Śnieżka

567 41 3
                                    

Co jakiś czas pojawiać się będą sceny z przeszłości Izzy jako uzupełnienie historii. Wydarzenia aktualne będą tytuowane fragment..., a retrospekcje otrzymają inne tytułu, aby łatwo móc je odróżnić.



Szłam powoli, patrząc w ziemię. Miałam dość tej durnej szkoły, a to dopiero początek roku. Wiatr szarpał moje włosy i rzucał w twarz piaskiem z pobliskiego boiska do siatkówki plażowej. Pięknie.

Kentin czekał już pod klasą. Musiałam tylko do niego dotrzeć, żeby poprawić sobie humor. Sprawiał, że szkoła była znośna, bez niego chyba bym tu zwariowała.

Ktoś położył rękę na moim ramieniu.

- Przepraszam, ale mogłabyś mi pomóc?

Spojrzałam na chłopaka.

Przystojny.

Blondyn o niezwykle zielonych oczach. Opalony, dobrze zbudowany, wysoki, ładnie ubrany. Ciacho jak się patrzy.

- A co miałabym zrobić?

Uśmiechnął się.

- To mój pierwszy dzień i nie wiem jeszcze, gdzie jest ta sala - odpowiedział, pokazując plan lekcji. - Zaprowadziłabyś mnie?

Kiwnęłam głową, a chłopak podał mi numer klasy. Znajdowała się na tym samym korytarzu, co moja, więc nie stanowiło to problemu.

- Wyglądasz bardzo interesująco - rzucił, gdy weszliśmy do budynku.

Nie podziękowałam za ten komplement.

Czy to na pewno komplement? Interesująca mogła być również skolopendra, a nie należała do najładniejszych stworzeń. Postanowiłam nie ekscytować się, takimi komentarzami.

- Powiedz, jesteś Albinoską?

- Nie, nie jestem, ale często słyszę to pytanie.

Chorobliwie blada cera i białe włosy sprawiały, że wyglądałam jakby zbrakło mi barwnika. Zwykle, gdy ludzie dowiadywali się, że wcale nią nie byłam tracili mną zainteresowanie. Jakby to cokowliek zmieniało. 

- Pasowałabyś na królewnę Śnieżkę - stwierdził, przyglądając się mi.

- Ona przypadkiem nie miła czarnych włosów?

- Moja nie - odparł z uśmiechem.

Puściłam to mimo uszu i skręciłam na schody. 

- Farbowałaś włosy, czy masz taki kolor naturalnie?

- Rozjaśniałam, wcześniej miałam taki nijaki blond.

Weszliśmy na korytarz. Zobaczyłam swoją klasę. Przystanęłam i wskazałam na drugi koniec korytarza

- Ostatnie drzwi na lewo.

- Bardzo dziękuję - rzucił nastolatek z szerokim uśmiechem.

Patrzyłam jak odchodzi, zastanawiając się, czym on tak się cieszył? Czekało go mnóstwo pracy i nieprzespanych nocy, jeśli chciał dobrze wypaść, a po nic innego nie zapisywało się do tej szkoły. Masochista czy co? 

- Izzy!

Odwróciłam się słysząc głos przyjaciela.

- Kogo to się odprowadzało?

Otworzyłam usta, aby odpowiedzieć, ale zdałam sobie sprawę, że się nie przedstawił.



Siedziałam na schodach z Kentinem. Chłopak jak zwykle jadł te swoje ciastka, które tak kochał, że mógłby się z nimi ożenić. 

Sama cieszyłam się smakiem pączka.

- Mogę dziś przyjść do ciebie po szkole? - zapytał.

- Twój tata wciąż się upiera, że zbierze cię na siłownię?

- Tak - wyrzucił ręce do góry, prawie nie wysypując ciastek. - Kupił już nawet dwa karnety. Czy tak trudno zrozumieć, że nie jestem typem sportowca?

Wzruszyłam ramionami. Kentin był wątłej budowy chłopakiem o strasznej kondycji, nie stworzonym do wysiłku, ale jego ojciec nie mógł tego pojąć. Na siłę starał się zrobić z niego żołnierza. 

- Pewnie.

Kentin często u mnie przesiadywał, a ja u niego. Nie było tygodnia, aby jedno u drugiego nie nocowało. Mielismy nawet po półce w swoich pokjach. Traktowaliśmy się bardziej jak rozdzielone rodzeństwo, niż przyjaciele. 

Stuknął mnie w kolano. 

- Patrz tam - szepnął.

Wskazał ruchem głowy na chłopaka, którego rano zaprowadzałam do sali.

- No widzę i co z tego?

Wywrócił oczami, nie rozuiejąc czego chciał.

- Będziesz mi za to wdzięczna - powiedział z pełną powagą. - Hej! Nowy tutaj! - wrzasnął, wymachując rękoma. 

- Prędzej cię uduszę - syknęłam.

Blondyn obejrzał się i uśmiechnął, gdy nas zauważył. Zaczął iść w naszą stronę, a ja zabijałam przyjaciela wzrokiem. Kentin był mistrzem przypału, a to tylko kolejny popis jego wykonaniu.

- Miło cię znów widzieć Śnieżko.

- To, ja już pójdę - rzucił Kentin, wstając. Pobiegł, zanim zdążyłam zaprotestować.

Pięknie.

- Zabiję gnoja - mruknęłam pod nosem.

Blondyn roześmiał się.

- Widzę, że kolega się o ciebie troszczy, abyś choć chwilę nie została sama. Może i ja się o to zatroszczę, odprowadzając cię do domu po lekcjach?

Co? Wytrzeszczyłam oczy.

- Wracam dziś z Kentinem - powiedziałam, wciąż przetwarzając w głowie sytuację.

- Może jednak się skusisz?

- Nawet nie wiesz, o której kończę.

- Racja - uśmiechnął się odrobinę zakłopotany.



Wzruszyłam ramionami.

- Nie wiem jak się nazywa, tylko pokazałam mu drogę do sali - powtarzałam po raz kolejny.

Laeti wydeła usta, jak zawsze, gdy się denerwowała.

- Ale później też z tobą rozmawiał.

Od początku matematyki wypytywała mnie o niego, nie rozumiejąc, że naprawdę go nie znałam. 

- Tak, ale mówię ci po raz setny, nie przedstawił się - mruknęłam zirytowana.

Jakby sama nie mogła się dowiedzieć. Do końca lekcji już się nie odezwała, obraziła się, widziałam to po niej. Zachowywała się strasznie dziecinnie, gdy ktoś jej się spodobał, a to zdarzało się bardzo często.

Musiałam przyznać, że jak tak dłużej się zastanowić to i mi wpadł w oko.

Ta drugaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz