Fragment 21

625 53 22
                                    

Lysander ❤
Starałem się nie myśleć o telefonie, jednak często go sprawdzałem.  Jedno nieodebrane połączenie zmieniło się w lawinę smsów. Czułem się zbyt zestresowany tym dobijaniem się Kasa, aby móc skupić się na rozmowie. Izzy pozwalała na dłuższe chwile ciszy w naszej konwersacji. Byłem za to bardzo wdzięczny. Nie wyglądała jakby jej to przszkadzało, jednak mi owszem. Chciałem poświęcić dziewczynie cała uwagę.
  - Przepraszam cię na chwilę - powiedziałem, wstając od stolika.
Toaleta znajdowała się przy samym wejściu, dzięki czemu nie wygladałem podejrzanie zmierzając w te stronę. Wyszedłem z lokalu i oddzwoniłem do Kastiela.
  - Gdzieś ty się podział?
  - Zajadam smutki - rzuciłem pierwsze, co przyszło mi do głowy.
  - Czyli tak to się skończyło. Dobra to powiedz, gdzie jesteś to zajemy je razem.
  - Nie, nie trzeba. Właśnie kończymy...
  - "My"?
  - Tak, jestem z Izzy. Niedługo będziemy z powrotem.
  - Okey - rozłączył się.
Z jakiegoś powodu nie chciałem aby tu przyszedł. Nie rozumiałem dokładnie dlaczego, ale wolałem mieć na te chwile Izzy tylko dla siebie. Odłożyłem telefon do kieszeni i wróciłem do stolika. Widząc ile nam jeszcze jedzenia zostało, pomyślałem, że jednak nie będziemy tu tak krótko jak myślałem.




Skończyłem składać krzesła, gdy do mnie podeszła.

- Nieźle nam wyszło - powiedziała Nikki.

To prawda, zrobiliśmy naprawdę dobry projekt o tym jaki stosunek ma współczesna młodzież do wykładów i zajęć praktycznych. Dużo się do tego przygotowywaliśmy.  Wszystkie informacje braliśmy z ankiety internetowej, którą Nikki zrobiła przy pomocy jakiegoś chłopaka z naszej szkoły.  Lubiłem pracować nad tym projektem. Spotykaliśmy się zwykle u mnie, ale raz spotkaliśmy się u niej. Dobrze pamiętałem Izzy jak  śpiewała i tańczyła. Była kiepska, ale za to bardzo zabawna.

- Zgadzam się.

- Lysandrze, Lysandrze rozczarowujesz mnie.

-Nie rozumiem.

Nikki nawinęła włosy na palec, podchodząc bliżej.

- Miałeś się bardziej postarać, a nie zrezygnować - powiedziała, kładąc dłoń na moim ramieniu.

Jakiś dzień wcześniej mówiła, że nie była zainteresowana randką ze mną. Dziś nagle zmieniła zdanie. Kobiety. Wolałem usłyszeć, co mają na myśli niż się domyślać.

- To co mam zrobić?

- Na początek możesz wybrać do jakiej kawiarni mnie jutro zabierzesz.

Uśmiechnąłem się. Teraz tylko o tym nie zapomnieć.

Izzy

Czułam się jak najszczęśliwsza dziewczyna pod słońcem. Zstanawiałam się nawet, czy nie zaproponowć Lysowi, aby znów wybrał się ze mną na jedzenie. Wiedziałam jednak, że to za szybko. W końcu byliśmy wczoraj. Ehh... Nie mogłam uwierzyć , że taki banał nie dał mi spać w nocy. Westchnełąm.  W szkole też nie mogłam myśleć o czymś innym. Nawet z  nim nie rozmawiałam, bo bujałam w obłokach.  

Przegapiłam prawie dzwonek, kończący lekcje. Wszyscy już dawno poszli. No prawie, bo zauważyłam bliźniaków. Stali przy mojej szafce. Wydawali się zestresowani.

- Jak tu przyjdzie masz się zachowywać naturalnie - usłyszałam głos Armina.

- Ja? To ty zachowuj się naturalnie.

- Jestem lepszy w kłamstwach.

- Nie będziemy kłamać, po prostu trzeba ją zabrać gdzieś z dala od wiktoriańskich kawiarni.

Nie miałam pojęcia, co knuli, ale musiało mieć to coś wspólnego z Lysandrem.

- Są takie?

- Nie wiem, ale jeśli tak to właśnie tam poszli.

- Lepiej, żeby Izzy tego nie widziała.

- Czego nie widziała? - spytałam zimno.

Bliźniacy spojrzeli po sobie zakłopotani. Nie mogli udawać, że tego nie powiedzieli. Alexy zrobił grymas, który oznaczał złe wieści. Wziął głęboki oddech.

- Widzisz... Jakby to...

-  Nie chcieliśmy, abyś wiedziała, że ja wiem, że ty kochasz się w Lysanderze - przerwał bratu Armin.

- Powiedziałeś wcześniej widziała, nie wiedziała. Mówcie prawdę. Wiem, że rozmawialiście o Lysanderze.

Chłopak przewrócił oczami.

- Warto było spróbować. Poszedł z Nikki na randkę.

-Co? - czułam się jakbym dostała pięścią w brzuch.

Nie mogłam w to uwierzyć. Przecież wczoraj zachowywał się jakby... Byłam taka głupia!

-Armin!

- Słyszała wszystko.

Wyminęłam ich. Krzyczeli coś za mną, ale nie słyszałam, co. Przyśpieszyłam, chcą jak najszybciej wynieść się ze szkoły. Zaszyć się gdzieś. Pobiegłam, licząc, że nikt nie będzie mnie gonił.

Zatrzymała się dopiero w parku. Rzuciłam plecak na ziemię i usiadłam na ławce. Skryłam twarz w dłoniach. Nie mogłam powstrzymać łez. Czułam się oszukana, choć nikt mi niczego nie obiecywał.

- Jestem beznadziejna - szepnęłam.

Jak mogłam uwierzyć w to, że mam szansę.

- Raczej urocza - powiedział Dake.

Spojrzałam na niego. Bałam się, że znów coś odawali jak ostatnio z telefonem.

- Odejdź!

Chłopak uśmiechnął się tylko i usiadł obok mnie.

- Nigdzie się nie wybieram, przynajmniej nie bez ciebie.

Ta drugaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz