Fragment 39

180 14 2
                                    

Mama zaczepiła Lysandra, gdy wyszliśmy z mojego pokoju. Bałam się, co ona chciała. Rzuciłam jej ostrzegające spojrzenie. Kobieta jednak zupełnie mnie zignorowała, skupiając się na nastolatku.
- Może wpadłbyś do nas w niedzielę na obiad? - zapytała z uśmiechem.
- Dziękuję za zaproszenie, zjawię się z miłą chęcią.
W sobotę wracał tata, czy ona...? Tak, ona chce ich ze sobą zapoznać...
Pięknie.
Zestresowałam się. Odprowadziłam Lysandra do drzwi. Przyjrzał mi się, zanim zaczął ubierać się do wyjścia.
- O czym myślisz?
- Że wkopałeś się w poznawanie mojego taty - odparłam szczerze.
- To źle?
-Nie... Po prostu to takie... Niekomfortowe... Dla ciebie pewnie zwłaszcza...
Uśmiechnął się.
- Urocza jesteś, gdy tak się nie możesz wysłowić. Co do tego obiadu, nie sądzę, abyś miała się o co martwić umiem się zachować.
- Wiem, tylko nie mogę tego samego powiedzieć o mamie... To wydaje się takie oficjalne, zapraszanie ciebie, abyś poznał tatę.
Lysander złapał mnie za rękę.
- To prawda, ale jesteśmy oficjalnie parą.
- Prawda, a w końcu ojcu wypada się pochwalić tak świetnym chłopakiem.
Pocałowałam go w policzek. Nastolatek się odrobinę zarumienił.


Mama już trzy razy obiecała, że niczego nie odwali, ale nie byłam pewna, czy mogłam jej w tej kwestii ufać. Znów wróciła do rozmowy z Nikki, która razem ze mną  pomagała przy obiedzie. Gadały o jakiś utworach i pianistach. Kompletnie się w tym nie orientowałam, jednak słuchałam woląc to od wymyślania,  czym mama mogła wystraszyć Lysandra.
- Znasz tego chłopaka Izzy?
- Tak. Sama nawet umówiłam się z nim na randkę, ale nie zaiskrzyło.
Musiała o tym wspomnieć... Musiała...
- Ale to nie jest jakiś podrywacz? - dopytała mama.
- Nie, to ułożony chłopak, prawdziwy dżentelmen. Trochę nie z tej epoki, ale to już pewnie zauważyłaś - zaśmiała się Nikki, mama również.
- Prawda, ale ważne, aby Izzy się podobał.
- Nie żeby coś, ale obgadujecie mojego chłopaka przy mnie, ale beze mnie - mruknęłam zirytowana.
- Sama o nim za bardzo nie mówisz to zaciągam informacji  u innego źródła.
Przewróciłam oczami.
- Lysander bardzo się stara. To widać. Przy nim Izzy ciągle się uśmiecha, pasują do siebie.
Zdziwiłam się słowami siostry, ani przez chwilę nie zastanawiałam się, co myślała o moim związku. Prędzej bym zakładała, że skupi się na wadach, ale nie. To miłe, chodź trochę nietypowe w stosunku do mnie, bo dla innych zawsze  była przyjazna.
- Cieszę się, że tak to wygląda - skomentowała mama.
Na chwilę wróciły do swojej poprzedniej rozmowy, ale szybko przerwał im głos taty.
- Cześć moje cukiereczki.
Widać było po nim, że dopiero wstał i to po kawę.
- Dziś mamy gościa - odezwała się mama, włączając ekspres. - Chłopaka Izzy.
- O... W sumie dobrze będzie go w końcu poznać. Nikki ty nie chciałaś nikogo przyprowadzić jak już robimy zapoznanie?
Bliźniaczka pokręciła głową.
- Żaden sobie nie zasłużył, aby was poznawać.
- Tak trzymaj córuś. Ceń się.
Mama obrzuciła tatę rozczarowanym spojrzeniem.
- Mogłaby się cenić w inny sposób, bez wykorzystania swoich amatorów.
- Masz absolutną rację kochanie - powiedział, puszczając do Nikki oczko, gdy tylko mama się odwróciła.
Zaśmiałam się pod nosem. Tata dostał kawę i poszedł do siebie.
Obiad był przyszykowany przed przyjęciem Lysandra. Przebierałam się w swoim pokoju, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Zakładałam, że mama otworzy mu drzwi...
Pięknie.
Nie zdążyłabym przed nią, nawet, gdybym zrezygnowała z tego upierdliwego wiązania gorsetu i ubrała coś na szybko. Westchnęłam tylko głęboko, postanawiając odpuścić sobie wiązanie włosów. Gotowa zeszłam pośpiesznie na dół.
- Nie zapomniałaś o czymś? - zapytał tata, gdy tylko mnie zobaczył.
Zatrzymałam się zaskoczona. O czym mogłam zapomnieć?
- Może tak byś pod to coś ubrała? - dodał widząc moją minę.
Przewróciłam oczami.
- Nikki ma mniej zakrywające bluzki, więc się nie czepiaj.
- Jak ty tak się ubierasz przy ojcu na jego wizytę, to wolę nie wiedzieć jak wyglądasz, gdy spotykacie się sami.
- Tato!
Mężczyzna tylko pokręcił głową z dezaprobatą.
- Spójrzcie jakie śliczne - usłyszeliśmy głos mamy, która właśnie przyszła się pochwalić bukietem. - Lysander przyniósł je dla mnie, miło z jego strony, że pomyślał o gospodyni - mówiła bardzo zadowolona.
- Super, teraz ja też będę jej musiał kupić kwiaty... - szepnął niezadowolony tata.
Zaśmiałam się cicho, idąc na korytarz, aby przywitać Lysa. Uśmiechnął się na mój widok. Przytuliłam go mocno.
- Z góry za nich przepraszam - powiedziałam cicho.

Sam obiad przebiegł nieźle. Mama tylko raz mnie zażenowała, mówiąc, że już zaczynała myśleć, iż do studiów nikogo sobie nie znajdę. Tak rozmowy toczyły się wokół taty pracy, szkoły, oczywiście trzeba było zahaczyć matematyczkę i walniętą dyrektorkę, a później zaczął się temat muzyki. Z tatą spojrzeliśmy na siebie, wiedząc, że teraz się trochę nasłuchamy.
- Musisz nam kiedyś coś zaśpiewać - stwierdziła mama, gdy Lys wspomniał o swoim zespole, który założył z Kastielem. - Z Nikki jeździłam na konkursy wokalne, ale od kiedy poszła do liceum stwierdziliśmy, że powinna bardziej się skupić na nauce i ma na nie szlaban, dopóki nie poprawi wyników.
- Nie wytrzymałabyś bez wytknięcia mi ocen? - zapytała znudzona bliźniaczka.
- Skarbie odpuściłabyś już jej - wtrącił się tata, choć oboje wiedzieliśmy, że to bezcelowe.
Myślałam jak zmienić temat.
- Lys uczy się grać na pianinie - wymyśliłam.
- To świetnie się składa. Dorabiam jako nauczycielka w szkole muzycznej, jeśli chcesz możesz czasem do nas wpaść na naukę. Zrobię z ciebie drugiego Chopina - zaśmiała się. - Możesz zostać po obiedzie to byśmy zaczęli już dziś. Mam sporo nut, znajdzie się coś na każdy poziom...
- Spokojnie Skarbie - zainterweniował tata. - Powoli, bo jeszcze go speszysz.
Po minie Lysandra widziałam, że to już nastąpiło.

Po tym całym spotkaniu, wyszłam z Lysem, aby go trochę odprowadzić.
- Przyznasz, że było trochę dziwnie? - zapytałam.
- Prawda, zwłaszcza, gdy twoja mama zaczęła planować nam wspólne studia - zaśmiał się - ale cieszę się, że poznałem już oboje twoich rodziców.
- Ta... Dla mnie to nadal brzmi bardzo oficjalnie. Nie, żeby to było coś złego, ale tak dziwnie.
Lysander wydawał się wpaść w te swoje zamyślenie, w którym nie ma dla niego nic oprócz myśli. Nie zamierzałam go wyrywać z jego wewnętrznego świata, nadal uważałam, że był w tym uroczy.
- Miałem ci zaproponować - odezwał się po chwili - abyś teraz ty poznała moich rodziców, ale teraz sądzę, że to nieodpowiedni moment.
Zaskoczył mnie.
- To dobry pomysł - powiedziałam zaskakując samą siebie. Pamiętałam, przecież co jeszcze niedawno powiedziałam.
- Zaczynam się gubić - przyznał szczerze.
- Ja trochę też, ale jednak chciałabym ich poznać.
- Skąd ta nagła zmiana nastawienia?
Westchnęłam ciężko.
- To nie zmiana nastawienia, nadal to brzmi bardzo oficjalnie, a to, co słyszałam o twoich rodzicach nie zachęca, ale jednak chcę ich poznać. Sama nie wiem o co mi chodzi... Chyba się trochę boję.
Lysander przystanął, zrobiłam to samo. Chłopak wpatrywał się we mnie tymi swoimi ślicznymi, różnokolorowymi oczami.
- Czego się boisz Izzy?
Zastanowiłam się.
- Tego, że wezmę nas zbyt poważnie...
- To znaczy?
- Nie chcę myśleć, że będziemy razem już zawsze i się pomylić - powiedziałam cicho.
Na chwilę nastała cisza. Nastolatek objął mnie delikatnie.
- Rozumiem. Nie możemy przewidzieć, co będzie, ale na dzień dzisiejszy nie zamierzam się z tobą rozstawać i jeśli ty również nie myślisz o tym, aby zakończyć ten związek, to mi wystarczy, aby traktować go może nie oficjalnie, ale poważnie.Wtuliłam się w niego.

PS: To przedostatni fragment, dziwnie wiedzieć, że to zaraz koniec

Ta drugaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz