Rozdział 23: Problem Annabeth

672 40 23
                                    

Annabeth

Razem z Percym siedziała przy stoliku w Gospodzie Pod Trzema Miotłami, sącząc piwo kremowe. Teraz, kiedy zbliżało się południe, było mnóstwo ludzi, chowających się przed zimnem. Jak na początek listopada przystało, pogoda była deszczowa i praktycznie nie był dnia, kiedy nie padało. Ale to nie przeszkadzało uczniom Hogwartu w odwiedzeniu magicznej wioski. Córce Ateny pozostało liczyć na to,  że nie nabawi się przeziębienia. W karczmie było tłoczno i gwarno. Dziwiła się, jakim cudem udało im się znaleźć podwójny stolik. Ludzie musieli stać i czekać, aż zwolni się jakieś miejsce. Nie sądziła, że w taką pogodę będzie tłoczno.

Annabeth potrzebowała takiej oskoczni od problemów. Nie dość, że miała bardzo dużo nauki i przez to nie sypiała po nocach, to jeszcze dochodziła do tego misja. Blondynka rozglądała się uważnie, szukając wskazówek, czegoś, co mogłoby im pomóc w odnalezieniu kluczy. Oczywiście należało się też liczyć z tym, że ktoś będzie próbował im w tym przeszkodzić. Jak dotąd natknęli się jedynie na Minotaura i Empuzy. Nadal nie udało jej się dojść, jakim cudem te potwory znalazły się w zamku. Podobno był chroniony potężnymi zaklęciami. Czytała o tym w Historii Hogwartu, którą dała jej Hermiona. Nosiła tą książkę przy sobie praktycznie cały czas, żeby w wolnych chwilach szukać przydatnych informacji. Rozmawiała z Nikiem, ale i on bezradnie wzruszał ramionami. Tłumaczył, że na tamten pokój trafił zupełnie przypadkiem, przenosząc się cieniem.

— Annabeth, jesteś tam? — zapytał Percy ze śmiechem, pstrykając dziewczynie palcami przed twarzą. To przywróciło ją do rzeczywistości.

— Mówiłeś coś? — spytała, odgarniając włosy z twarzy.

Przyjrzał się jej uważnie.

— Coś kombinujesz — stwierdził w końcu. — Znam tę twoją minę, Chase.

— Myślę o misji — przyznała. Nie widziała sensu w okłamywaniu go. I tak by się zorientował, za dobrze ją znał. — Zastanawiam się, na co mamy zwrócić uwagę przy szukaniu kluczy. Mogą to być jakieś ważne miejsca, albo takie, których się zupełnie nie spodziewamy...

— Ann, dość — przerwał jej ze śmiechem. Spojrzała na niego spode łba. Nie lubiła, kiedy ktoś jej przerywał. — Słuchaj, wiem, że ci na tym zależy, mnie też, ale powinnaś trochę odpuścić. Ciągle siedzisz w książkach, albo się uczysz, albo planujesz nie wiadomo co. Kiedy ostatnio spędzaliśmy czas tylko we dwójkę? — spojrzał jej głęboko w oczy i złapał za ręce. — Oddaliłaś się od nas, Annabeth. Zresztą nie tylko ty, Jason ostatnio gada tylko z Leo i Piper.

Po tych słowach Percy spochmurniał. Dziewczyna poczuła wyrzuty sumienia. Nawet nie zauważyła, kiedy ich paczka zaczęła się powoli rozpadać. Każdy był zajęty swoimi sprawami. Syn Posejdona miał rację, musiała to przyznać.

— Wiem, Percy — powiedziała. — Przepraszam. Za bardzo mnie to wszystko pochłonęło.

Chłopak posłał jej uśmiech, który tak uwielbiała.

— Spotykajmy się częściej, okej? Nie tylko na lekcjach i obiadach.

Zgodziła się. W głowie zapisała sobie, żeby zapytać Piper, czy u Jasona wszystko w porządku. Owszem, widywała chłopaka na korytarzach, najczęściej czytającego książkę. Musiała się upewnić.

Zaczęła obserwować, czy w tłumie uczniów nie ma ich znajomych. Dostrzegła jednak tylko profesora Slughorna, co ją zdziwiło. Co prawda uczył eliksirów tylko do klasy czwartej, ale udało się jej zamienić z nim kilka słów. Był bardzo sympatyczny. Musiał wyczuć na sobie jej spojrzenie, bo odwrócił się i zauważył ją. Uśmiechnął się i podszedł do ich stolika.

Klucze cierpienia [wolno pisane]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz