13

1.2K 60 4
                                    

♪♪♪ „Niespodziewana wizyta"

Chwilę mu jeszcze trułam życie, czyli przechwalając się że to ja wygram. Zrobiłam się bardzo śpiąca, więc pożegnałam chłopaka i poszłam do mojego pokoju. Była godzina dziewiętnasta, a w ogóle nie byłam głodna, co było dziwne. Szczelnie przykryłam się kołdrą, i zamknęłam oczy. Słyszałam jeszcze jak mama wchodzi do domu, ale chyba zrozumiała że poszłam spać i starała się być cicho.

♪♪♪

Wstałam bardzo wcześnie. Bardzo. Szósta i byłam na nogach. I co najdziwniejsze, byłam wyspana. Moim chodzeniem obudziłam nawet mamę, i myślała że to złodziej. Jednak uspokoiłam ją, więc poszła dalej spać.
Po pół godzinie byłam ogarnięta. Normalnie bym siedziała do obiadu w łóżku i gniła oglądając jakieś anime lub serial, ale miałam postanowienie. Przypominały mi się słowa Iidy, który mówił żebym trenowała, by być bardziej wytrzymała. Więc ubrana w bluzę i legginsy wyszłam z domu, i zaczęłam biegać niedaleko mojej chaty.

Po upływie piętnastu minut kręcenia się, dobiegłam do bogatszej części miasta. Były tam większe domy, ładniej i solidniej wybudowane. Nie miałam z mamą tyle kasy by tam mieszkać, ale jakoś nie przeszkadzało mi że mieszkam w tym domu co teraz.
Zagapiłam się w jedno z domów i potknęłam się o fragment nierówngo chodnika. Na szczęście szybko wzięłam ręce by pierwsze oberwały, bo inaczej złamała bym sobie nos.
Po przeklinaniu wstałam, i otrzepałam kolana i bluzę. Rozejrzałam się czy ktoś mnie widział, ale zobaczyłam że po drugiej stronie ulicy tylko ktoś wynosi śmieci przed dom, a tak to nikt. Lecz ten ktoś miał blond czuprynę, i czarne ciuchy. To był Kacchan. Natychmiastowo się odwróciłam i zaczęłam szybko iść w stronę domu, ale prawdopodobnie dlatego że tak szybko że poruszyłam mnie zobaczył, i słyszałam jak głośno wzdycha.

- [Y/N] CO TU ROBISZ!? - krzyknął z drugiej strony ulicy tak głośno, że mógł obudzić wszystkich na tej ulicy.

- NIC! - panikowałam i szybko zawróciłam. Jednak przypomniało mi się o zakładzie. Mogę go jakoś sprowokować, i wygrać. Złowieszczo się uśmiechłam, i odwróciłam się do niego. - Wymyślę coś byś na mnie nakrzyczał!

- Nie zrobię tego, mam wygrać! - machnął rękami. Nagle z jego drzwi od domu wyszła jego matka, wyraźnie wściekła.

- Katsuki! - krzykła bardzo groźnie. - Nie rozmawiaj znów z naciągaczami na lodówki, ku*wa! Chcesz znów latać po komisariatach by ci kasę oddali!?

- Nie rozmawiam wiedźmo! - jego było słychać na kilometr. Żal mi było sąsiadów którzy mogli to słyszeć codziennie o siódmej rano. Jego rodzicielka spojrzała na zaskoczoną mnie, i szybko się miło uśmiechła.

- Oh, [Y/N]! Nie zauważyłam cię! - delikatnie się zaśmiała. - Podejdź tu!

Niepewnie się rozejrzałam, i przeszłam przez ulicę. Stanęłam koło rozwścieczonego Bakugo. Szczerze, bałam się ich. Żałowałam że zrobiłam ten trening.

- Mam dla ciebie prezent! - powiedziała uradowana. - Wejdź na chwilkę.

- Naprawdę, nie trzeba. - krzywo się uśmiechłam.

- Ależ przecież nie mogę ci nic nie dać. Jesteś już dorosłą kobietą, dawno cię nie widziałam, i wiesz ile razy przegapiłam twoje urodziny? Dalej, wejdź, wypijesz herbatkę. Katsuki, czemu nie zaprosiłeś jej wcześniej?

- Zamknij. Się. Już. Stara. Babo. - jego twarz była już czerwona od złości. Rozśmieszył mnie ten widok, więc się delikatnie uśmiechłam. Gdybym się zaśmiała, pewnie bym już nie żyła.

I tak się to stało że siedziałam na kanapie w wielkim salonie w domu Bakugo. Najbardziej niezręczny moment na świecie. Jego mama poszła po ten prezent, więc zostałam sama bo Kacchan wyraźnie nie chciał ze mną przebywać, a na dodatek trzymajałam herbatę w rękach. To był błąd życia by przychodzić nawet na tą ulicę.

- Wiedźmo! - usłyszałam jak blondyn schodzi po schodach. Zauważył mnie na kanapie, i się skrzywił. Widać było jak bardzo się starał by wygrać zakład, że aż się dziwiłam. - Wiesz gdzie jest wiedźma?

- Nie wiem. - pomrugałam kilka razy. Potem rozejrzałam się jeszcze raz po pokoju. Był naprawdę ładnie urządzony.

Do salonu weszła matka Kacchana, trzymając zapakowane nie duże, żółte pudełko z czerwoną kokardą. Z uśmiechem wystawiła ręce, bym go wzięła. Odłożyłam herbatę na stolik i wstałam.

- Ale proszę pani, naprawdę nie trzeba. - nerwowo się podrapałam po włosach.

- Proszę, to nic takiego! - dała mi bliżej nosa pudełko. Ja nieśmiało go wzięłam patrząc na zdezorientowanego blondyna. - Jak chcesz to otwórz teraz.

- D-dobrze. - zająkłam się, co mnie bardzo speszyło. Wzięłam jeden koniec czerwonej kokardki, i go pociągłam. Otworzyłam prezent, a w środku była Nubella, mały pluszowy jednorożec który był prześliczny. Na dole też były cztery bilety do kina, na premiery filmu z mojego ulubionego gatunku, czyli akcji.

- I jak, podoba się? - zapytała szczęśliwa.

- Proszę pani, to jest genialne! - otwarłam szeroko oczy, i uśmiechłam się najszerzej jak mogłam. - Ale to musiało być bardzo drogie!

- Wcale nie. - podeszła i ciszej dodała: - Moja mama mi dała te bilety, a ja za cholerę nie wiedziałam co z nimi zrobić. Katsukiego nawet się nie pytałam bo dostałby nerwicy, a trzy bilety się zmarnują bo pójdzie sam.

- Naprawdę, nie wiem co powiedzieć.

- Cieszę że ci się podoba. - zaśmiała się.

- EJ! - krzyknął Kacchan na cały dom. - DLACZEGO O NICZYM NIE WIEDZIAŁEM!?

- Bo jesteś za głupi, debilu! - odkrzyknęła jego matka. Potem znów się do mnie odwróciła. - Przepraszam za niego, [Y/N].

- Chciałem iść na ten film! - wkurzył się.

- No to teraz masz problem, bo ma bilety [Y/N]! - machała rękami.

- Może... - odezwałam się, przez co się na mnie spojrzeli. - Kacchan, chcesz iść na ten film?

- Chcę! - bez zastanowienia powiedział. Potem chwilę pomyślał, i się uspokoił. - Sam. Chcę.

- Możesz usiąść dalej, jak chcesz. - uśmiechłam się.

- Usiądę jak najdalej, na drugim końcu kina. - delikatnie podniósł kąciki ust.

- Genialnie, pozbędę się go na kilka godzin. - westchęła matka Bakugo. Ja się cicho zaśmiałam, bo naprawdę, ich rodzina jest zabawna.

- Film jest... - spojrzałam na bilety. - W poniedziałek o 16:00. Od razu po szkole.

Spojrzałam na zegar na ścianie, była już godzina ósma. Spanikowałam, bo moja mama nawet nie wie że byłam na jakimś treningu, byłam pewna że zajmie mi to maksymalnie pół godziny. Wzięłam pudło z upominkami, pożegnałam i podziękowałam, a następnie wyszłam z ich domu. Pośpiesznym krokiem wracałam do domu, a gdy już tylko przekroczyłam próg drzwi moja mama na mnie nakrzyczała.










𝗖𝗵𝗲𝘀𝘀𝗲 𝗰𝗮𝗸𝗲 || boku no hero academiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz