Wesołych świąt!
Idąc w kierunku klasy, zobaczyłam machającą do mnie Rozę. Obok niej stał Alexy. Oboje mieli wielkie uśmiechy na twarzy i te ogniki w oczach. Kolejny plan. Obróciłam się na pięcie, planując odwrót. Mieli cały weekend na swoje głupie pomysły, więc spodziewałam się czegoś mocno pokręconego.
Nie zdążyłam jednak zrobić ani kroku, bo za mną stał Filip. Chciałam go wyminąć, ale Rozalia złapała mnie za rękę. Pięknie.
- Masz i oddaj go Lysowi - powiedziała dumnym i pewnym głosem.
To tyle? Koniec ich wspaniałego planu?
- Zapłaciłam za to dwie dychy - więc nie zepsuj tego.
- Ode mnie chciał tylko dychę. Chyba wyczuł twoją desperację.
- O czym wy mówicie?
- Marco znalazl notes Lysandra i chciał mu oddać, ale mu powiedzialem, żeby mi go dal, a ja oddam i zaciekawilo go to. Kazał mi powiedzieć, o co chodzi lub dać dychę, to poszedlem po portfel, ale Roza zdążyła go kupić, zanim wróciłem.
Przedsiębiorczy ten Marco.
- Bierz to i nie zawal sprawy - powiedziała Roza wpychając mi notes.Zastałam Lysandra siedzącego na ławce w klubie ogrodniczym. Czasem się tu chował, gdy chciał w spokoju pomyśleć. Wzrok miał nieobecny, a kilka kosmyków opadło mu na oczy. Ciekawe o czym myślał... Może zastanawiał się, gdzie znów zgubił notes?
Usiadłam obok niego. Chłopak nawet nie drgnął. To takie urocze, jak się tak zawiesza. Obserwowałam go przez moment.
- Niektórzy nie doceniają ciszy - uniosłam brwi. Gadanie do siebie nie było już takie urocze. - Lubię tak czasem posiedzieć z Tobą w ciszy.
Lys powoli przeniósł spojrzenie na mnie. Wydawał się trochę przybity.
- Czyli mam się nie odzywać?
- Nie to miałem na myśli. Lubię z Tobą rozmawiać, ale też i pomilczeć wspólnie - wyglądał na zakłopotanego.
Uśmiechnęłam się i odważyłam się sama go dotknąć. Zanurzyłam palce w jego miękkich włosach. Poczochrałam mu grzywkę. Nie chciałam odrywać dłoni od chłopaka, ale wiedziałam, że przytrzymanie jej choć sekundy dłużej może okazać się bardzo niezręczne.
- Spokojnie, rozumiem.
- Masz dziś bardzo dobry humor. Czyja to zasługa?
- Zwykle takie rzeczy Cię nie ciekawią.
- Zwykle nie chodzi o ciebie.
Chciałam go. Nawet uwierzyłam, że i on może chcieć mnie.
- Co robisz, jak jesteś smutna?Wziąłem głęboki oddech. Trochę się stresowałem. Nigdy jeszcze nie zapraszałem dziewczyny na randkę, niby nic takiego, ale jednak. Myślałem, że to pomoże, lecz Kas nie potraktował tego poważnie.
- Och, Lysandrze! To wspaniały pomysł. Później się pobierzemy i zrobimy gromadkę dzieci - mówił piskliwym głosem.
- Nie sądzę, aby tak zareagowała.
Chłopak wzruszył ramionami.
- Ona może nie, ale Nina... O jej odpowiedź nie musiałbyś się martwić.
Zrugałem go spojrzeniem.
- Ty najwyraźniej tak się martwisz, że zamiast spytać, po prostu zaciągasz dziewczynę siłą?
Kas otworzył usta.
- To nie był dobry pomysł, aby uczyć cię docinać.
- Musisz znieść konsekwencje swojego wyboru.
- Czasem naprawdę cie nie znoszę.
Przewróciłem oczami. Pocieszałem się tym, że nawet odmowa byłaby lepsza od wszystkich opcji Kastiela. Stres minął, najgorsze miałem za sobą. Jednak pomogło.
- Życz mi powodzenia.Stukałam palcami w blat stołu, nie mogąc się doczekać jedzenia. Lysander znów zniknął w swoim świecie, a ja zastanwiałam się, co zaprząta mu głowę. Coś mu się przydazyło w weekend? Rano chyba zachowywał się normalnie. Mogłam snuć domysły, ale prawdę i tak poznałabym dopiero, jakby mi o tym powiedział.
Lys raczej dystansował się od innych, ale teraz potrzebował towarzystwa. Nie wiedziałam, dlaczego nie wybrał do tego zadania Kastiela. Z drugiej jednak strony cieszyłam się, że to właśnie ja. Najwyraźniej coś dla niego znaczyłam. Chciałam wiedzieć dokładnie ile. Jeszcze dziś miałam wrażenie, że wiele, ale z każdą chwilą oddala się. Zadaję sobie za dużo pytań.
- Coś cię trapi? - spytał.
- To ja powinnam o to zapytać.
- Przepraszam, po prostu wcześniej cieszyłaś się..
- Głodna jestem, okey?
Zaśmiał się. To rzadki widok, chyba udało mi się przedostać przez ten jego dystans. Nie za bardzo wiedziałam jak, ale to nie było najważniejsze. Patrzeliśmy na siebie przez chwilę. Czułam się, jakbyśmy nie potrzebowali słów, by się dogadać, ale oczywiście tę uroczą atmosferę musiało coś zepsuć. Musiało.
Telefon Lysa zaczął brzęczeć.
- Przepraszam, już wyłączę wibracje.
- Możesz odpisać.
- Nie, to byłoby niestosowne.
On i te jego maniery. Miało to swój urok. Jak i jego niecodzienne ubranie i cały on. Jak mogłam się aż tak zadurzyć?
Po chwili przyszedł kelner z naszym jedzeniem. Mmm... Już czułam smak tej pizzy. Lys pozostawił wybór co do niej mnie. Wziełam swoją ulubioną. Sam wybrał sos i napoje.
- Często tu przychodzisz?
- Czasami przychodziłam tu z przyjacielem.
Teraz dureń siedzi w szkole na drugim końcu kraju.
- Rozumiem, nie masz po prostu z kim. Możemy tu kiedyś jeszcze razem przyjść, jeśli chcesz.
- Najpierw spróbuj jedzeinia.
Lys wziął kawałek i ugryzł kawałek. Po minie wiedziałam, że mu smakowało. Kto wie, może to kiedyś będzie szybciej, niż mi się wydaje?
CZYTASZ
Ta druga
Fiksi PenggemarPiękna, złotowłosa, nowa dziewczyna, do której chłopcy ustawiają się w kolejkę. Nie, to nie ja, ale moja siostra. Ja to ta druga bliźniaczka. Mam nie najlepszą opinię. Klasa raczej woli mnie unikać. Dyrka wydaje się czekać, aby mnie wyrzucić, a do t...