Fragment 33

300 28 7
                                    

Robiłam te gówniane zadania dodatkowe, mamrocząc pod nosem jak bardzo je lubiłam. Nataniel, co jakiś czas pytał, czy mogłabym nie gadać, starałam się, ale to było silniejsze ode mnie. Po skończonej lekcji oddałam zapisane kartki matematyczce.
- A to co? - zapytała, pokazując mi odwrót jednej z kartek.
- Ogródek - odparłam, patrząc na pokraczny rysunek.
 Nauczycielka westchnęła zrezygnowana. Wiedziałam, że jej też się nie będzie podobała opcja tych zadań.
- Idź już na przerwę.
Wyszłam, martwiąc się, że jeszcze by się rozmyśliła. Nie miałam ochoty słuchać jakiegoś marudzenia. Lys i Kas nie pojawili się na pierwszej lekcji. Może za bardzo się spóźnili?
 - Ej! - zawołał Armin.
Przyjrzałam się sytuacji. Alexy jak zwykle zabrał bratu konsolę. Bliźniak podbiegł do niego, aby zabrać przedmiot, ale niebieskowłosy rzucił nią do Violetty.
- Tylko mu nie oddawaj!
- Viola, oddasz mi prawda?
 Dziewczyna wystraszona spojrzała to na jednego to na drugiego. Zauważyła też mnie. Stała tak nie wiedząc, co zrobić i patrząc na konsolę, aż w końcu pobiegła z nią.
- Violetta! - zawołał Armin, biegnąc za dziewczyną.
 - Dobrze! - krzyknął Alexy, biegnąc za bratem.
Rozbawiona tym widokiem, skierowałam się na schody, chcąc zobaczyć jak to się skończy. Gdy postawiłam już nogi na stopniach, poczułam pchnięcie z tyłu. Przechyliłam się. Nie zdążyłam złapać barierki. Uderzyłam bokiem w kanty schodów. Sturlałam się z nich, czując wszystkie stopnie na swoim ciele. Zwłaszcza nodze. Huk przyciągnął spojrzenia. Świat wirował, nawet, gdy leżałam już w miejscu. Mamrotałam przekleństwa pomiędzy syczeniem z bólu. Słyszałam jakieś głosy, ale nie byłam w stanie nic z nich wyłapać. Patrzyłam na ludzi, próbujących mnie podnieść, ale jakbym ich nie widziała.

Mama siedziała ze mną, czekając na odpowiedź lekarza czy mogę pojechać do domu. Upadek ze schodów skończył się wstrząśnieniem mózgu i złamaną nogą. Ze względu na utratę przytomności, która według lekarzy trwała zbyt długo, aby puścić mnie od razu do domu, zrobili mi jeszcze jakieś badanie. Leżałam na szpitalnym łóżku, słuchając jak mama przez telefon rozmawiała ze znajomym lekarzem, aby się pewnie później powykłócać. Nie pozwalała mi nawet podnieść głowy. Pozostało mi tylko gapienie się w sufit. Miałam już policzone wszystkie niedoskonałości na białej farbie.
 Po bliżej nie określonym czasie lekarze oznajmili, iż wszystko wygląda w porządku, ale dla pewności zostawią mnie do jutra na obserwacji.
 Pięknie.


Po wyjściu ze szpitala mama zdecydowała, że zostanę jeszcze w domu i dopiero po weekendzie wrócę do szkoły. Nie miałam nic przeciwko. Kto by chciał tam wracać? Szkoda tylko, że zabrała mi również telefon oraz nie przyjęła żadnych gości. Miałam się wyciszyć i odpocząć. Nudziłam się, leżąc na kanapie. Trochę oglądałam telewizji, trochę posłuchałam muzyki, ale najwięcej marudziłam. W niedzielę w końcu mama się złamała i pozwoliła zadzwonić do Kentina. Jak tylko odblokowałam telefon zobaczyłam wiadomości od znajomych z klasy. Pytali, co ze mną, jak się czułam. To było miłe. Uśmiechnęłam się lekko, odpisując po kolei "żyję, tylko komórka rekwirowana". Nawet nie skończyłam odpowiadać, a już pojawiały się nowe wiadomości.
 - Miałaś tylko dzwonić - upomniała mama.
 Przewróciłam oczami, wychodząc z SMSów. Wybrałam numer przyjaciela. Nie odebrał.
 - Małpa - mruknęłam pod nosem niezadowolona.
 - Dam ci znać jak oddzwoni. - Wyciągnęła dłoń po telefon. Oddałam grzecznie.
 - Zastanawiam się, czy puścić cię w poniedziałek do szkoły.
 - Nie śpieszy mi się - przyznałam szczerze.Zaśmiała się.
 - To wiem, zastanawiam się tylko jak mogłabyś znaleźć się w szkole, skoro jutro nie mogę cię podwieźć, a do autobusu nie dojdziesz.
Chodzenie o kulach szło mi naprawdę koszmarnie i nawet się nie starałam tego zmienić. Było to dla mnie bardzo korzystne. Nie musiałam się nigdzie ruszać. Leniwa część mnie była zachwycona.Usłyszałam jak drzwi do domu się otwierają. Pewnie Nikki wróciła, nie odwróciłam się, sięgając po pada ze stolika.
 - Hej - rzuciła siostra.
- Dzień dobry - przywitał się Dake.
 Chwila, co?! Odwróciłam się. Dlaczego Nikki musiała go tu przytaszczyć?
- Przyszedłem się tylko przywitać, wiem, że pani nie chce teraz żadnych gości - dodał pośpiesznie z tym swoim głupim uśmiechem.
- W sumie to nawet dobrze się składa.
 Czerwona lampka zaświeciła się w mojej głowie. Spojrzałam na mamę, a ona powiedziała to czego się najbardziej obawiałam.
- Może byłbyś w stanie podwieźć Izzy jutro do szkoły?
 No jasne... Pięknie...

Ta drugaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz