— Och — westchnęłam cicho. — Wciąż żyjesz.
— Nie bądź taka rozczarowana, bo pomyślę, że mnie nie lubisz — rzucił z lekkim uśmiechem chłopak.
Zmierzyłam go wzrokiem oceniając, czy jest ranny. Nie wyglądał na takiego, choć ilość krwi na jego ubraniach była zdumiewająca. Pokręciłam głową ze zrezygnowaniem.
— Wsiadaj do auta — powiedziałam. — Tylko nie pobrudź tą krwią tapicerki, bo cię zabiję.
— Jak chcesz, żebym się bał, to nie mów od razu, że mnie zabijesz. Powiedz coś bardziej kreatywniejszego albo opisz jakbyś mnie torturowała. Do tekstu, że mnie zabijesz to przyzwyczaiłem się miesiące temu.
— Dominic — rzuciłam ostrzegająco.
— Dobra, dobra, już koniec, zluzuj stringi Sky — odparł chłopak wycierając twarz z krwi. Zacisnęłam mocniej szczękę, by nie przywalić mu. — Jedź lepiej na chatę, śmierdzę jakbym w gównie się wytarzał.
Naprawdę, przysięgam, brakuje mi niewiele, abym zostawiła tego idiotę od siedmiu boleści na tym wysypisku trupów, które jeszcze niedawno byli agentami HYDRY. Cieszę się, że za niedługo będę w Nowym Jorku. Przynajmniej trochę odpocznę od niego. Dominic tak bardzo mnie denerwuje, że zastanawiam się, czemu w ogóle wzięłam go ze sobą na misję wybicia HYDRY.
***
Stanęłam bardziej na uboczu swoim samochodem. Nie chciałam zwracać chwilowo na siebie uwagi. Przez szybę podałam plik gotówki Danielowi, blondynowi od zbierania kasy przed wyścigami, który zrobił wielkie oczy na mój widok.
— Jaka trasa? — zapytałam.
— Dzisiaj Parker poszedł na całość. Przez główną do Stark Tower i tam zawracacie — odpowiedział mężczyzna. — Na stałe wróciłaś?
Pokręciłam lekko głową.
— Nie, z wizytą tylko, ale nie wiem na ile. Nie mów Parkerowi, że jestem. Muszę sprawdzić, czy mogę go znowu zostawić z tym wszystkim — odpowiedziałam.
— Jasne, Sky — rzucił Daniel. — Ale chłopak daje radę. Ostatnio na wyścigi wpadł Bruno, ten z Teksasu, Parkerowi całkiem dobrze poszło. Skończył na drugim miejscu, ale wiesz, że z Brunem ciężko wygrać.
Kiwnęłam głową na zrozumienie. Daniel zostawił mnie i poszedł dalej zbierać wpisowe. I do myśli znowu wrócił mi Parker. Jeśli ścigał się z Brunem i zdobył drugie miejsce, to raczej nie powinnam się martwić. Z pewnością trenował potem do upadłego, a Logan wyklinał go pod niebiosa za auto. Uśmiechnęłam się. Brakowało mi Logana i młodego.
Piętnaście minut później wszyscy zaczęli ustawiać się na linii startowej. Zajęłam miejsce dwa auta dalej od Parkera, aby ten nie zwrócił na mnie zbytniej uwagi. W wyścigu brało udział siedem osób, czyli wygrana to jakieś sto czterdzieści tysięcy, a to nie jest tak źle zważając na to, że jest końcówka sezonu. Zimą mało kto się ściga. Na środku stanęła kobieta z flagą.
— Trzy.
Wrzuciłam odpowiedni bieg. Silniki wszystkich samochodów zawarczały.
— Dwa.
Nie sądziłam, że tak bardzo brakowało mi nowojorskich wyścigów. Stare trasy, tak bardzo mi znane...
— Jeden. Start!
Wcisnęłam gaz do dechy. I pojechaliśmy. Zwinnie wyprzedziłam dwa samochody przede mną. Parker miał sporą przewagę. Był na samym przodzie. Wyrobił się chłopak. Przycisnęłam mocniej pedał. Zmieniłam bieg. Zbliżałam się do Parkera. Oj, będzie ciekawie. Musiał mnie w końcu zauważyć, bo znacznie przyspieszył. Mknęliśmy główną ulicą. Zadbali o to, żeby wszędzie światła były dla nas zielone. I dobrze. I mniej zagrożenia na drodze robimy, tym mniej problemów. Zbliżaliśmy się do Stark Tower. Wielka wieża odznaczała się na tle wszystkiego innego. Uśmiechnęłam się pod nosem. Przecież nie dam wygrać Parkerowi. Moja duma i sława, by na tym ucierpiały. Przy zawracaniu straci on pozycję numer jeden. Gdy właśnie doszło do tego momentu, wykonałam sztuczkę, której nauczyłam się kiedyś w Vegas. Po wyjściu z zakrętu docisnęłam gaz i pomknęłam z powrotem do magazynów. Widziałam, że Parker był tuż za mną. O to chodziło, on nie wiedział, że to ja, a mnie chodziło, żeby nauczył się, że nie tylko ze mną i Brunem może przegrać. Oczami wyobraźni widziałam, jak rzuca wulgaryzmami na prawo i lewo za kółkiem. Przejechałam linię mety. Parker dziesięć sekund później zrobił to samo. Ledwo się zatrzymał, a wysiadł z auta wściekły, że dziwiłam się, że para z uszu mu nie szła.
CZYTASZ
Ready For Anything 1,2,3
FanfictionCZĘŚĆ 1 Będąc nastolatką nie wiesz, czego się spodziewać od losu. Ja, jak to ujmują dorośli, zeszłam na złą drogę. Po śmierci matki, która była jedną z agentek Hydry, musiałam wiać, by organizacja mnie nie dorwała, ale ja wiedziałam. Wiedziałam, że...