Rozdział 11: Wspólna tajemnica i wspomnienie wojny

986 66 61
                                    

Hermiona

Wybiegła za nim, gdy tylko wyszedł z Pokoju Życzeń. Ślizgon szedł szybkim krokiem, zupełnie ignorując jej wołania. Musiała przyśpieszyć, żeby nie stracić go z oczu. Dogoniła go dopiero dwa piętra niżej. Zagrodziła mu drogę.

- Odsuń się, Granger - warknął, usiłując wyminąć dziewczynę, która stała niewzruszona. - Zejdź mi z drogi, do cholery!

- Nie - powiedziała stanowczo, krzyżując ręce.

Chłopak westchnął, widząc, że nie da tak łatwo za wygraną. Uderzył obiema rękami w ścianę.

- On wrócił - odezwał się po dłuższej chwili, zupełnie wypranym z emocji głosem.

Zmarszczyła brwi, nie rozumiejąc.

- Kto?

Odwrócił się do niej i podciągnął do góry lewy rękaw, odsłaniając Mroczny Znak. Otworzyła szeroko oczy.

- To niemożliwe - powiedziała, kręcąc głową. - Przecież widziałam, jak ty i Harry go pokonaliście!

- Nie było cię tam, więc nie przypisuj mi zasług Pottera - prychnął.

Milczała.

- No właśnie - rzucił gorzko, po czym dodał po chwili milczenia. - Znienawidzą mnie... Nie mogą się dowiedzieć, że byłem cholernym Śmierciożercą!

Zrozumiała. Chodziło mu o Edmunda i Łucję. Położyła mu rękę na ramieniu.

- Nie dowiedzą się - powiedziała łagodnie. - Dopilnujemy tego.

Spojrzał na nią krzywo.

- Obiecujesz?

- Obiecuję.

To najwyraźniej mu wystarczyło. Potem razem wrócili do dormitorium. Hermiona chwilę się wahała, czy nie powinna wrócić do Pokoju Życzeń, ale stwierdziła, że jest zmęczona. Weszła do swojego pokoju i rzuciła się na łóżko, zasypiając niemal od razu.

•••

W szaleńczym tempie biegła przez korytarze Hogwartu. Wszędzie leżały gruzy. Po drodze mijała przerażonych uczniów. Błyskały zaklęcia. W tym całym chaosie zgubiła Harry'ego i Rona i bezskutecznie próbowała ich znaleźć. Panika zaczęła wkradać się w serce dziewczyny.

Zbiegła ze zniszczonych schodów. W głębi korytarza dostrzegła walczące bliźniaczki Patil. Nie miały żadnych szans na ucieczkę, Śmierciożercy przyszpilili je do ściany. Rozległ się huk, a po chwili siostry leżały w bezruchu na podłodze, trzymając się za ręce. Hermiona zasłoniła usta dłonią, tłumiąc szloch. Chciała się wycofać po cichu, ale właśnie w tym momencie odwrócili się i zobaczyli dziewczynę.

Ledwo uchyliła się od morderczego zaklęcia. Odpierała wytrwale ich ataki. Jednak mieli zdecydowaną przewagę. Cały czas cofała się do tyłu. Nie poddawała się, ale widziała, że nie ma dużych szans.

Znalazła się przy wyjściu na dziedziniec. Była już zmęczona, miała tego dość. Zginie tutaj, w nierównej walce z czterema Śmierciożercami. Przed oczami stanęła jej bitwa pod Beruną. Wtedy walczyła z o wiele bardziej liczniejszym wrogiem, pokonała więcej przeciwników. Później bitwa w zamku Miraza i pod Kopcem Aslana. Miała duże doświadczenie w walce. Więc dlaczego teraz przegrywała? Na wspomnienie Lwa coś ścisnęło ją w środku.

Aslanie, proszę, pomóż mi, pomyślała, przymykając oczy. Ja już nie daję rady.

Śmierciożercy zbliżyli się do niej, wykrzywiając twarze w okropnym grymasie. Każdy z nich celował w nią różdżką. Gryfonka poczuła wszechogarniający ją spokój. Zupełnie tak, jakby pogodziła się z tym, że zaraz umrze.

Klucze cierpienia [wolno pisane]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz