Rozdział 51

214 14 14
                                    

Może kiedyś...

-No chodź, co Ci szkodzi?. - Powiedział  i spojrzał na mnie swoimi zielonymi oczami którym nie mogłam się oprzeć.

Kurwa ja bez niego żyć nie umiem. On jest jak jebany narkotyk.

-Dobra idę. - Złapał mnie za rękę a ja poczułam uczucie którego strasznie mi brakowało. Teleprotowal nas do jakiegoś sklepu z ubraniami, sklep był zamknięty. Five miał jakąś torbę i latarkę.- Po co Ci to. - zobaczysz. - Jak byś nie mógł mi powiedzieć. - nic się nie odezwał tylko szukał czegoś dalej. W końcu stanęliśmy. - Dolores, kochanie. - Co kurwa? Szukaliśmy jebane go manekina?. - Zamknij się, to jest Dolores, Dolores poznaj Eight, nie bądź zadzrosna. Tak wiem nadal tak jest skarbie, zabiorę cie na kolację. - Nie no ja stąd wypierdalam, kurwa mózg Ci kurwa przy okazji wypaliło podczas skoku. - Miałam wychodzić ale ktoś zaczął strzelać. - To komisja, chowaj się!. - Wyjebane w komisję.

-Bierz tą małą a ja biorę cel. - Powiedziała jakąś kobieta a jakiś mężczyzna podszedł do mnie i zaczął we mnie mierzyć pistoletem. Wytrąciłam mu pisotel z ręki i zaczęliśmy się bić. Pomimo że facet był X razy większy ode mnie dałam radę go pokonać. Widziałam jednak ze Five miał większy problem przez tego jebane go manekina, ale Wyjebane albo własne życie labo manekin... Nie no kurwa ja bez niego żyć nie potrafię więc mu pomogłam. Kiedy było po wszystkim cofałam się do tyłu żeby być jak najdalej ale i jak najbliżej Five'a ale się podknelam o jakiś wieszak i upadałam na dupe. Marde co nie?. Five podszedł do mnie wystawił dłoń w moja strone, już miałam ja złapać ale spojrzałam na torbę w której był manekin i wycofałam się. - Spierdalaj. - Powiedziałam i sama wstałam. Nie ukrywam że kość ogonowa mnie teraz napierdala. - O co Ci Tera Kurwa chodzi. - O nic. - Powiedziałam i wyszłam do kawiarni a on łaził kilka kroków za mną.

Weszlam do kawiarni i powiedziałam a raczej krzyknęłam bo widziałam że nikogo nie ma w środku. - Agnes patrz kto wrócił!. - Kobieta wyjrzała z za blatu i także krzyknęła. - O mój Boże Five!. - Cześć Agnes. - Wiesz co Ag? Już mnie zdarzył wkurwić a jest może od 1 godziny. - Czyli jednak o coś Ci chodzi. - Eight, uważaj na slowa, pamiętasz? W tym lokalu nie mówimy tak brzydko. - Przepraszam. - Agnes to prawda że nie wychodziła z domu?. - Prawda. - Dobra Five zjeżdżaj stąd. - To jest publiczne miejsce. - A nie jesteś przypadkiem umówiony z DELORES. - Zapomniałem. - Powiedział i gdzieś wyszedł a ja usiadłam pryz blacie. - Agnes on dla mnie jest jak, jak. Nie wiem żyć bez niego nie umiem, i jeśli chciałabys wiedzieć dlaczego wygląda też na 13 latka to zrobił błąd w obliczeniach, chciałam mu powiedzieć że go kocham a ten się umawia z manekinem. - Jesteś zazdrosna. - Ja?! Nie prawda. - To dlaczego to przeżywasz?. - Bo masz racje a ja nie chce wyjść na zazdrośnice.

*kilka dni później *

Siedziałam u siebie w pokoju w sumie jak przez te kilka dni wychodziłam tylko kawiarni i na posiłki. Five się kłócił z Dolores co mnie wkurzało więc poszłam tam do niego. Wparowalam jak do siebie i powiedziałam. - Albo zamkniesz pysk albo twoja Dolores wyleci przez okno. - Five podszedł do mnie i powiedział. - Tylko ja dotkniesz a nie wiem co Ci zrobię. - Tak?. - Chciałam przejść około meigo ale mnie zatrzymał. Więc skupiłam się i kazalam mu stać przez 10 s. Wiedziałam że mi się uda bo przezoez już to robiłam tylko ze byłam na plotce Alli. Podczas gdy on stał i nie mógł się ruszyć ja wzięłam kawałek plastiku i wystawiłam ją przez okno. Gdy ten tylko mógł się ruszać wymierzył we mnie pistoletem, nie ukrywam przeraziłam się ale nie dałam mu tego poznać. - Pusc ja albo strzele. - Podnislam jedna brew do góry a ten przeładował broń i nacisnął spust czy ja to się tam nazywa. W takim razie chciał do mneo strzelić ale w broni nie było nabojów. - Czyli tak chcesz grać? Chcesz mnie zabić dla jebane go manekina a ja czekałam 15 lat żeby Ci powiedzieć że cię kocham. - Puściłam Dolores a ten stał w ciężkim szoku i patrzał się przed siebie. Wyszłam z pokoju tego gnoja i poszłam do siebie, usiadłam na łóżko i się rozpłakałam. Siedziałam chwilę a do pokoju wszedł Five, Złapał za rękę i przyciągnął do siebie łącząc nasze Usta w pocałunku a ja czułam się jak w niebie. Kiedy się od siebie oderwaliśmy, za kluczył drzwi i znowu do mnie podszedł. Rzucił na łóżko i zawisnął nade mną całując mnie po szyi, ściągnął mi bluzkę a ja mu, mundurek i krawat. Zaczął powoli rozpinać swoją koszule a ja stanik. Całował mnie po brzuchu docierając do dresów, powoli mi je ściągał ale ja przerwałam. - Five ale my nie jesteśmy na legalu. - Jeśli chodzi o to ile nasze ciała mają lat to nie ale intelektualnie jesteśmy po 30-tce. - W takim razie, kontynuuj. - Ściągnął moje dresy i gdy już byliśmy obydwoje nadzy spytał się mnie. - Napewno?.- Tak

No i stało się. - No to jesteśmy razem? - Spytałam ubierając się. - A chcesz ze mną być?. - Chce. - W takim razie, Eight czy zostaniesz moja dziewczyna. - Tak!. - Powiedziałam i go pocałowałam. Ubrałam te same ciuchy co wcześniej tak samo zrobił Five.

*Miesiąc później *

Szliśmy wszyscy na śniadanie, tak jeszcze nikt nie wyjechał. Staliśmy przy krzesłach i już mieliśmy siadać ale do pomieszczenia wszedł ktoś kogo nigdy bym się nie spodziewała. - Możecie usiąść!. - Momentalnie zamarłam. Wsyzsycy usiedli niedowierzając kto właśnie wszedł do jadalni. - Co się patrzycie, zabierać się za jedzenie. - Wszyscy jedli a ja nawet nie tknęłam talerza. Gdy wszyscy zjedli poszłam do gabinetu ojca sama i powiedziałam. - Ale m-my robiliśmy Ci pogrzeb Ari była się z tobą porzegnać. - Swingowałem swoją śmierć (Chb tak to się nazywało). - Ale po co?. - żeby was tu wszystkich ściągnąć. - przepraszam ale powtórzę się Po co?. - Mam dla was misję. - Skąd widziałeś że Five wróci akurat w dzień pogrzebu. - Nie wiedziałem ale dobrze ze wrócił. - Ojcze?. - Tak. - Mogę cię... Przytulić?. -... Tak. - On wstał z fotela a ja do niego podeszłam i powiedziałam. - Tęskniłam za tobą tato. - Słyszałem jak mnie broniłaś gdy Diego wypowiadał się na mój temat. - przepraszam że przeczytałam dziennik. - To było ustawione ale nie zaglądaj tu więcej. - Przepraszam. - Już miałam wychodzić ale tata zatrzymał mnie. - Wiesz co jeszcze słyszałem?. - Nie wiem. - Ciebie i Five'a. -powoexzi i zaczął się śmiać pod nosem a ja za to  Nic nie powiedziałam tylko szybko wyszłam z gabinetu ojca. I właśnie to jest ten moment w którym zachowuje się jak nie on. Usiadłam z resztą w salonie mając szok wymalowany na twarzy. - I co z ojcem?. - Spytał Luther. - Swingował swoją śmierć. - Five usiadł koło mnie i spytał. - Dlatego jesteś w takim szoku?. - Nie. - to co się stało. - bo on nas słyszał Five. - Powiedział cicho żeby tylko on słyszał ale mi to nie wyszło. - Wszyscy was słyszeli. - Powiedział Klaus a ja kurwa nie wiedziałam co mam z sobą zrobić więc Five Złapał mnie za rękę i teleprotowal na pomost. - Dawno tu nie byłem. - A ja tu byłam 2 dni przed pogrzebem ojca. - Mowoals że nie eycjdozolas prze długo okres czasu. - Tak ale to był moment w którym zaczęłam wychodzić. - Ojciec powiedział dlaczego to zrobił?. - Ma dla nas misję ale nie wiem jaką.

(1179 słów) ✨🌸

A więc trochę zamieszanie takie moim zdaniem

To już chyba na pewno ostatni rozdział dzisiaj
  
         Aidan i Dante z wami ❤️

𝐼 𝑁𝑒𝑒𝑑 𝑌𝑜𝑢 𝐹𝑖𝑣𝑒 |  𝑬𝒊𝒈𝒉𝒕, 𝑭𝒊𝒗𝒆 𝑯𝒂𝒓𝒈𝒓𝒆𝒆𝒗𝒆𝒔 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz