58

772 43 44
                                    

♪♪♪ „Witaj w U.A. po raz kolejny!”

Moi rodzice zadecydowali że rzeczy do domu zawieziemy najpierw, a potem tata zawiezie mnie od razu do U.A. bym się tam rozpakowała. Gdy ojciec wszystko zaniósł do nowego, małego mieszkanka, pojechaliśmy do mojej szkoły.

- Patrz, dom Kacchana. - pokazałam palcem dotykając szyby na jego wypasiony dom. Czyli moje mieszkanie jest dalej od niego, ale nadal w drodze będziemy się widzieć.

- Kto to Kacchan? - zapytał mój ojciec.

- To ten z kim też się przyjaźniłam w dzieciństwie. Był w przedszkolu razem z Midoryią. - wytłumaczyłam mu.

- Aha. Mam nadzieję że jest to porządny chłop.

- Mhm. - próbując nie wybuchnąć śmiechem pokiwałam głową. Tak, porządny chłop. Przeklinający, arogancki, ciągle wku*wiony chłop. Normalnie ideał.

Po dość krótkim czasie wjechaliśmy na teren U.A. tata podjechał znów pod samo domitorium. Spojrzałam przez szybę, nikogo nie było, cicho sza. Wcześniej napisałam Bakugo że będę dzisiaj, nie mówiłam o której. A z resztą, wszyscy są ledwo po lekcjach. Raczej są w swoich pokojach.

- Zaniosę ci to do pokoju. Masz taki sam jak wcześniej, nie? - zapytał tata wychodząc z samochodu.

- Ta, chyba. - potwierdziłam również wychodząc.

Mój tata z prędkością światła zaniósł kilka pudeł na raz, jak jakiś siłacz. Pierwszy wszedł do budynku, a ja chwilę za nim. Nadal nie wierzyłam że tutaj znów jestem. Te same ściany, ten sam zawsze ubłocony dywan przed wejściem od butów, szczególnie w zimie od błota i śniegu.
Miałam iść do swojego pokoju, ale minęłam dzięki temu salon. Siedział tam pół śpiący Bakugo, a raczej leżący. Kanapę obok siedział Todoroki czytający książkę. Po okładce mogłam zauważyć że to jakiś dramat, albo psychologiczny. Nawet nie mam pojęcia dlaczego Todo jeszcze żyje w towarzystwie blondyna, i dlaczego jest tak tutaj spokojnie. Było słychać tylko przewracanie kartki, zupełnie jak w jakiejś poczekalni.
Czytający książkę podniósł głowę na mnie, aż mu się zaświeciły dwukolorowe oczy.

- Już jesteś, [Y/N]. - delikatnie się uśmiechł. Ja pokiwałam głową na jego słowa.

Za jego słowami Bakugo który już zasypiał błyskawicznie się podniósł. Rozejrzał się, zza kanapy było widać jego oczy i czuprynę. Gdy mnie znalazł, wstał, podszedł do mnie bardzo szybko, i równie bardzo mocno przytulił. Dał takiego niespodziewanego tulasa że o mało co się nie przewróciłam z wrażenia. On, się, przytulił. Sam. Bez żadnego przymuszenia. Na dodatek do mnie. Moje serce... Kolejny raz... Zostało roztopione.

- Kacchan idioto, wróciłam! - równie mocno go ścisłam.

- Tylko ja mogę cię nazywać idiotką! - odsunął głowę. Nagle stał się zły, ale mnie nie puścił. - Nie wyjeżdżaj więcej! Wiesz jak było pusto bez ciebie!? Żaden gnojek tutaj mnie tak nie wku*wiał! Jesteś ku*wa wyjątkowa, nigdy mnie nie zostawiaj!

- Tak, tak dzidzio, tylko się nie rozpłacz. - poklepałam go po plecach i wrednie się uśmiechłam.

- Sama jesteś dzidzia! Młodsza jesteś! - wrzasnął.

- A o moich urodzinach zapomniałeś kiedy mam!?

- Co? - uspokoił się i odsunął się ode mnie. - Kiedy masz urodziny?

- Tajemnica. - mruknęłam.

- [Y/N]! - przeciągle krzycząc ostatnią literę podbiegł do mnie Izuku i przytulił mnie z boku, uważając by przypadkiem nie dotknąć Kacchana. Natychmiastowo go też objęłam. - Wróciłaś! Wróciłaś! Tak się cieszę!

- Też się cieszę że cię widzę. - poklepałam go po jego puszystych zielonych włosach.

Spojrzałam na Bakugo, jego wzrok wyrażał jedno. Był bardzo zazdrosny. Aż prawie go nie poznałam. Jego krwawe oczy były straszne.

- Nadzieja umiera ostatnia! - ton głosu zielonowłosego stał się bardzo radosny.

- Mhm, możesz już iść? - mruknął Bakugo, by spłoszyć chłopaka. Zadziałało, piegowaty odsunął się ode mnie o krok.

- A co z twoim telefonem, Izuku? - zapytałam go.

- Jutro będę już miał nowy. Tamten poprzedni zbił się na amen. - machnął ręką. Potem westchnął, a po chwili dodał: - Jutro jest klasowa gwiazdka.

- Serio? - ucieszyłam się. Nikt mi tego wcześniej nie wspomniał. A w kalendarz nie patrzyłam, bo mi się zapomiało.

Rozejrzałam się. Jestem tak bardzo głupia, bo nie zauważyłam wielkiej, udekorowanej choinki w rogu salonu. Na jej prawdziwych gałęziach pachnącym lasem były zaczepione różne ozdoby. Różne bombki, światełka, ogólnie to była najbardziej kolorowa i udekorowana choinka jaką w życiu widziałam. Na niektóre rzeczy zawieszone na choince można było spojrzeć, i wiedzieć kto to zawiesił. Na przykład, czaszkę pewnie przytargał albo Tokoyami albo Bakugo. Bombkę z głową kosmity na pewno Mina zawiesiła, a czółki All Mighta Izuku, bez dwóch zdań.

- Ale to świetnie wygląda! - skomentowałam.

- Jeżeli chcesz zawieś też swoją bombkę. - powiedział do mnie Todoroki nadal czytając książkę.

- Czadowo. - pokiwałam głową z uśmiechem.

Po kilku minutach wszyscy się zebrali w salonie i mnie radośnie przywitali. Też mnie przytulili, ale tylko niektórzy. Przez to, że Bakugo patrzył na nich krzywo. Ale tak to wszyscy się cieszyli że wróciłam.

- [Y/N], kartony już są w twoim pokoju. - powiedział do mnie mój tata, podchodząc. On spojrzał na każdego z mojej klasy. - O... Dzień dobry, jestem tatą [Y/N].

- Dzień dobry! - odpowiedzieli mu.

- Czyli nie myliła się, jesteście miłą klasą... - podrapał się po głowie. - O, Izuku? Jesteś przyjacielem z przedszkola [Y/N]?

- Tak! Izuku Midoryia! Miło pana poznać! - nagle lekko stanął na baczność.

- Eee... A ty to...? - krzywo spojrzał na blondyna, który stał koło mnie.

- Bakugo. - prychnął z wyższością. Nie spodobało się to mojemu tacie. Na szczęście nie skapnął się że to Kacchan. Jakby dowiedział się, że z nim też się przyjaźniłam gdy byłam mała, po mnie.

- Mhm... - mruknął mój ojciec.

- Proszę pana, jestem Eijiro Kirishima! - wyszedł na przód czerwonowłosy. - Chciałem powiedzieć za całą klasę że [Y/N] jest dla nas jak rodzina, i cieszymy...

- Wiem, słyszałem tą historyjkę. - zaśmiał się przerywając mu. - No... To ja już się zmywam. [Y/N] ucz się dobrze, nie miej kłopotów, będę czasem dzwonić gdy będę miał czas.

- Pa tato. - pożegnałam go.

- Do widzenia proszę pana! - powiedział Izuku by być uprzejmym, a za nim prawie cała klasa tak odpowiedziała mojemu ojcu. On kiwnął głową, jakby miał ich natychmiastowo dosyć, a potem poszedł w kierunku wyjścia.










𝗖𝗵𝗲𝘀𝘀𝗲 𝗰𝗮𝗸𝗲 || boku no hero academiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz