Fragment 26

442 44 24
                                    

Wpatrywałam się w ekran z uśmiechem. SMS od Lysandra. Nawet nie byłam w stanie go odczytać tak się z tego powodu cieszyłam. Po dłuższej chwili dopiero otworzyłam wiadomość. "Chciałem tylko zapytać, czy wszystko gra, wiem, że poszłaś z Alexym, ale wolałem się upewnić". Co by tu odpisać? Tak, aby pociągnąć te rozmowę dalej i nie wyjść na kretynkę? No wszystko grało, prawie, bo teraz Dake miał mój numer, a to oznaczało, że będzie się dobijał... Tego jednak Lys nie musiał wiedzieć. " Udało mi się przekonać Dakea, aby więcej nie przyjeżdżał pod szkołę" odpisałam. Odpowiedź dostałam bardzo szybko. "To dobrze, wolałbym, abyś się z nim nie spotykała, pamiętam jak cię wtedy zaczepiał, trochę się martwię". O jaki on słodki. "Dam sobie z nim radę jestem twardym Żelkiem". Wpatrywałam się w ekran telefonu, nerwowo oddychając. Czemu ja to napisałam? Przecież na to nie da się odpisać. Głupia ja. " Nie wątpię, ale jednak czułem się niepewnie nie mogąc ci pomóc". Dosłownie zaraz po tej wiadomości przyszła kolejna "Znaczy my, z Kasem". Musiałeś to psuć Lys? Musiałeś?
Westchnęłam, zastanawiając się, czy szczęście da się zmierzyć. To, co pisał było bardzo urocze, oczywiście o ile pominie się to o Buraku. Nie zamierzałam na to odpisywać, ale czytałam przedostatnią wiadomość kilka razy. Lysiu, Lysiu, ty to umiesz zawrócić dziewczynie w głowie.


Spojrzałam w telefon, trochę się dziwiąc, że Dake nadal nie zaczął napastować mnie wiadomościami. Miał już mój numer, ale nie wykorzystał go, to bardzo nie w jego stylu. Nie ubolewałam nad tym, czy coś, tylko to naprawdę nie należało do normalnych sytuacji. Czyżby coś zrozumiał? Wątpiłam.
- Izzy! - usłyszałam głos mamy. No nie brzmiała na zadowoloną.
Zeszłam do salonu sprawdzić czego chciała. Siedziała na fotelu z nogami na podnóżku, na kolanach trzymała laptopa. Wiedziałam już, co było grane. Stanęłam obok niej, zerkając w monitor. Ta, dobrze myślałam.
- Jak mi to wytłumaczysz? - zapytała, spoglądając na mnie.
Wzruszyłam ramionami. Mama westchnęła i przymknęła laptopa. No, co ja jej miałam tłumaczyć? Miałam nieobecności, bo nie pojawiłam się na paru lekcjach, wielkie mi halo. Czekałam na reakcje, aż coś powie, abym mogła już iść. Patrzyła na mnie przez chwilę, po czym się odezwała.
- Przed czym uciekasz? - zapytała, wpatrując się uważnie.
Zgarnęłam włosy za ucho.
- Różnie - odparłam niepewnie.
Mama odłożyła urządzenie na stolik. Zdjęła nogi z podnóżka. Złapała mnie za dłonie, dość mocno.
- Wiesz, że jeśli się tylko ucieka to nigdzie nie można zagrzać miejsca? A każdy potrzebuje swojego na świecie.
- Zawsze mogę się zamknąć w pokoju - powiedziałam cicho.
- I być jego więźniem? Nie da się rozwijać skrzydeł, jeśli brakuje na nie przestrzeni.
- Jak rozprostuje ręce, to mam jeszcze daleko do ścian - zażartowałam - ale rozumiem, co chciałaś mi powiedzieć.
Przypomniałam sobie, że Alexy też mnie namawiał, abym przestała uciekać. Zrobiłam już krok w te stronę, a na kolejne przyjdzie czas.

Wpatrywałam się w okno, ignorując wibrujący cały czas telefon. Dake wrócił do bycia Dakeiem. Od początku lekcji wysłał już chyba z czterdzieści wiadomości, co dawało pięć wiadomości na minutę, pod warunkiem, że dobrze strzeliłam z liczbą SMS-ów. Obserwowałam ulicę, licząc ilość czarnych samochodów, które przejeżdżały ulicą. Piętnaście, szesnaście, siedemnaście...
- Izzy wyłącz wibracje, jeśli nie zamierzasz odebrać - mruknął zirytowany Nataniel.
Zrobiłam to, co chciał. Spojrzałam na niego. Znów zaczął rozwiązywać zadanie. Postanowiłam poobserwować go trochę.
- Zamierzasz kiedyś wrócić na swoje miejsce? - zapytałam.
- Aż tak ci przeszkadzam? - Nie oderwał się od zeszytu.
- Nie, po prostu jestem ciekawa, kiedy pogodzisz się z Melanią. Od tamtej sytuacji zabija mnie wzrokiem, gdy tylko pojawiam się w polu widzenia.
- Przeszkadza ci to? - dopytał, dalej na mnie nie patrząc.
- Trochę - przyznałam.
Oderwał się na chwilę od zeszytu. Spojrzał na mnie bez wyrazu.
- Jak ci zależy mogę z nią pogadać, choć wolałbym nie.
-Nie chcesz się z nią pogodzić? - dopytałam. Westchnął.
- Nie zamierzam wychodzić z tym pierwszy.
Męska duma. Jasne. Czyli trochę tu sobie razem posiedzimy. W sumie miało to swoje plusy. Poza gapieniem się w okno miałam jeszcze jakieś zajęcia.


- Nie.
- Tak.
- Nie.
- Tak!
Pokręciłam głową.
- Nie zamierzam tego robić.
- Ale Izzy to doskonała okazja - mówiła podekscytowana Roza.
- To wcale nie jest takie głupie jak brzmi - wspierał ją Alexy.
- Jest jeszcze gorsze - mruknął Armin, podnosząc wzrok znad swojej konsoli. - Ał - syknął, gdy dostał kopniaka od bliźniaka.
Z kim ja się zadaje? Roza z Alexym oglądali zbyt dużo komedii romantycznych, to na pewno, a po każdej nowej przychodził im "genialny plan".
- Kiedy zaczniecie rozważać normalne opcje? - zapytał Armin, wracając do gry.
- Czyli? - zapytała zirytowana Roza.
- Może coś w guście "po prostu mu powiedz, że ci się podoba".
Alexy przewrócił oczami.
- Mówiąc w twoim języku "ten poziom nie został jeszcze odblokowany".
Oddaliłam się od nich, korzystając z tego, że skupili się na sobie. Tym razem nie uciekałam, wręcz przeciwnie. Szłam tam, gdzie powinnam iść. Odnalazłam Lysandra na schodach. Zapisywał lub bazgrał coś w swoim notatniku. Przysiadłam się obok. Nie wyglądał jakby mnie zauważył. Szturchnęłam go delikatnie w ramię. Spojrzał na mnie tymi swoimi pięknymi oczami. Zrobiło mi się ciepło. Uśmiechnęłam się do niego.
- Mogę zerknąć?
- Nie ma za bardzo na co - powiedział, wracając wzrokiem do notatnika. - Na razie zapisałem tylko jedno zdanie, ale doceniam, że zapytałaś zamiast zerkać mi przez ramię. Dziękuję za uszanowanie mojej prywatności.
To jak bardzo przykłada uwagę do tak małych rzeczy trochę zbiło mnie z tropu. Odwrócił kartę i podał mi zeszyt.
- Tu jest za to trochę więcej - uśmiechnął się, wskazując palcem jakąś zwrotkę, ale moja uwaga skupiła się na czymś innym.
- Zaraz zerknę, tylko nie mogę się oderwać od tego - zaśmiałam się, pokazując mu obrazek, który przykuł moją uwagę. - Co to jest?
Lys zaczerwienił się lekko. Uroczo.
- To Kas próbujący zdjąć swoją dziewczynę z drzewa- wyjaśnił speszony.
- Nie wiedziałam, że kogoś ma.
- Bo nie ma... Jeszcze...
Ciekawie, ciekawie.
- A co to w ogóle za tekst? - zapytałam, zastanawiając się, czemu obok niego był akurat taki rysunek.
- Napisałem krótki wierszyk, aby go wkurzyć. Przeczytaj.
"Hej słodka może tak zagramy w kotka?
Słysząc to ma luba skorzystała z płotka
Wskoczyła przez niego na drzewo, świetnie
Nie o to mi chodziło, po prostu cudnie "
Zaśmiałam się głośno.
- Teraz rozumiem skąd obrazek.
- Widzę, że chociaż ty to doceniasz.
- I to bardzo.

Ta drugaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz