Fragment 4

913 82 7
                                    

 Zatrzasnęłam drzwiczki z hukiem. Przekręciłam kluczyk w zamku, po czym schowałam go do kieszeni plecaka.

- Izzy - usłyszałam głos Alexy'ego. Podniosła na niego wzrok. Nawet nie zauważyłam, kiedy do mnie podszedł. - Możesz to schować? - spytał, podjąć konsolę.

Odebrałam przedmiot od chłopaka i schowałam go w otchłani wnętrza plecaka, po czym zarzuciłam tornister na dwa ramiona.

- Alexy ty zdrajco! - krzyknął czarnowłosy bliźniak, kierując na siebie naszą uwagę. Szedł w nasza stronę wyraźnie zirytowany. - Oddaj moją konsolę! - zażądał, będąc kilka kroków od nas.

- Nie mam jej. Jak chcesz to mnie przeszukaj - odparł z uśmiechem niebieskowłosy, wyrzucając ręce w powietrze.

Armin przewrócił oczami.

-Za długo się znamy, abym się na to nabrał. Na pewno gdzieś ją schowałeś - wymruczał, kierując się do wyjścia.

Ruszyliśmy za nim. Alexy puścił mi porozumiewawczo oczko, a ja uniosłam kąciki ust w połowie wymuszony, a połowie prawdziwym uśmiechu. Czarnowłosy wlókł się tak powoli, że szybko go dogoniliśmy. Jego wolne tempo bardzo odpowiadało mojemu nastrojowi, choć musiałam przyznać, że dzięki ich towarzystwu było już lepiej. Chłopcy zaczęli się kłócić jak spędzą weekend. Alexy chciał wybrać się z bratem na "shoping", ale Armin zarzekał się, że prędzej sprzeda najnowszą grę niż się zgodzi.

- Wolisz konsole ode mnie!

- Pewnie! Przynajmniej ona nie każe mi wychodzić z domu!

- To tylko dwa sklepy - namawiał Alexy.

- Dwa?! Już ja znam twoje dwa. Dwie galerie oszuście! Ja ci przynajmniej kitu nie wciskam. Izzy, powiedz mu, że mam rację - poprosił czarnowłosy.

Oboje spojrzeli na mnie, wyczekując odpowiedzi. Od razu spostrzegli, że coś było nie tak. Wymienili się porozumiewawczymi spojrzeniami. Przerwali kłótnię.

- Wszystko w porządku? - spytali jednocześnie.

- Tak - odparłam, ale sposób w jaki to powiedziałam nie przekonałby nawet głuchego.

- Chodzi o klasę? - dodał Alexy.

Zaprzeczyłam ruchem głowy. Nie chciałam się zwierzać osobom, które poznałam zaledwie kilka dni temu. Jasne, że chciałam się komuś wygadać, ale nie im. Nie należałam do otwartych osób.

Od dalszych pytań uratował mnie dzwonek telefonu. Zaskoczona wyjęłam komórkę z kieszeni. Zerknęłam na ekran, a na usta od razu wkradł się uśmiech. Odebrałam, nie zwracając uwagi na bliźniaków.

- Wiesz, że powinieneś oberwać? - rzuciłam zamiast powitania.

- Uwierz, że oberwałem i to nie raz. Nie widziałaś tutejszego w-f! - usłyszałam głos Kenthina.

- Co ty sobie wyobrażasz, żeby nie odbierać telefonu przez dwa dni?- spytałam z udawaną złością, bo na prawdziwą nie mogłam się zdobyć.

Zauważyłam kątem oka jak chłopcy uśmiechają się do mnie i przyśpieszając, abym została sam na sam z osobą po drugiej stronie słuchawki. Doskonale wiedziałam, co oznaczają ich miny, ale nie chciałam tracić czasu na tłumaczenie, że to tylko przyjaciel.

- Izzy to tylko dwa dni... Zaraz... Jestem tu od trzech!

Prychnęłam śmiechem. Jak ja tęskniłam za tym kochanym idiotą.

***

Siedziałam na kanapie pośród porozrzucanych książek i zeszytów. Zawsze lepiej pracowało mi się w bałaganie, a przynajmniej tak nazywała to moja mama, dla mnie był to po prostu mniej estetyczny porządek. Jednak reszta pokoju prezentowała się w nienagannym stanie, no może oprócz kilku ubrań na oparciu krzesła i pustego kubka na biurku, ale jak na czas jaki tu spędzałam to nic, taki mały, nic nie znaczący szczególik.

Odłożyłam zeszyt od angielskiego na bok i wyjęłam podręcznik od francuskiego spod stosu innych książek, które zsunęły się na podłogę. Pięknie, pomyślałam, spoglądając na sufit. Nie miałam najmniejszej ochoty na odrabianie tych durnych prac domowych, ale nie chciałam podpaść nauczycielom. Wystarczyło, że uczniowie wyrobili sobie złą opinię na mój temat.

Słysząc melodyjkę dzwonka Nikki spojrzałam w stronę, z której dochodził dźwięk. Brzmiał trochę jak kołysanka. Przez uchylone drzwi zobaczyłam jak dziewczyna szukała w torebce urządzenia, wypakowując połowę zawartości. W końcu znalazła telefon.

- Halo? Tak, tak. Już wychodzę - powiedziała z uśmiechem, który zaraz zniknął z jej twarzy. - Nie sądzę - Pauza. - Dobrze zapytam - odłożyła telefon i spojrzała na mnie. Przez chwilę wyraźnie się wahała. - Dziewczyny pytają, czy też chcesz z nami wyjść, ale spokojnie. Zrozumieją jak odmówisz...

- Idę - przerwałam jej.

Nikki rozchyliła usta ze zdziwienia, a ja wstałam, rzucając podręcznik na ziemię.

***

Stałam oparta o ścianę, przyglądając się grupce dziewczyn z klasy. Jedna z nich odwróciła się, jakby czując na sobie mój wzrok. Sabina zlustrowała mnie wzrokiem, po czym wróciła do rozmowy z koleżankami.

- Podpadłaś Żelatynko - usłyszałam głos Kastiela, który stał gdzieś niedaleko.

- Ta, powiedzmy - mruknęłam, nie zaszczycając go nawet spojrzeniem.

Burak zaśmiał się, najwyraźniej słyszał, co się stało.

Sobotni wypad okazał się kompletną katastrofą. Gdybym tylko i wyłącznie nie odnalazła się w rozmowie, nie widziałabym w tym problemu, wręcz przeciwnie, spodziewałam się tego. Niestety musiałam jeszcze okazać się kompletną idiotką i wylać colę na nową bluzkę Sabiny. Pół biedy, gdyby chociaż napój był mój.

- Straszna z ciebie niezdara - śmiał się dalej, a ja musiałam z trudem przyznać, że miał rację, oczywiście nie nagłos.

- Uważaj, żebym na ciebie zaraz czegoś nie wylała - warknęłam, spoglądając na chłopaka.

Zaskoczona stwierdziłam, iż stał tuż przy obok, opierając rękę niedaleko mojej głowy. A byłam święcie przekonana, że jest dalej. Ostentacyjnie zrobiłam krok w bok, nakreślając swoją przestrzeń osobistą, której burakowi nie wolno przekraczać. Uśmiech Kastiela poszerzył się, zdjął rękę ze ściany, chcąc się przybliżyć.

- Zostań tam - syknęłam, mrużąc oczy. - Stój i ani drgnij. Waruj.

- Co ja pies jestem, że tak do mnie mówisz? - tym razem uśmiechał się mniej wesoło, a bardziej... Nie wiedziałam jak to określić inaczej niż podejrzanie. - Hau hau.

- O ile tam zostaniesz możesz być sobie kim chcesz - mruknęłam w odpowiedzi.

- Widzę, że nawiązujesz znajomości siostrzyczko - do moich uszu doszedł irytująco przesłodzony głos Nikki.

Spojrzałam na nią spode łba. Złotowłosa oczywiście udawała, że niczego nie zauważyła. Skąd pewność, iż tylko udaje? Pocierała medalik. Może i nie dogadywałyśmy się, ale jednak dużo o sobie wiedziałyśmy, w końcu mieszkałyśmy po jednym dachem i uczęszczałyśmy do tej samej szkoły od zawsze.

- A ty jesteś? - spytał Kastiel, mrużąc oczy.

Zaraz. Czy on...?

- Bo jakoś nie kojarzę - dodał. - Izzy, to twoja koleżanka?

A jednak! Nie sądziłam, że ten dzień nadejdzie. Popularna Nikki nie zauważona. Burak ma plusa.

Złotowłosa rozchyliła usta zaskoczona.

- Chodzimy razem do klasy. Może teraz coś ci świta? - wydukała niepewnie.

Kastiel potarła kark. Następnie pokręcił głową i znów skupił swoją uwagę na mnie z uśmiechem typu " to na czym stanęło".

- Izzy, pan Farazowski nas do siebie prosi - powiedziała Nikki, chwytając mnie za ramię i ciągnąc w stronę klasy. Czyżby zazdrosna? A to nowość.

Ta drugaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz