W Deszczu

520 38 22
                                    

Zauważyłam kątem oka jak podchodzi i opiera się o szafkę obok.
- Powiedz Śnieżko, jesteś z tych dziewczyn, które chcą, aby chłopcy nosili za nich książki, czy tych niezależnych?
- Nie identyfikuje się z żadną z wymienionych grup - odparłam, wyciągając podręcznik do francuskiego.
- W takim razie zgodzisz się, czy odmówisz jeśli ci to zaproponuje?
Spojrzałam na niego z uśmiechem. Podrywał mnie.
- Postawię warunek.
- Warunek? - zapytał zdziwiony.
- Dostąpisz tego zaszczytu o ile mi się przedstawisz - udałam pewną siebie, a tak naprawdę bardzo się stresowałam. Wcześniej nie flirtowałam. Zwłaszcza z takim ciachem.
Uśmiechnął się. Miał cudny uśmiech.
- Nie mogę być po prostu twoim księciem królewno? - zapytał, przechylając głowę.
Zaczerwiniłam się. Za szybko na takie teksty. Zdecydowanie.
- Mów mi Dake - dodał po chwili.
- Ja jestem...
- Śnieżka - przerwał mi. - Dla mnie jesteś królewną Śnieżką i chciałbym, aby narazie tak zostało. Myślę, że to romatyczniejsze.
Zdziwiłam się, ale przytaknęłam. Jak dla mnie było to nienormalne, ale tak ładnie się uśmiechał, gdy to mówił...

Zadowolona kreśliłam w zeszycie krzywe okręgi. Zamalowałam już prawie całą kartkę. Poczułam szturchnięcie w ramię. Odwróciłam się do Kentina.
- To kiedy randka z tym przystojnym nowym? - zapytał, poprawiając okulary.
Zaśmiałam się.
- Narazie nic o tym nie wiem.
- Twoja odpowiedź wróży, że jakaś będzie.
Odgarnęłam włosy za ucho.
- Liczę na to.

Ulewa. Rano ani chmurki, a teraz... Westchnęłam. Zanim dojdę do autobusu będę cała mokra. Pięknie.
Otworzyłam drzwi. Wyszłam z budynku. W jednym momencie poczułam jak tysiące kropel moczy moją skórę i ubranie. Skrzywiłam się, idąc dalej. Ktoś stał w bramie pod błękitną parasolką. Co za kretyn czeka w takim deszczu? Ta parasolka to może i mu górną cześć garderoby osłoniła, ale spodnie na pewno miał mokre. Ruszył w moją stronę. Przyjrzałam mu się Dake.
- Co ty tu robisz? - zapytałam, gdy był na tyle blisko, aby mnie usłyszeć.
- Rozpadało się, więc pomyślałem, że skoczę po parasolkę i odprowadzę cię do domu, abyś nie zmokła.
Czułam jak czerwienią mi się poliki.
- Muszę dbać o Śnieżkę.
Zrezygnowałam z jazdy autobusem. Chrzanić to. Najwyżej zmoknę. Z cukru mnie nie zrobiono. Weszłam pod parasol. Staliśmy przez chwilę po prostu patrząc się na siebie.
- To w która stronę? - zapytał po chwili.
- W prawo - powiedziałam lekko speszona.
Pewnie czekał, aż wskażę kierunek, a ja głupia się gapiłam tylko...
Odgarnęłam włosy za ucho.
- Lubię deszcz - zaczął Dake. - Jest bardzo romantyczy, nie sądzisz?
- Niby tak, ale ja jakoś tego nie czuję - przyznałam szczerze. - Mokro, nieprzyjemnie, zimno... Co w tym romantycznego?
- To, że mimo tego co wymieniłaś facet stoi w tym deszczu i czeka, aby poratować przed zmoknięciem dziewczynę, która mu się podoba.
Znów poczułam jak poloczki mi się rumienią.
- To ma sens - powiedziałam cicho.

Ta drugaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz