Ginny
Ostatni tydzień stycznia był dla niej wyjątkowo zapracowany. Miała tyle na głowie, że zapominała, jak się nazywa. Codzienne treningi z Clarisse, na których córka Aresa dawała jej wycisk, próby śledzenia Malfoya, a do tego jeszcze utrzymywanie pozorów, że świetnie radziła sobie w nauce. Nie chciała, by profesor McGonagall zaczęła coś podejrzewać. Clarisse uważała, że powinna całkowicie odpuścić sobie na razie naukę, jeśli chciała to przeżyć. Na treningach dziewczyna pokazywała jej różne techniki walki i testowały różne rodzaje broni. Oczywiście wszystko odbywało się w Pokoju Życzeń. Najczęściej trenowały wieczorami i w nocy, przez co Ginny często chodziła niewyspana. Z trudem udawało jej się nie zasypiać na zajęciach. Nie mogła zapomnieć też o Amortencji przygotowywanej w Łazience Jęczącej Marty. Na szczęście Percy i Leo pilnowali eliksiru, wiedząc, że ona nie miała na to czasu. Oczywiście nie porzuciła planu zemsty na Malfoyu i chęci pogodzenia go z Hermioną.
Hermiona doniosła jej niedawno, że blondyn zaczął pojawiać się na lekcjach, co uznała za dobry znak. Niestety nadal się do nich nie odzywał i unikał, jak tylko mógł.
– Ja już nie wiem, co robić, Ginny – powiedziała załamana szatynka, gdy obie szły na boisko Quidditcha, w czwartkowy wieczór. Ślizgoni mieli trening, a Blaise uparł się, by na niego przyszła. Zgodziła się natychmiast. W sobotę miał mieć miejsce mecz pomiędzy Slytherinem a Hufflepuffem, a jej chłopakowi bardzo zależało na wygranej. Postanowiła przy okazji wyciągnąć Hermionę.
– Nie martw się, poradzimy coś na to – próbowała ją pocieszyć, ale marnie jej to szło.
– Co? – przerwała jej Gryfonka. – Powiedz mi, co.
Ginny otworzyła usta, ale zaraz je zamknęła. Przecież nie mogła jej powiedzieć o planie, bo była pewna, że by się jej nie spodobał i próbowałaby ją odwieść od tego pomysłu. Według niej tylko tak dało się ich pogodzić; poprzez zakochanie. Obie dziewczyny właśnie wyszły z zamku. Na dworze już się ściemniało. Ruszyły w stronę boiska. Miała nadzieję, że jeszcze zdążą na trening. Było dość zimno, ale były ciepło ubrane. Przyśpieszyły kroku.
Gdy dotarły na miejsce, okazało się, że drużyna jeszcze latała. Na trybunach zebrała się całkiem spora grupka uczniów, którzy chcieli popatrzeć. Jako pierwszy dostrzegł dziewczyny Percy i gwizdnął, dając im znak, by do niego podeszły. Tak też zrobiły.
– Cześć – przywitał się brunet, poklepując miejsce obok siebie. Hermiona usiadła, korzystając z propozycji. Ginny przybiła piątkę z Leo, który również tam był. Rudowłosa skorzystała z okazji i przysiadła się obok niego.
– Jak nasz wywar? – zapytała konspiracyjnym szeptem, nachylając się. Leo rozejrzał się, sprawdzając, czy nikt ich nie podsłucha. Wszyscy skupieni byli na treningu.
– Chyba dobrze. Jeszcze trochę i będzie gotowy – odparł.
– To super. Jeśli nam zostanie, będziemy mogli go sprzedawać – zasugerowała, korzystając z rady, jaką podrzucili jej Fred i George.
– Fajnie. Niedługo walentynki, więc nada się idealnie – Leo zatarł ręce.
Ginny pokiwała głową, szczerząc się. Jeśli im się poszczęści, przy okazji trochę zarobią, rozprowadzając eliksir po szkole. Na pewno znajdzie się mnóstwo zdesperowanych dziewczyn, chcących zwrócić na siebie uwagę chłopców, którzy im się podobają. To był dobry pomysł. Już nie mogła się doczekać tegorocznych walentynek.
– Draco, debilu, jeśli będziesz się tak zamyślał, to osobiście zrzucę cię z miotły! – doszedł do niej krzyk Blaise'a, a po chwili śmiech pozostałych Ślizgonów. – Miałeś znicz przed nosem, jakim cudem go nie zauważyłeś?! – wydzierał się czarnoskóry.
CZYTASZ
Klucze cierpienia [wolno pisane]
Fanfiction❝Wyczuć taką chwilę, w której kocha się życie i móc być w niej stale, na wieczność w zachwycie❞. Hermiona Granger po wojnie przeprowadziła się do Weasleyów. Pogodziła się już z tym, że nie wróci do Narnii. Razem z Harrym i Ronem postanowiła wrócić d...