♪♪♪ „Kilka ostatnich chwil do końca roku”
Siedzieliśmy razem w tym namiociku, było super ekstra duper. On spokojnie i w ciszy jadł sobie mini czekoladowe babeczki, a ja wpatrywałam się w obraz przed sobą. Było to niewielkie ciasto które dziwnie wyglądało, ale pachniało znajomo.
- Co tak się gapisz w ten tort? - zapytał z pełną buzią.
- No bo... Wydaje się być znajome, ale boję się to zjeść. Gdzie to kupiłeś? W jakiejś melowni? - zażartowałam.
- Tak się składa, że sam upiekłem. - powiedział z gburowatą miną. - Ale dziękuję za pochwałę, naprawdę.
- HYYY!!! - wzięłam głęboki oddech. - Nie wiedziałam! Przepraszam! Wygląda przeeepysznie! Naprawdę! Mmmm musi być cudowne!
Wzięłam kawałek tortu na papierowy talerzyk, a potem spróbowałam małym gryzem polewę. Wyglądała najbardziej podejrzanie, bo była rozpapciana.
- Gorzkie. Myślałam że to ciasto. - skrzywiłam się.
- Bo masz to zjeść całe na raz, wtedy będzie dobre! - zdenerwował się na moją logikę. - Chyba...
Więc spróbowałam tak jak kazał. I zaskoczyłam się. Każdy pewnie pomyślałby, że wypieki Bakugo są okropne, ale na szczęście radzi sobie w robieniu normalnych dań. Nawet ten tort wyglądał jak psu wyjęty z gardła. A jednak, w środku było coś najpyszniejszego na świecie. Nubella. Te nadzienie rozpływało się po moich ustach, a same ciasto jeszcze było takie mięciutkie i tylko dopełniało ten cudowny smak.
- Kacchan... - cicho powiedziałam. - Dlaczego... To jest takie dobre?
- Jest dobre? - zdziwił się.
- Ta. Ciasto ci wyszło idealnie, a smak gorzkiej czekolady dobrze komponuje się z słodką Nubellą.
- Wow. No dobra, cieszę się. - powiedział bez emocji.
- KACCHAN STWORZYŁEŚ ARCYDZIEŁO! SZKODA MI TEGO JEŚĆ!
- Szczerze, myślałem że się porzygasz. Czerwonognój pomógł mi z tym, niestety. - dodał jeszcze na koniec zawiedzony.
- DZIĘKUJĘ CI! - podekscytowana tak go chwaliłam. - NAPRAWDĘ, TO JEST PRZEPYSZNE! Wyglądało tak podejrzanie jak mój tani deser od ciotki na komunię, a tu takie zaskoczenie! Chcesz spróbować!?
- To dla ciebie. Upiekłem ten tort dla ciebie.
- Z jakiej okazji?
- Nie wiem... Tak po prostu? - podrapał się po karku i odwrócił wzrok ode mnie.
- Nie może być bez okazji, przecież to ty. Coś się stało? Coś odwaliłeś? Zabiłeś kogoś!? Boże, nie napisałam do Izuku przed sylwestrem! On pewnie nie żyje!
- Nieee, nic mu nie jest! - machnął rękami. - Sam go nie widziałem dawno, i dobrze. Pewnie gdzieś lata sobie z Todoszczylem i tą jedną taką nie pamiętam jej, ale ona chce być dziana, jednak nie udaje jej się to i nigdy nie uda.
- Jesteś wredny. - zmarudziłam. - Ale... Dziękuje za prezent. Wiele to dla mnie znaczy, napra-
- Okej, jeżeli jeszcze raz mi podziękujesz, fikne magika. - powiedział to z nieszczerym uśmiechem. Rozbawiło mnie to troszkę.
- Sorki. Po prostu... Nie wiem jak ci wytłumaczyć moje szczęście.
- Jestem szczęśliwy że ty jesteś szczęśliwa, idiotko. To chyba jasne, co nie?
- Ta, jasne. - spojrzałam na moje buty mokre od śniegu, cała uśmiechnęta.
To było jak z jakiejś bajki. Myślałam że to jakiś sen, że zaraz obudzę się i będę miała całe gacie od krwi przez okres. Jednak... Jednak to była rzeczywistość. Jeżeli nic się nie spierdoli, zapiszę sobie ten dzień w kalendarzu jaki najlepszy dzień w moim życiu.
Jak sobie pomyślałam o miesiączce, zaczął mnie znów brzuch boleć. Wzięłam tabletki z torebki Miny i wzięłam jedną do buzi. Była niedobra, ale nie miałam czym popić, więc połknęłam razem ze śliną.
CZYTASZ
𝗖𝗵𝗲𝘀𝘀𝗲 𝗰𝗮𝗸𝗲 || boku no hero academia
FanfictionZapomniana przyjaźń z dzieciństwa skończona kłótnią, później damsko-męski duet, który mimo absurdalnych docinek oraz kłótni, nie może bez siebie żyć. Nastoletnia dziewczyna imieniem [Y/N] niestety doświadczyła bólu złamanego serca w swoim młodym wie...