74

754 44 69
                                    

♪♪♪ „Czekolada czy truskawka?”

Doszliśmy do małej kawiarenki. W środku, było tak cieplutko i klimatycznie, że mogłam już stamtąd nie wychodzić.
Kawiarenka była w ciepłych kolorach brązu, co dawało przytulny klimat. Stolików dużo nie było, ale nawet nie starczyłoby miejsca.
Usiedliśmy przy kącie, gdzie cała ściana po prawej była udekorowana sztucznym bluszczem. Cudownie tu wyglądało.

- Nie wiedziałam że jest tutaj w pobliżu taka fajna miejscówka. - położyłam ręce na stole, rozglądając się.

- No, dowiedziałem się kilka dni temu o tym. Myślałem że będzie gorzej. - blondyn zdjął swoją czapkę z daszkiem, i chwycił menu przed sobą. - Co chcesz... Może jakąś czekoladę? Lubisz, nie?

- Ta, ale poproszę ciasto.

- Jakie?

- Jakieś dobre. Do tego, gorącą czekoladę z pianką. Z posypką. - dodałam.

- Ehe, coś jeszcze królewno? - zrobił taką minę, jakby chciał mi zaraz wpierdolić.

- Nie chyba nie... Królewno. - powtórzyłam pod nosem, z lekką wyższością. - No dobra, a ty co chcesz, księciuniu?

- Jak ci dam ku*wa zaraz księciuniu. - zakrył swoją twarz menu. - Chcę te same ciasto co ty. Nie chcę mi się wybierać czegoś innego. Do tego truskawkowe ciepłe mleko.

- Uuu, delicje.

- No klasa musi być. Ty jej nie masz. - lekko się zaśmiał.

Potem podniósł rękę, by jakiś kelner przyszedł. Według naszych oczekiwań, przyszła młoda kobieta, która tak miło się uśmiechała, że ta kawiarenka dawała mi sens życia.
Złożyliśmy jej zamówienie, wyszło nawet tanio. Przez to, bałam się że obrobiłam Bakugo z kasy, na jakieś śmieciowe żarcie. No cóż, ktoś musi się poświęcić.

- Czekaj, ktoś do mnie dzwoni.

Katsuki natychmiastowo wyjął telefon z kieszeni kurtki, i z niezadowoleniem odebrał. Jego konwersacja wyglądała bardzo ciekawie.

- No, co. Tak. Mhm. Z idiotką. No [Y/N], a kim? Nie! Weź się lecz człowieku!

- Kto dzwoni? - zapytałam uprzejmie.

- Gnojek.

- Kirishima?

- No.

- Daj mi go! - szczęśliwa wyrwałam telefon z rąk blondyna, nawet nie myśląc o konsekwencjach. Mogłam zginąć, to fakt. - Halooo? Kiri?

- Hejka [Y/N]! Jak życie mija? Jesteś z Bakugo?

- Ta, w takiej kawiarence.

- Ehehe, wy coś ten teges...? Wiecie...?

- Kirishima, nie. Ogarnij się. To nie to. Kacchan był na nocowaniu u mnie, a teraz jesteśmy na śniadaniu.

Nic nie odpowiedział. Ja zdając sobie sprawę, że brzmiało to tak dwuznacznie, że aż zakryłam usta drugą ręką. Ukradkiem spojrzałam na zdenerwowanego blondyna, który próbował nie wybuchnąć ze złości.

- Znaczy... - próbowałam coś wymyśleć. - Uczyliśmy się na test z angielskiego.

- Wy wiecie że test został przeniesiony na środę, bo w poniedziałek postanowili zrobić wolne od szkoły? Przez sylwester.

- A. - podrapałam się po głowie. - Ehehe, no widzisz, uczyliśmy się niepotrzebnie.

- Kiedy będziecie spowrotem? Boję się że Mineta zaraz coś odwali, bo tylko ja, on, Todoroki i Tokoyami zostaliśmy w domitorium. Każdy pojechał do rodziny.

- A właśnie, dziękuję zamiast Kacchana, że pilnujesz jego pokój. Wiesz, idiota nie zakluczył, bo ma pusty łeb.

- Rozumiem, rozumiem.

- Jak zjemy to będziemy się zbierać spowrotem. Na obiad będziemy.

- No i super i gitara. Papa! O, a Todoroki pyta się ciebie czy chcesz książkę, bo skończył czytać i nie wie co z nią zrobić.

- Jasne, może mi dać. To na razie!

Zanim zdążyłam dać telefon znów Bakugo, czerwonowłosy się rozłączył. Posłałam blondynowi krzywy uśmiech, a on raczej miał grymas na twarzy.

- Co ci nagadał? - zapytał groźnie.

- Eee, nic tam, nic. - zaśmiałam się nieporadnie. - Powiedziałam mu że się uczyliśmy. Więc jakby co, umiesz na angielski.

- Japie*dole... - złapał się za głowę. To chyba znaczyło, że nie umie na najbliższy test i będzie się musiał potajemnie uczyć. A wcześniej mówił że ten temat łatwy jest, cwaniak.

Miła pani która przyjęła nasze zamówienie, przyniosła dokładnie to co chcieliśmy. Ba, to wyglądało tak pysznie, że aż w brzuchu mi zaburzało.
Ciasto, które mieliśmy po dwie takie same porcje, wyglądało jak z bajki. Ciasto było puszyste, waniliowe nadzienie ułożone w paski wyglądały tak, jak chmurki. Na górze była cienka pianka, posypana kakaem. Nie wiem jakim cudem ta kawiarenka jest mało znana, skoro jedzenie wygląda tak dobrze. Dostałam również gorąca czekoladę, również z pianką, oraz kolorową posypką, a do tego dali mi białą słomkę z nadrukiem pandy. Bakugo dostał truskawkowe ciepłe mleko razem z różową słomką.

- Boję się że to będzie za słodkie. - już chłopak marudził, lekko wzdychając. - Smacznego. Obyśmy się nie otruli. Halo, słuchasz mnie? [Y/N]...?

- To wygląda przezajebiście. - patrzyłam się na moje jedzenie, jakby rzuciło to na mnie czary.

- Masz szczęście że też to było tanie. - powiedział, biorąc kęs ciasta. - Ej, rzeczywiście, to jest dobre. Nie za słodkie, ale nie za mało słodkie.

Również spróbowałam słodyczy, aż rozpuszczało się w ustach. A gorąca czekolada idealnie wpasowała się w ten mroźny dzień.
Jak można było się domyśleć, prawie cały czas jedzenia, komentowałam jakie to jest pyszne. Bakugo miał już mnie dosyć, ale nie obchodziło mnie jego zdanie.

- A dasz spróbować truskawkowego mleka? - zapytałam.

- Ale wiesz że już z tego piłem? - właśnie odłożył szklankę z jego piciem, ponieważ z niej pił. Powiedział to, jakby uważał że jestem tak głupia, że nie zauważyłam.

- No i co? Wzamian za to, dam ci spróbować mojej gorącej czekolady. Zgoda?

- Okej. Ale na pewno moje jest lepsze.

- Ohoho, znów jakieś zawody? - uśmiechnęłam się złowieszczo.

Jednocześnie wzięliśmy nie swoje napoje. Spróbowałam jego, a on moje. Nie chciałam tego przyznawać, ale bardziej mi smakowała ta truskawka niż czekolada. Po minie Bakugo również było widać, że moje picie mu również bardziej przypasowało.

- Eh, taki śmieć trochę. - oddał mi moje picie.

- Takie średnie. - oceniłam, i oddałam mu szklankę.

Jednak po krótkiej chwili, jednocześnie cicho się zaśmialiśmy. On próbował to ukryć ręką, ale ja nie, i śmiałam się w niebo głosy. Normalnie czytaliśmy sobie w myślach, że chcemy wziąć nie swoje mleka. Więc znów się zamieniliśmy, i ja miałam truskawkę a on czekoladę.

I wtedy, chyba pierwszy raz zobaczyłam u Bakugo coś, czego nigdy nie widziałam. Rumieniec na twarzy. Prawie niewidoczny, lecz pod tym żółtawym światłem było widać różowawe policzki i nos. Widząc to, również pewnie zrobiłam się czerwona na twarzy. Pewnie chodziło o to, że piliśmy z tej samej słomki. To fakt, mógł by to być pośredni pocałunek.

W mojej głowie narodziła się myśl: „O mój boże”. Nic innego mój mózg nie mógł wymyśleć, chyba się przepalił z tych emocji.

- No... Dobre. - skomentował jeszcze nieporadnie, jedząc ostatnie kęsy jego ciasta.

- No. - lekko się uśmiechnęłam.















𝗖𝗵𝗲𝘀𝘀𝗲 𝗰𝗮𝗸𝗲 || boku no hero academiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz