30

899 50 16
                                    

♪♪♪ „Odwiedziny"

- Chcesz herbaty? - zapytał idąc do kuchni.

- Tak, poproszę. - powiedziałam rozglądając się po salonie.

- Katsuki jest u siebie w pokoju na górze. Drzwi po prawej na końcu korytarza. - głośniej powiedział.

- Dobrze! - weszłam na schody i przeszłam przez korytarz. Zapukałam do białych drzwi, na którym wisiał znaczek z niedbałym napisem „NIE WCHODZIĆ".

Usłyszałam słabe „wchodź". Otworzyłam drzwi, i zobaczyłam odjazdowy pokój w kolorach czarno pomarańczowych. Ściany i meble były w ciemnych kolorach, a zasłony, dodatki i dywan w odcieniach pomarańczy. Na biurku leżały rozwalone książki, a w kącie stos ubrań. Na ścianach były plakaty różnych superbohaterów, ale najwięcej było widać All Mighta. Na lewo, przy ścianie na łóżku leżał szczelnie przykryty Bakugo, z czerwonym nosem i małym zamoczonym ręcznikiem na czole. Koło niego na stoliku nocnym było tysiąc chusteczek i lekarstw.

- Hej Kacchan... - pomachałam ręką, na co on coś niewyraźnie mruknął. - Mam sernik! I kilka mini prezentów na poprawę humoru!

- Sernik...? - słabo zapytał. Pokiwałam głową. - Dawaj sernik.

- Już, tylko pójdę po...

- Przepraszam że przeszkadzam, ale mam dla was herbaty. - do pokoju wszedł ojciec Bakugo, i postawił szklanki podłożone talerzykami na wolnym miejscu na biurku. - Katsuki, wziąłeś już leki?

- Ta. - opowiedział z pełnym nosem. Mężczyzna pokiwał głową, i wyszedł z pokoju zamykając za sobą drzwi.

- No to mamy już talerze. - uśmiechłam się i spod herbat wyjęłam małe talerzyki. Pokroiłam łyżką od herbaty sernik, i dałam go Kacchanowi.

- Nigdy nie widziałem jak krojono ciasto łyżką. - zdziwił się podnosząc się do pozycji siedzącej. Ale nadal kołdra przykrywała go do szyi, bo był w nią zawinięty. Odłożył okład na czole na komodę koło łóżka.

- Serio? - zmarszczyłam brwi z uśmiechem. Podałam mu ciasto. - A! Jeszcze wypij ciepłą herbatę!

- Nie chcę teraz.

- WYPIJ JUŻ. - dałam mu do ręki, ale on ją położył na stoliku zwalając chusteczki i leki. Zamiast tego zajął się zajadaniem sernika.

- Jak chcesz to usiądź. - prawie że niewyraźnie mruknął bo miał buzie pełną sernika. Potem przesunął trochę nogi w stronę ściany.

Siadłam na jego łóżku i też zaczęłam jeść ciasto. Bardzo dobre mi wyszło. Trochę mi mama pomagała, ale ja w sumie odwaliłam całą robotę.
Po kilku minutach Bakugo zjadł, a ja chwilę po nim.

- Dobre było? - zapytałam wstając, i odkładając talerze na biurko.

- Mhm.

- Czekaj, mam coś dla ciebie. - wzięłam siatkę leżącą na podłodze, przy okazji wzięłam moją herbatę i znów usiadłam na łóżku. Spojrzałam na zmarnowanego Kacchana. - Wypij tą herbatę.

- No już, już. - odwrócił się by wziąć szklankę i wziął łyka. - A, ku*wa parzy!

- Debilu. - pod nosem skomentowałam popijając gorącą herbatkę. Jedną ręką szukałam czegoś w siatce. W końcu to wyciągłam, i pokazałam chłopakowi album zespołu, który kiedyś słyszałam że lubi. Gdy pierwszy raz szliśmy ze szkoły, posłuchałam kawałek ich piosenki. Potem jeszcze Kiri mi powiedział nazwę, bo sama bym nawet się nie domyśliła. - Tadaam! Lubisz ten zespół, co nie?

- Skąd to masz? - otworzył szeroko oczy.

- Mój tata miał taką jedną płytę a już nie lubi tego zespołu. - wzruszyłam ramionami. Potem położyłam album na brzuchu chłopaka i szukałam kolejnej rzeczy.

- Trochę to pewnie kosztowało, wiesz?

- Tata dostał to od swojego brata, a brat od kolegi za praktycznie grosze.

- To nieźle.

- A tu masz takiego kwiatka na szczęście! Masz też szczęście że niedaleko jest tu kwiaciarnia. - z siatki wyciągłam zafoliowaną roślinkę. Była koloru żółtego, a doniczka brązowa. - Łee, trochę nie będzie pasowała do twojego pokoju!

- Żółty jest podobny do pomarańczowego, nie? - bez emocji zapytał.

- Nie całkiem, ale niech ci będzie. - położyłam kwiatka na podłodze. Potem pokazałam mu ostatnią rzecz którą kupiłam. Był to jakiś czarny plakat z białą czaszką. - Fajne?

- Fajne. Powiesze se gdzieś to. - spojrzał na ściany pełne plakatów.

- PIJ TĄ HERBATE! - pokazałam palcem na kubek który był już dawno odłożony. On westchął i wziął kubek w ręce i popił herbatę. - Jak ciebie nie ma to jest bardzo spokojnie w szkole.

- Obgadujecie mnie? - zmarszczył brwi i wziął kolejnego łyka. Potem przełknął i zaraz powiedział prawie się krztusząc: - W ogóle, to kto ci pozwolił przyjść? Minutę przed twoim przyjściem dowiedziałem się że będę miał gości.

- Twoja mama pozwoliła mi wczoraj. - zaśmiałam się. - I uważaj żebyś się nie udławił.

- Czemu mi ciągle rozkazujesz...? - wywrócił oczami. - Gdybym nie był chory to byś już dawno nie żyła.

- Wiem, wiem, dlatego wykorzystuje tą okazję by cię denerwować. - rozłożyłam ręce i wrednie się uśmiechłam.

- Jak na razie mnie tak bardzo nie denerwujesz.

- Ooo, czyli przyzwyczaiłeś się do mojej obecności?

- W sumie, tak. Ciągle za mną łazisz i gadasz do mnie, już mi to nie przeszkadza.

- Trzeba wymyśleć nową technikę do wku*wienia. - zamyśliłam się. - Co cię wkurza?

- Wszystko.

- No dobra, ale co najbardziej?

- Wszystko.

- Trudno się z tobą rozmawia. - westchnęłam. Zobaczyłam na godzinę zegarku w pokoju blondyna. - O kurde, zaraz osiemnasta. O kurde, już zaraz będzie ciemno.

- No i co z tego?

- Debilu, przecież boję się być sama wieczorem na ulicy! - spojrzałam na niego wrogo. Chłopak miał coś jeszcze powiedzieć, ale przerwałam mu: - Będę już się zbierać. Weź leki, wypij do końca tą herbatę, przykryj się i zdrzemnij się.

- Okej... - schował swoją połowę twarzy w kołdrze zostawiając na widoku tylko oczy i włosy.

- Pij dużo wody, jedz zdrowo!

- Mhm.

- Pewnie jesteś śpiący?

- Mhm.

- Chyba już cię denerwuje, co nie?

- Mmm...

- No dobra, to idę. Wyzdrowiej szybko! - powiedziałam wychodząc za drzwi i je zamykając.

W salonie spotkałam jeszcze rodziców Bakugo i pożegnałam ich. Wyszłam z ich domu, głośno wzdychając. Trochę obawiałam się tej wizyty, ale bardziej bałam się drogi powrotnej. Było zimno, czego nie przewidziałam. Szybkim krokiem zmierzałam do domu.

Po drodze nikogo nie spotkałam, oprócz jednego kotka. Chciałam go pogłaskać, ale uciekł jak zawsze robią to zwierzęta na widok obcego. Patrząc na odchodzącego kotka, bardziej chciałam mojego wymarzonego pieska.
Postanowiłam, że się przebiegnę. I to nie dlatego, że bardzo bałam się że ktoś mnie zaczepi. Chciałam zrobić sobie mini trening, tylko tyle. Nic więcej.
Po kilku minutach byłam już w domu, i zdjęłam buty.

- I jak było? Przeżyłaś? - zapytała moja mama z kuchni.

- Tak!

- Podobały mu się prezenty? Jak się czuje? - dopytywała, pokazując mi się w korytarzu.

- Tak, chyba najbardziej podobał mu się album. - westchęłam. - A czuje się źle, ale mam nadzieję że szybko wyzdrowieje. Pusto bez niego w szkole.

- Ehe. - uśmiechła się złowieszczo.

- Co?

- Nic! - wróciła do kuchni.

- Aha?











𝗖𝗵𝗲𝘀𝘀𝗲 𝗰𝗮𝗸𝗲 || boku no hero academiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz