Fragment 7

850 66 0
                                    


   -Gdzie Aneta? - spytałam Alexy'go, gdy ustawialiśmy się do sprawdzenia obecności na wuefie.

  - Zachorowała - odparł bez uśmiech, który zwykle przyozdabiał jego twarz.

  - Nic nowego - dorzuciła Rozalia, wzruszając ramionami.

     Spojrzałam na swoje buty, chyba nikt z naszej trojki nie był dziś rozmowny, albo przynajmniej w mojej obecności. Gdy rozchodziliśmy się na rozgrzewkę spojrzałam przelotnie na Lysandra. Chłopak mówił coś do Kastiela, który po wypowiedzi białowłosego podniósł na mnie wzrok. Dołączyłam do rozgrzewki, przerywając kontakt wzrokowy. Ciekawe o czym rozmawiali.

  - Trenerze, w co dziś gramy? - Spytał Dajan, przebiegając obok wuefisty.

  - Siatkówka,

      No pięknie.

***

      Tak jak w koszykówkę jestem dobra, tak w siatkówkę mogę tylko sobie o tym pomarzyć. Jakimś dziwnym trafem wszystkie piłki, które próbowałam przyjąć, lądowały na podłodze. Na szczęście w drugiej drużynie znajdował się równie beznadziejny gracz, co ja, Lysander. Dzięki temu szanse obu drużyn były wyrównane.

      Kolejna piłka zmierzała w moją stronę. Przygotowałam się do odbicia dolnego i już miałam unieść ręce, odbijając piłkę tak, że przeleciałaby na stronę przeciwnika i uderzy idealnie w linę, gdy zorientowałam się, iż dawno już po sprawie. Straciliśmy punkt.

  - Cholera - mruknęłam pod nosem.

      Następnym razem dam radę!

      Pomimo chwilowej przewagi przeciwna drużyna nie wykazywała żadnego entuzjazmu. Od razu widać, że Lysander będzie zagrywał. Uśmiechnęłam się lekko. Białowłosy westchnął, odbierając piłkę od Filipa. On równie nie był zadowolony. Ustawił się do zagrywki. Podrzucił piłkę i... Trafi. W piłkę, nie w pole przeciwnika, ale trafił. Kurczę, teraz mu idzie lepiej ode mnie, a tak nasz bilans wyglądał identycznie. Zero kontaktu z tym durnym kołem wypełnionym powietrzem.

      Kolejna akcja, tym razem naszej drużyny, zagrywała Kim. Piłka przeszła. Alexy odbił. Leciała w moim kierunku. Chrzanić odbicia dolne. Zamierzyłam się do ściny. Tym razem się uda. Byłam dumna z siebie, gdy moja dłoń uderzyła w to okrągłe gówno. Mojemu szczęściu nie przeszkodził nawet fakt, że Amber solidnie oberwała. I tak jej nie lubiłam.

  - Nowa, Lysander zejść z boiska! Zmieni ich ktoś w końcu, błagam! - powiedział nauczyciel.

       Jaki on miły.

      Rezerwowi wstali z ławki, zamieniając się z nami miejscami. Zajęliśmy miejsca na środku sali.

  - On chyba uważa, że kaleczymy ten sport swoją grą - mruknęłam.

      Lysander prychnął, po czym spojrzał na mnie. Kąciki ust uniósł w delikatny uśmiech.

  - Nie tylko sport - dodał patrząc na wściekłą Amber.

  - Straty wojenne - powiedziałam przewracając oczami.

      Nie wiedziałam dokładnie jak, ale w końcu udało mi się wciągnąć go w rozmowę. Widać nieudolna gra w siatkówkę pomaga zbliżyć się do ludzi. Dowiedziałam się nawet, żę należy do zespołu.

  - Śpiewam - odpowiedział na niezadane pytanie.

      Zagadka jego pięknego głosu wyjaśniona.

  - A ty? - spytał.

  - Eee... Moja styczność z muzyką? - pokiwał głową. - Słucham - skwitowałam.

      W tym momencie piłka uderzyła w ścianę dokładnie między nami. Odwróciłam się w kierunku z którego przyleciała. Po niezadowolonej minie Amber trudno było się nie domyślić kto odbijał.

***

      Do końca lekcji wuefista nie wpuścił mnie na boisko. Lysander musiał wejść na ostatnie pięć minut, ponieważ Amber wyszła szybciej z sali. Byłam bardzo niezadowolona i gdyby wzrok mógł zabijać, blondyna nie doszłaby nawet do szatni. Gdy nauczyciel w końcu pozwolił nam wyjść, było mi trochę szkoda. Oczywiście nie wuefu, a siedzenia na ławce z białowłosym. Liczyłam, że za tydzień znów będzie siatkówka.

      Wzrokiem odprowadziłam Lysandra do szatni, aż rąbnęłam ramieniem w futrynę. Muszę bardziej uważać, pomyślałam, słysząc jak ktoś zachichotał za mną. Odwróciłam się na pięcie i zobaczyłam Rozalię. Dziewczyna dziwnie się uśmiechała i poszła dalej. Pięknie. To się chyba wydało.

      Weszłam powolnym krokiem, jak więzień na skazanie. Miejsce obok białowłosej, wróżyło rozpoczęcie tematu, na który nie miałam najmniejszej ochoty, więc starałam się go odwlec, chociaż w taki sposób. Zanim jednak doszłam, uwaga wszystkich skupiła się na czymś innym. Na ubraniach Nikki. Zaginionych ubraniach Nikki. Zniknęły. Oczywiście nie trzeba było być detektywem, aby wiedzieć, czyja to sprawka. Winowajczyni jednak zdążyła się już ulotnić. Typowe. Moja bliźniaczka nie mogąc uwierzyć w to, co się własnie stało, po raz setny przetrząsała swoją pustą torbę. Nie zwracając na to uwagi przebrałam się i wyszłam, zanim Rozalia zdążyła na nowo zainteresować się moją osobą.

***



          Idąc korytarzem natknęła się na Amber. Idiotka nawet nie umiała dobrze ukryć dowodów zbrodni. Seledynowa bluzka Nikki wystawała z torby blond "geniuszki". Stanęłam za nią.

  - Ty tak serio? - mruknęłam, zwężając oczy w wąskie szparki.

      Odwróciła się zaskoczona. Przycisnęła ramieniem torbę do boku, próbując zasłonić ubranie. Jakby to miała coś dać.

  - Co masz na myśli? - spytała udając niewiniątko.

  - Nic, moja Mistrzyni zbrodni. Twoja dyskrecja nie pozostawia nic do życzenia, poza tym, aby istniała.

      Zastanawiałam się, czy nie zacząć jej współczuć. Tak głupia, że aż żal serce ściska.

  - Oj, pozbędę się ich, spokojnie - warknęła, cofając się o krok.

      Uniosłam brwi, czekając na to, co zrobi. Odwróciła się ode mnie i szybkim krokiem, prawie biegiem, ruszyła w kierunku damskich toalet. Kątem oka zauważyłam, zbliżająca się Nikki. Zapowiada się ciekawie. Moja bliźniaczka nigdy nie znalazła się w podobnej sytuacji.

  - Amber!- wrzasnęła.

      Stała wyprostowana z zadartą brodą. Wydawała się pewna siebie, ale to tylko pozory. Łato się zorientować, jeśli wie się czego szukać. Dłonie zaciśnięte w pięści oparła na biodrach, aby nikt nie zauważył jak drżą one i usta, które zacisnęła w wąską kreskę. Była tak daleka pewności siebie jak ja zdobycia Lysandra.

  - Oddaj moje ubrania - powiedziała stanowczo.

      Czasem zazdrościłam jej umiejętności aktorskich. Amber spojrzała na nią spode łba, ale szybko zmieniła taktykę.

  - Czemu sądzisz, że je mam? - spytała arogancko, przyglądając się swoim paznokciom.

     Moja wiara w ludzi maleje za każdym razem gdy ona otwiera usta.

     Nikki wzięła głęboki oddech, po czym szarpnęła za ramię dziewczyny i wyjęła swoje ubrania z jej torebki. Zlustrowała jeszcze wzrokiem lekko zdezorientowaną Amber.

  - Może po tym - dodała.

      Obróciła się na pięcie. Podeszła do mnie, dzięki czemu mogłam dojrzeć łzy, zbierające się w kącikach złotych oczu. Sytuacja, w której przed chwilą się znalazła, wyraźnie przerastała zawsze lubianą nastolatkę.

      To widziałam ja, a co widziała ona przyglądając się swojej niezainteresowanej sytuacją siostrze?

  - Ja.. Ty... Myślałam... I... - odchyliła głowę w bok, po czym oddaliła się do swojej gromadki przejętych koleżanek.

Ta drugaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz