Rozdział 78: Prawda wychodzi na jaw

198 16 23
                                    

Hermiona

Gryfonka została brutalnie wyrwana z objęć snu, zanim na dobre zdążyła w niego zapaść. A przynajmniej takie odniosła wrażenie.

Najpierw poczuła, jak ktoś delikatnie dotykał jej ramienia. Wymamrotała coś pod nosem, przekręcając się na drugi bok i naciągnęła bardziej kołdrę, licząc, że intruz (ktokolwiek to był) odpuści. Tak się jednak nie stało.

– Hermiona, wstawaj! – usłyszała gdzieś koło siebie zniecierpliwiony głos Pansy. Dziewczyna nie przestawała potrząsać jej ramienia. – Wstawaj, bo się spóźnisz!

Spóźni się na co? Była niedziela, nie miała żadnych zajęć dodatkowych ani korepetycji. Nie przypominała sobie też, że miała coś dzisiaj zrobić. Może to była wina zamglonego umysłu i skutek siedzenia do późna w nocy. Nie miała pojęcia, ile przespała, ale nawet dla niej było to zdecydowanie za mało. Poczuła, jak ciepła kołdra została z niej ściągnięta. Panna Granger jęknęła z niezadowoleniem i w końcu usiadła na łóżku, wpatrując się nieprzytomnym wzrokiem w Ślizgonkę.

– Co chcesz? – burknęła nieżyczliwie. Pansy spojrzała na nią, urażona niewdzięcznością, po czym westchnęła ciężko.

– No, nie sądziłam, że o tym zapomnisz. Specjalnie wstałam wcześniej, żeby zastąpić ci budzik – powiedziała niezadowolona, krzyżując ręce pod piersią. – Grupa Reyny dzisiaj wyjeżdża!

Hermiona momentalnie zerwała się z łóżka, doznając olśnienia. Przez tę wczorajszą imprezę kompletnie zapomniała. Zapomniała! Nawet nie zdążyłaby pójść się pożegnać, a nie wypadało. W końcu byli ich gośćmi. Pansy wybuchnęła głośnym śmiechem na widok próbującej się szybko doprowadzić do porządku przyjaciółki.

– To ja na ciebie poczekam – powiedziała rozbawiona, po czym odwróciła się za siebie i wyszła z pokoju.

Z ust Hermiony wydostało się ciche „Cholera!". Annabeth by ją zabiła, gdyby nie przyszła. Wygrzebała z szafy pierwszy lepszy sweter i dresy. Potargane włosy szybko przeczesała różdżką, nawet nie mając czasu na porządne czesanie. Przejrzała się w lustrze i uznała, że wygląda znośnie, po czym wybiegła z pokoju.

W salonie zastał ją bałagan. No tak, nikomu nie chciało się posprzątać po nocnej imprezie. Nigdzie jednak nie dostrzegła śpiących znajomych. Musieli wyjść wcześniej. Zobaczyła za to Pansy czekającą na nią przy drzwiach. Dopiero teraz zwróciła uwagę, że Ślizgonka ubrana była w zwykły, szary szlafrok. Posłała jej krytyczne spojrzenie, ale ona się tym nie przejęła.

– Jesteś pewna, że chcesz tak wyjść na korytarz? – spytała sceptycznie. Pansy wzruszyła ramionami.

– Jest jeszcze bardzo wcześnie, oprócz nas pewnie nikogo nie będzie – dziewczyna machnęła lekceważąco ręką, po czym wyciągnęła ją na zewnątrz. – Chodźmy, bo nie będą na nas czekać! – zawołała.

Po chwili biegły już szaleńczym tempem w stronę Wielkiej Sali.

*

Tak jak się spodziewała, zastała większość znajomych w Wielkiej Sali, przy stole Slytherinu. Grupa Reyny właśnie kończyła śniadanie. Na ich widok czarnowłosa Rzymianka uśmiechnęła się i kiwnęła im głową na powitanie. Edmund poklepał jej miejsce koło siebie, a gdy usiadła, pocałował ją w głowę.

– Wstała nasza śpiąca królewna – przywitał ją Will z uśmiechem. Dziewczyna przyjrzała mu się uważnie. Nie pamiętała, czy był wczoraj na przyjęciu. Na pewno przez chwilę, a potem gdzieś zniknął. Wiecznie wyluzowany blondyn wydał się jej teraz trochę spięty, a sam uśmiech wymuszony. To do niego nie pasowało.

Klucze cierpienia [wolno pisane]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz