Fragment 25

449 46 17
                                    

Widziałam jak dziewczyny z klasy na mnie zerkały i plotkowały. Głupi Dake. Jedna z nich nawet próbowała wypytać, kto to wczoraj po mnie podjechał. Szliśmy teraz na ostatnią lekcję, ale ja nie zamierzałam tam dotrzeć. Skręciłam w przeciwnym kierunku względem reszty klasy. Szybki przystanek przy szafce i do wyjścia.
- A ty gdzie?! - spojrzałam przez ramię na krzyczacego Alexego.
- A jak myślisz?
- To przez niego? - zapytał, gdy podszedł bliżej.
Kiwnęłam głową.
- Idę z tobą - stwierdził, wracając do swojej szafki.
Otworzyłam usta, aby powiedzieć mu, że tego nie chcę, ale musiałabym skłamać. Potrzebowałam towarzystwa, zaczekałam na niego. Wyjął tylko bluzę i mogliśmy iść. Wyszliśmy z terenu szkoły, milcząc. Przeszliśmy tak jeszcze parę przecznic, dopóki się nie odezwał.
- Jest niebezpieczny?
- Nie - odparłam, choć bez przekonania.
- Roza mówiła, że Kastiel i Lys się martwią o ciebie.
- Dam sobie radę.
- Właśnie widzę jak dajesz sobie radę.
Przystanęłam i spojrzałam na niego ostro.
- O co ci chodzi?
- Właśnie zwiewasz z ostatniej lekcji tylko po to, aby go nie spotkać.
Westchnęłam, wiedząc, że miał rację. Uciekałam.
- Potrzebuję więcej czasu, aby coś wymyślić. Dake nie poddaje się tak łatwo, a po tej interwencji chłopaków to...
- Myślisz, że będzie zazdrosny.
Kiwnęłam głową, tego akurat byłam pewna.
- Wymyślimy coś - powiedział.

Zerkałam nerwowo w telefon. Dake się nie spóźniał, nie gdy chodziło o mnie. Do ustalonej godziny została jeszcze minuta, spodziewałam się, że zjawi się równo z czasem, lubił tak robić. Cyferka na wyświetlaczu zmieniła się, a wówczas zobaczyłam jak w drzwiach kawiarni stanął on. Uśmiechał się debilnie. Był w tej kurtce, co zawsze mi się podobała. Myślał, że tym coś zyska? Idiota. Obdarzyłam go zmęczonym spojrzeniem. Wbiłam widelczyk w ciasto kokosowe.
- Hej śliczna - przywitał się, siadając do mojego stolika. - Smacznego, mogę trochę? - wyciągnął rękę.
Pacnęłam go w dłoń, zanim zdążył dotknąć widelczyka lub co gorsza mnie.
- Nie zaprosiłam cię, abyś podżerał mi jedzenie - powiedziałam szorstko.
- A po co?
- Żebyś mi obiecał, że nie będziesz więcej przyjeżdżał pod moją szkołę - mówiłam tonem nieznoszącym sprzeciwu.
Dake prychnął, zdjął z włosów przeciwsłoneczne okulary, które zupełnie nie pasowały do jesiennej pory, ale chłopak się z nimi nie rozstawał.
- Czemu miałbym to zrobić? Ja chcę cię odzyskać Izzy.
Ale ja nie chciałam zostać odzyskana.
- Jeśli się zgodzisz dam ci mój nowy numer telefonu - mówiłam, prostując się na krześle.
Miałam obawy, że będę musiała się targować. Dake należał raczej do ludzi którzy zawsze dostawali to, czego chcieli, więc mógł nie przystać na te propozycje. Zmierzył mnie wzrokiem, rozsiadł się wygodniej na krześle, bawiąc okularami. Po chwili uśmiechnął się szeroko, podjął decyzję.
- Umowa stoi. Mój numer znasz, napisz na niego, bo rozumiem, że ten kolega w niebieskim, co tak "dyskretnie" się przygląda czeka aż sobie pójdę, aby dowiedzieć się jak ci poszło. To z jego numeru do mnie napisałaś? - Kiwnęłam głową. - W takim razie zachowam sobie i ten, tak na wszelki wypadek.
Przewróciłam oczami. Cieszyłam się tylko, iż zamierzał się szybko zmyć, zamiast odstawiać sceny typu " bez ciebie nie idę" lub "jego wolisz?". Spojrzałam na Alexego, uśmiechając się do niego, niech wie, że się udało. Dake jeśli obiecał, że nie przyjedzie to nie przyjedzie, najwyżej stanie dwie uliczki dalej, ale zawsze to lepiej niż pod szkołą

Lys

Patrzyłem to na zegar, to na puste miejsce Izzy to na Kasa, który zdawał się wychodzić z siebie, to na zeszyt, próbując się skupić, to na nauczyciela. Byłem pewny, że nieobecność dziewczyny była spowodowana tym całym Dakeiem. Ten... Młody człowiek, pewnie znów coś odstawił, a tym razem nie znajdowaliśmy się w pobliżu, aby jej pomóc. Kto wie, co zrobił?
- Nie wytrzymam dłużej, idę znaleźć Izzy - szepnął Kastiel.
Wyjście teraz było bez sensu. Minęło już dość czasu, aby Dake zdążył ją gdzieś wywieźć, jeśli wsiadła do jego samochodu, a nie sądziłem, aby dalej stali pod szkołą. Marne szanse, aby nasza uciekczka z lekcji cokolwiek dała.
- Idę z tobą.
Marne szanse to zawsze jakieś szanse. Kas chwycił za plecak, a gdy ja miałem już zrobić to samo, poczułem jak telefon zawibrował w kieszeni. Wyjąłem go pośpieszmie. Może to od niej. Nie, jednak nie, to SMS od Rozy. Odczytałem szybko. " Spokojnie chłopaki, Alexy jest z Izzy, jakby coś da znać". Poczułem się dziwinie, zastawiając się, dlaczego akurat z nim zniknęła? Przecież, gdyby tylko chciała, poszedł bym z nią. Znaczy my byśmy poszli. Chwyciłem Kastela za ramię, aby nie wstawał.
- Z nią wszystko w porządku - szepnąłem, pokazując przyjacielowi telefon.
Chłopak zabrał mi urzadzemie. Wystukał coś, po czym oddał komórkę. Spojrzałem na to, co takiego napisał. Zobaczyłem wiadomość do Rozy. " Nie mogłaś wcześniej?!". Odpowiedź przyszła bardzo szybko. "Żeby przegapić jak się wkurzasz?". Uśmiechnąłem się. Cała Roza.

Ta drugaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz