Fragment 15

747 67 3
                                    


 Zamierzam od teraz wstwiać fragmenty raz w tygodniu ze wzglęgu na szkołę, ale jeszce nie wybrałam dnia tygodnia. Miłego czytania ;)


     Lys. Tak się cieszyłam, gdy dał mi znać, abym tak go nazywała. Skrót, niby nic takiego, ale jednak dużo. To było takie miłe i urocze. Niestety entuzjazm szybko opadł, gdy zrozumiałam, że widzi mnie jako przyjaciółkę, nie jako kogoś z kim mógłby się umówić.

Pięknie.

  - Aaaa! - pisnęła podekscytowana Roza. - To cudownie.

  - Słyszałaś pierwszy wyraz? Przyjaciele - rozciągnęłam to słowo, aby skupiła się tylko i wyłącznie na nim. Dziewczyna machnęła ręka.

  - Tym się nie przejmuj. Jesteś pierwszą osobą, której tak powiedział. Inni, na przykład ja, sami go tak nazywają. Nikomu sam tego nie zaproponował, aż do teraz. Dobra jesteś - powiedziała, szturchając mnie ramieniem.

     W sumie jakby tak na to spojrzeć, to czułam się wyróżniona. Wyjątkowa. Uśmiech wykwitł na buzi. Czułam to ciepło, co zwykle gdy widziałam Lysandra. Znaczy Lysa. Tym razem jednak mnie nie ogłupiało. Było przyjemne. Tylko i wyłącznie przyjemne.



      Pierwszy raz cieszyłam się na w-f. Liczyłam, że znów nauczyciel wpadnie na pomysł siatkówki lub innej gry drużynowej, w której byliśmy z Lysem beznadziejni i usiądziemy na ławce rezerwowych. Miałam nadzieję na miłą pogadankę.

      Weszłam na salę i ustawiłam się do sprawdzenie obecności. Alexy przystanął obok mnie.

  - Widzę, że nawet w-f nie popsuł ci dziś świetnego humoru - skomentował, uśmiechając się.

      A tego gościa to ja nie ogarniam. Z każdym dniem coraz bardziej.

  - Gracie w zbijaka. NIkt nie siedzi na ławce! - oznajmił nauczyciel, wchodząc na salę.

      Cholera. Mina mi zrzedła.

  - A jednak się udało - mruknęłam.

       Po krótkiej, ale męczącej rozgrzewce podzieliliśmy się na drużyny. Niestety nie trafiłam do tej samej co Lys. Ehh... Trzeba przeżyć. Graliśmy na punkty, więc nie było nawet mowy o zejściu z boiska. Stałam z tyłu i podpierałam ścianę. Zamierzałam poczekać tak, aż do końca lekcji, jednak nauczyciel miał zupełnie inną koncepcję. Kazał mi podejść bliżej. Z wielką niechęcią spełniłam jego prośbę, w głowie życząc mu gwizdka w gardle. Chwilę tam postałam, nie angażując się bardziej niż to konieczne.

  - Ał!

      Dostałam w głowę. Obejrzałam się za siebie, rozmasowując obolałe miejsce. Normalnie obstawiałabym, że to Amber, bo kto inny mógłby we mnie rzucać, będąc w tej samej drużynie, ale ona i jej przygłupy nie dotarły na zajęcia. Zaskoczona zobaczyłam za sobą Wiolettę. Nie spodziewałam się, iż ma tyle siły. Dziewczyna zasłaniałam dłońmi usta, a przerażony wzrok utkwiła we mnie. Podeszłam do niej.

  - Popraw cela - mruknęłam, wracając na swoje miejsce pod ścianą.





      Szłam korytarzem zmęczona, zła i obolała. Oprócz głowy ucierpiały jeszcze moje nogi i brzuch, zanim nauczyciel wspaniałomyślnie dał mi odpocząć na ławce. Po prostu wyborny w-f.

  - Robiłaś dziś za magnes na piłki - śmiała się Roza.

      Wcześniej pytała, czy było ze mną dobrze, zanim pozwoliła sobie na takie komentarze.

Ta drugaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz