2.14.

278 23 0
                                    


Kto pierwszy powiedział, że to będzie wspaniały pomysł? Logan. To wszystko wina Logana.

— Cholera, Parker, czego nie rozumiesz?! — krzyknęłam do chłopaka, który po raz piąty nie potrafił wykonać manewru, który tłumaczę mu już od godziny. Godziny. — Przyspieszasz, zmieniasz bieg i wykręcasz kierownicę! Czego tu nie rozumiesz?

— Przecież tak robię! — odpowiedział Alex.

— Ale jakoś ci to nie wychodzi! Nie zrobiłeś ani razu poprawnie tej sztuczki — rzuciłam w jego stronę. — Pokazałam ci ją ze trzy razy i od godziny próbujesz to zrobić i nic. — Westchnęłam. — Dobra, koniec na dziś. Jedź do warsztatu. Pomożemy trochę Axe, a potem będziesz miał wolne.

Parker przejechał całą drogę nie odzywając się ani słowem.

W warsztacie Logan miał urwanie głowy. Kilka dni temu za miastem kilku chłopaków urządziło sobie wyścigi po pijaku i teraz każde z aut było do naprawy. Całe szczęście obyło się bez czyjejkolwiek śmierci, tylko kilka niewielkich ran i dwie złamane ręki. Chłopcy raczej dostali nauczkę i nie będą więcej próbować takiej jazdy. Dlatego starałam się wraz z Parkerem pomagać Loganowi, jak najczęściej tylko mogliśmy.

Alex zaparkował tuż przed wejściem do warsztatu. Wysiadłam z samochodu i weszłam do środka wielkiego warsztatu.

— Jak poszło? — zapytał Logan, który wymieniał właśnie lampę w niebieskim Nissanie.

— Nijak — odpowiedziałam zła, na co Axe zaśmiał się. — Co robić? — zapytałam.

— Wymień tylną lampę w czerwonym Fordzie Mustangu — odpowiedział Logan. — A ty młody, idź rozpakuj i poukładaj dostawę, która dzisiaj przyszła.

Złapałam za nowiusieńką lampę leżącą na stole i skierowałam się w stronę tego czterokołowego biedaka. Powinnam spuścić im łomot za uszkodzenie tych piękności.

— Bardzo źle mu idzie? — zapytał Axe, gdy Parker wraz z wózkiem z dostawą zniknął w sąsiednim pomieszczeniu.

— Stara się chłopak, ale ten trik mu nie wychodzi. Może ty byś spróbował go tego nauczyć? — zapytałam wychylając się zza auta, by spojrzeć na mężczyznę.

— Dobra, ale ty jutro siedzisz w warsztacie — odpowiedział Logan. — Od rana do wieczora! — dodał, po czym zaśmiał się.

No i co ja z nim mam?

Wymieniłam uszkodzoną lampę, a potem przeprowadziłam szczegółowy przegląd w tym Fordzie Mustangu. Zawsze robiliśmy go z Loganem, gdy naprawialiśmy samochody powypadkowe. Żadne z nas nie chciało być odpowiedzialnym za śmierć człowieka, którego auto wyszło z tego warsztatu.

Parkerowi pozwoliliśmy pójść od razu po tym, jak ułożył wszystko z tej dostawy. Miałam już dzisiaj go serdecznie dosyć, ale prócz tego manewru dzisiaj, to uczy się nawet nieźle. Z Loganem siedziałam w warsztacie do późnej nocy, a i tak wszystkiego nie zrobiliśmy. Plus tego wszystkiego był taki, że ci faceci dużo zapłacą za te naprawy.

Była trzecia w nocy, gdy powolnym, zmęczonym krokiem kierowałam się w stronę mojego mieszkania. Powietrze było chłodne. Bumblebee nie miał paliwa, bo po ostatniej jeździe zapomniałam zatankować, i tak Logan mi to wypominał, a ścigacz był w naprawie. Więc wyszło na to, że jestem chwilowo bez żadnego transportu. Opatuliłam się mocniej bluzą ukradzioną mojemu ulubionemu mechanikowi. Mijając sklep z alkoholem na rogu ulicy poczułam się nieswojo. W sensie czułam się obserwowana. Znacznie przyspieszyłam kroku i dyskretnie rozejrzałam się za potencjalnym zagrożeniem. Na pierwszy rzut oka nikogo nie zauważyłam. Jednak po odbiciu w szybie przystanku autobusowego dostrzegłam dwie postaci, mężczyzn wnioskując po posturze i sposobie chodu. Przeklinałam siebie w tej chwili, że nie wzięłam tego dnia broni. Teraz leżała ona sobie spokojnie w sejfie w moim mieszkaniu. Od razu wiedziałam, że ci mężczyźni należą do Hydry. Zapewne rozpoznali mnie z nagrań z kamer, gdy byłam w pobliżu magazynów, a także doskonale zdawali sobie sprawę, że współpracuję z Tarczą i Avengers.

Skierowałam się w stronę parku. Tam najłatwiej będzie rozwiązać ten... konflikt. Skryłam się za krzakami i obserwowałam dalszy rozwój wydarzeń. Minęła chwila zanim do parku weszli ci dwaj mężczyźni.

— Gdzie ona zniknęła? — usłyszałam.

— A ty co myślałeś? Że pójdzie nam tak łatwo? To wyszkolona zabójczyni. Siedzi pewnie gdzieś w krzakach i nas podsłuchuje albo poszła w cholerę — odpowiedział jeden z mężczyzn.

Nagle po parku weszło trzech kolejnych facetów. Wysłali na mnie tylko pięcioro ludzi? Przecież to niepoważne! W pięć minut ich się pozbędę.

— Asher — zawołał jeden z nowo przybyłych. — Gdzie ona jest?

— Zgubiliśmy ją po wejściu do parku — odpowiedział jeden z mężczyzn.

— Cholera — rzucił facet. — Góra nas zabije. To była idealna okazja do złapania tej cholery.

Nie wątpię. Nie wątpię.

— Co teraz, Brian? — zapytał Asher.

— Dwoje niech pójdzie sprawdzić mieszkanie i jedna obserwować Stark Tower, reszta do bazy — odparł Brian.

Kilka minut później nikogo już w parku nie było. Odetchnęłam z ulgą. Sięgnęłam do kieszeni po telefon. Musiałam powiadomić Fury'ego, że Hydra ma pod obserwacją wieżę. Agenci i cała reszta była zagrożona, mimo że była to tylko jedna osoba. Dostałam zawału, gdy nie wyczułam urządzenia w kieszeni. Nerwowo zaczęłam przeszukiwać pozostałe kieszenie. Wymacałam go w spodniach. Wybrałam numer Nicholasa, ale nie odbierał. Tak samo jak pozostali.

Szlag by ich wszystkich trafił. Człowiek ich potrzebuje, a oni zapewne śpią w najlepsze. Upewniłam się, że nikogo nie ma w pobliżu z Hydry i biegiem ruszyłam w stronę wieży próbując dodzwonić się do kogokolwiek. Byłam już kilkadziesiąt metrów od wejścia, gdy odebrał jaśnie pan miliarder,

— Czego ty znowu ode mnie chcesz? — zapytał Tony.

— Wieża jest w tej chwili obserwowana przez Hydrę — rzuciłam od razu.

— Przepraszam bardzo, ale co? — powiedział Stark.

— Wieża. Jest. W. Tej. Chwili. Obserwowana. Przez. Hydrę — powtórzyłam dosadnie.

Nagle usłyszałam wystrzał. Obróciłam się w momencie, gdy poczułam ból w klatce piersiowej i ciepło rozlewające się po ciele.

— Stark — powiedziałam do telefonu i upadłam.

— Sky! Sky! — krzyczał Tony. — Słyszysz mnie?!

Wszystko dookoła mnie zwolniło. Ból został zastąpiony spokojem. Wnet nad sobą zobaczyłam kogoś, kogo się nie spodziewałam. On był w parku? Dlaczego go nie rozpoznałam?

— Dmitriev — wykrztusiłam z siebie.

Radość. Stal. Siedemdziesiąt sześć. Zmrok.

Nie. Błagam nie.

— Przestań — wydusiłam próbując się podnieść, co skończyło się na tym, że znowu wylądowałam na betonie.

Ognisko. Cztery. Nienawistny. Powrót do ojczyzny. Siedem. Pociąg towarowy. — Spojrzał mi prosto w oczy przerywając. — Żołnierzu?

— Gotowa na rozkazy. — Powiedziałam beznamiętnie.

Chwilę potem zemdlałam. Nie potrafiłam. Te słowa i postrzał pogrążyły mnie całkowicie.

Ready For Anything 1,2,3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz