byłaby za ciężka. Zapaliłam małą lampkę. Przynajmniej był spokojny. Kurczowo przytulał Marleya, którego dostał ode mnie, gdy musiałam wyjechać. Potem usiadłam na krawędzi łóżka, wpatrując się w spokojną twarz mojego syna. Byłam pełna gniewu i żalu, ale teraz musiałam zachować spokój.
Rozległo się ciche pukanie do drzwi. Podeszłam do nich i uchyliłam je lekko. Dominic. Zaprosiłam go do środka. Nie chciałam zostawiać syna samego.
— Mów cicho — szepnęłam.
— Dlaczego MI nie powiedziałaś o nim? — zapytał spoglądając na łóżko.
— Dlatego, że wiedziałam, że byłoby to zagrożenie dla Theo. Hydra nie cofnie się przed niczym, aby go znaleźć i zrobić mu krzywdę — wyjaśniłam, spoglądając na syna, który spokojnie spał obok nas.
— Ale mogliśmy mu pomóc. Mogliśmy zabezpieczyć go przed nimi — odparł, nie kryjąc swojego rozczarowania.
— Wierzyłam, że jest bezpieczny tam, gdzie jest. Byłam świadoma ryzyka, ale nie miałam wyboru. Teraz musimy skupić się na tym, jak zabezpieczyć przed kolejnymi atakami i ostatecznie zniszczyć Hydrę — powiedziałam, chcąc odwrócić uwagę od tego, co już się stało.
Spojrzał na mnie z powagą, ale w jego oczach było także współczucie i zrozumienie. Wiedział, że podejmowałam trudne decyzje w imię bezpieczeństwa Theo.
— Jest podobny do ciebie — szepnął Dominic spoglądając na mnie.
Uśmiechnęłam się. Każdy mi to mówił, choć ja niewiele widziałam w nim z siebie. Bardziej przypominał mi Tobiasa i mojego ojca.
— Muszę zrobić wszystko, aby chronić go i zapewnić mu bezpieczeństwo.
Dominic skinął głową, wyrażając zrozumienie.
— Mam nadzieję, że będziemy mogli mu pomóc. Jestem gotowy zrobić wszystko, co w mojej mocy, żeby zapewnić mu bezpieczeństwo i pomóc zniszczyć do końca Hydrę — powiedział z determinacją.
Przytaknęłam, doceniając jego zaangażowanie.
— Ale Sky — zaczął spoglądając mi w oczy — musisz przestać tak się zachowywać, jak do tej pory. Podczas likwidowania baz zachowujesz się czasami gorzej niż sami agenci Hydry. Powiedz mi, dlaczego tak się dzieje.
— Robię to, co muszę, Dominic, i proszę przestań mi wypominać moje zachowanie, bo go nie zmienię — odpowiedziałam. — Wyjdź już lepiej, bo mały zaraz się obudzi.
Chłopak opuścił mój pokój.
CZYTASZ
Ready For Anything 1,2,3
FanfictionCZĘŚĆ 1 Będąc nastolatką nie wiesz, czego się spodziewać od losu. Ja, jak to ujmują dorośli, zeszłam na złą drogę. Po śmierci matki, która była jedną z agentek Hydry, musiałam wiać, by organizacja mnie nie dorwała, ale ja wiedziałam. Wiedziałam, że...