Fragment 38

194 21 7
                                    

- Szalejesz - skomentował Kentin - Tyle się u ciebie dzieje, a mnie nie ma nawet po to, aby obejrzeć twojego chłopaka.
- A mnie nie ma u ciebie, aby patrzeć jak zdychasz przy bieganiu - zażartowałam.
- A zdziwiłabyś się. Zmężniałem.
- No na pewno - zaśmiałam się. - Jeszcze cię nie poznam jak wrócisz - dodałam smutniej, niż zamierzałam. Bałam się tego, że stawał się kimś, kogo coraz mniej znałam. Rozmowy raz czy dwa w tygodniu to nie to samo, co spędzanie razem całych dni.
- Pokaż ciasta. Rzucę się na nie, po tym mnie poznasz.
Prychnęłam śmiechem.
- Idealna metoda... Tęsknie za tobą...
- Też tęsknie, chociaż dają mi tu na to mało czasu. Ciągle coś trzeba robić. Pierwsze, co zrobię, gdy wrócę i już zjem ciasta, to drzemka.
- W takim razie przygotuję ci ich dużo, abyś poświęcił mi trochę czasu.
- No zobaczymy na ile ich starczy - zaśmiał się. - Nikki już wie, że jesteś z tym swoim Lysandrem? - zapytał już poważniej.
- Nie, jeszcze nie, a co?
Chwila ciszy.
- Martwię się, czy Dake znów nie zacznie cię nachodzić...
Westchnęłam.
- Może to mu w końcu uświadomi, że to już czas, aby się odwalić.
- Oby, choć z nim to nigdy nic nie wiadomo.


Gdy w końcu zdjęto mi gips, wybraliśmy się z Lysem do parku. Większość tego czasu siedzieliśmy, abym nie nadwyrężyła nogi. Trochę rozmawialiśmy, trochę milczeliśmy, ale cały czas trzymaliśmy się za ręce. Uwielbiałam jego towarzystwo, a jak jeszcze czułam jego dotyk to zupełnie nie chciałam kończyć spotkania. Niestety było na to za zimno. Szliśmy na przystanek.
- Izzy miałabyś ochotę wybrać się razem do teatru?
Z nim wszędzie. Nawet na dodatkowe zajęcia w szkole.
- Z chęcią - odparłam z uśmiechem. - Zainteresowała cię jakaś sztuka?
- Tak, ale jeszcze się zorientuję w całym repertuarze, abyśmy mogli wybrać taką, która pasowałaby nam obojgu.
Przystanęliśmy na przystanku. Wtuliłam się w swojego chłopaka, który objął mnie czule.  Miałam nadzieję, że autobus się spóźni. Klakson samochodu. Odsunęłam się od Lysandra, dostrzegając czerwone auto, które zatrzymało się obok nas. Dake. Złapałam Lysa za ramię i zaczęłam iść, szybkim krokiem. Nastolatek zrównał tempo. Kątem oka zauważyłam, że samochód ruszył, aby odjechać. Odetchnęłam z ulgą.
- To on? - zapytał chłopak.
Niechętnie kiwnęłam głową.
- Czy ten... ten natrętny młodzieniec nie mógłby już odpuścić? Izzy musimy coś z tym zrobić...
- Zrobię - przerwałam mu. 
- Jeśli potrzebowałabyś...
- Nie potrzebuję.
- Jesteś pewna? - dopytał z troską.
- Tak - odparłam stanowczo.

Wybrałam jego numer. Odebrał po pierwszym sygnale.
- Witaj Śnieżko - powiedział zadowolony.
- Chrzań się z tą Śnieżką.
Prychnął.
- Urocza jak zawsze.
Okropnie mnie irytował.
- Zostaw mnie w końcu w spokoju Dake.
- Izzy...
- Jeszcze raz mnie zaczepisz, a założę ci sprawę o zakaz zbliżania.
Chwila ciszy.
- Żartujesz sobie - stwierdził, a jego głos zdradził zestresowanie. - Nie masz podstaw.
- Wiesz, że mam.
Znów milczenie.
- Nikt tego nie potwierdzi.
- Ale za to na nachodzenie mnie pod szkołą mam już świadków. Do tego zapchaną skrzynkę SMS-ową. Pełno nieodebranych połączeń. Kilka twoich numerów.
Znów prychnął.
- To za mało.
- Sędzia może uznać inaczej. Mama by się już o to zatroszczyła.
Cisza. Dobrze wiedział, że samo złożenie pozwu narobiłoby mu problemów. Musiałby się bardziej pilnować. Nie mógłby już robić nic na widoku. Rozłączył się. Wygrałam, ale jeszcze nie odetchnęłam z ulgą. Przede mną jeszcze jedna rozmowa.
Odłożyłam telefon. Stanęłam przed drzwiami do pokoju Nikki. Zapukałam. Otworzyła mi po chwili.  Spojrzała na mnie pytająco.
- Mogę wejść?
Przepuściła mnie w drzwiach, które za mną zamknęła.
- O co chodzi? - zapytała, pocierając medalik.
- Nie przyprowadzaj tu więcej Dake'a.
- Przychodzi do mnie, wyluzuj.
- Nikki on mnie nachodzi. Boję się go - powiedzenie tego było trudne, zwłaszcza jej.
Przejechała po mnie wzrokiem, jakby skanowała moje wnętrzności.
- Jak bardzo? - zapytała po chwili.
- Tak bardzo, że zagroziłam mu zakazem zbliżania się.
Nikki zmarszczyła brwi. Nie wiedziałam, co ją wkurzyło, ale nie zamierzałam wnikać.
- Nie przyprowadzę go więcej - obiecała.
- Dzięki.
Zastanawiałam się, czy powinnam powiedzieć coś jeszcze, ale stwierdziłam, że chyba nie. Wyszłam i dopiero wówczas odetchnęłam z ulgą. Poszło gładko, aż dziwne.

Ta drugaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz